Mariusz Lewandowski występował w ukraińskiej lidze 13 lat. Przez dekadę był zawodnikiem Szachtara Donieck, później grał także w PFK Sewastopol. Karierę skończył pół roku przed tym, nim planował. Krym opuszczał z rodziną w pośpiechu, gdy Rosjanie wkroczyli tam z wojskiem w 2014 roku.
Osiem lat później, po tym jak Rosja zaatakowała Ukrainę, były reprezentant Polski (66 występów) robi, co może, by pomóc kolegom, w tym piłkarzom. Wielu znajomych Lewandowskiego postanowiło uciekać z Ukrainy, ale znacznie większa grupa zawodników została.
Skończyli grać i walczą
- Z Ukrainy wyjechali głównie zagraniczni zawodnicy - zaczyna Mariusz Lewandowski. - Pewna grupa przebywa w Polsce. Chodzi mi głównie o graczy Dynama Kijów czy Szachtara Donieck. Pomagałem im załatwić kilka spraw na miejscu. Wybieraliśmy mieszkania, wskazałem miasta, do których najlepiej jechać. Przestrzegałem, na co trzeba uważać. To niby proste rzeczy, ale człowiek w panice nie myśli racjonalnie i potrzebuje przewodnika - opowiada nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Ukraińscy sportowcy pomagają i walczą na froncie. "Ta armia nas obroni"
Były piłkarz mówi też o tych, którzy zostali w Ukrainie. - Mam kolegów praktycznie w każdym mieście, między innymi w Mariupolu czy Charkowie. Są tacy, którzy przestali grać w piłkę i walczą. Niektórzy czekają na dyspozycję, są w gotowości do obrony kraju. Wiem, że są też chłopcy, którzy ukrywają się ze swoimi rodzinami: w schronach, w garażach. Ci posiadający powyżej trójki dzieci mogli wspólnie opuścić kraj - relacjonuje Lewandowski.
Lewandowski też uciekał
Były piłkarz dobrze pamięta, gdy opuszczał Ukrainę. Osiem lat temu Lewandowski uciekał z rodziną z Krymu i czuł wówczas duży strach. - Choć nie było wtedy bombardowań, też byłem przerażony. Z Krymu udało mi się wywieźć rodzinę wcześniej, szybko ewakuowałem ją do Polski - mówi.
I wraca do tamtych wydarzeń. - Dostaliśmy sygnał, co się może stać i nadarzyła się błyskawiczna możliwość wylotu z Ukrainy. Od razu skorzystaliśmy - wspomina. - Pamiętam, że znajomi ambasadorzy również szybko opuszczali to miejsce. Rosyjskie wojsko weszło na ulice i tak naprawdę zajęcie Krymu zajęło im "pięć minut" - wspomina nasz rozmówca.
Były piłkarz pamięta też najazd rosyjskich wojsk na region Donbasu. Z Doniecka musiał uciekać były klub Lewandowskiego - Szachtar (przeniósł się do Kijowa). Stadion drużyny, który był jedną z aren mistrzostw Europy 2012, został uszkodzony podczas wojny - między innymi ostrzelany pociskami moździerzowymi. Donbas Arena zaliczana wówczas do jednego z najnowocześniejszych obiektów na świecie, kosztowała ponad 300 milionów euro. W wyniku najazdu Rosjan na Donieck, kilku przyjaciół Lewandowskiego straciło życie.
Legenda Szachtara
Mariusz Lewandowski był pierwszym polskim piłkarzem, który wyjechał na Ukrainę. Z Groclinu Grodzisk przeniósł się w 2001 roku do Doniecka. Uczestniczył w budowie wielkiego Szachtara od podstaw. Zdobył z klubem dziesięć trofeów, w tym pięć mistrzostw kraju i Puchar UEFA. W głosowaniu kibiców został wybrany do klubowej jedenastki wszech czasów.
Drugi ukraiński zespół, w którym Lewandowski grał, czyli PFK Sewastopol - już w ogóle stawiał od zera. Polak pomagał zorganizować nawet ekipę, która budowała stadion. Po 3,5 roku w PFK Sewastopolu Lewandowski zakończył karierę (sezon 2013/14). Później pracował jako trener Zagłębia Lubin i Termaliki Nieciecza.
Co powiedzieć dzieciom?
Obecnie, gdy piłkarz rozmawia ze znajomymi zawodnikami będącymi w Ukrainie, to słyszy najczęściej te same pytania. - Ostatnio kolega mówi mi: "Mariusz, uciekaliśmy z Doniecka, teraz uciekamy z Kijowa. Ile jeszcze? Kiedy to się skończy? Postawiliśmy dwa domy, wszystko zniszczyli. Jak mam powiedzieć mojej rodzinie, że w końcu będziemy bezpieczni? Co mam znowu powiedzieć dzieciom?"- cytuje Lewandowski.
- Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co Ukraińcy mają teraz w głowie - kontynuuje. - Oczywiście: dzielnie walczą o swój kraj i wierzą, że dokopią Rosji, ale psychicznie są przybici całą tą sprawą - opowiada były piłkarz.
Lewandowski przyznaje, że inaczej wyglądają rozmowy z osobami z frontu, a inaczej z przyjaciółmi na przykład z Doniecka. - W Doniecku ludzie czują przynajmniej względny spokój. W innych miejscach wybija się zazwyczaj jedno: strach - relacjonuje.
Myśl o powrocie na boisko też dodaje sił w tych ekstremalnie trudnych momentach. - Chłopaki zastanawiają się, co dalej. Z jednej stronie myślą o wojnie, ale z drugiej - czy dane im będzie jeszcze kiedykolwiek zagrać w piłkę. To w końcu nie tylko praca, ale pasja lub nawet miłość. Marzenia o tym nie pozwalają im zwątpić - dodaje.
Niech wróci uśmiech
Lewandowski jest pod wrażeniem postawy prezydenta Ukrainy - Wołodymyra Zełenskiego. Były reprezentant Polski miał okazję poznać Zełenskiego osobiście.
- Wyprawiłem swoje 29. urodziny dla drużyny Szachtara i zaprosiliśmy na przyjęcie kabaret Kwartał 95. Wiemy, jaka była poprzednia profesja prezydenta. Pracował wtedy jako komik. Mieliśmy okazję się poznać, porozmawiać i wspólnie się pośmiać. To świetny człowiek. Kiedyś rozśmieszał ludzi, ale teraz robi wszystko, by uśmiech wrócił na twarze Ukraińców. Mówi się, że kapitan opuszcza statek ostatni i właśnie tak zachowuje się Zełenski. Ogromny szacunek za to, co i jak robi - kończy Mariusz Lewandowski.
Zobacz także:
Szokujący gest rosyjskich hokeistów! Minister pyta: Chcecie tego w całej Europie
Ucieczka młodych piłkarzy z Ukrainy. "Tam spadają bomby"