Wielki powrót. Pytał o niego Robert Lewandowski

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Kamil Grosicki (z prawej)
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Kamil Grosicki (z prawej)

Rok czekał Kamil Grosicki na następne powołanie do reprezentacji Polski. Mógł już nawet pomyśleć, że to się nie wydarzy.

Piłkarz Pogoni Szczecin po raz ostatni wystąpił w drużynie narodowej w marcu 2021 roku. Później Paulo Sousa zrezygnował z Kamila Grosickiego. Nie zabrał go na mistrzostwa Europy, co można tłumaczyć brakiem regularnej gry skrzydłowego w angielskim West Bromie. Ale później Sousa też nie powoływał zawodnika na kolejne spotkania kwalifikacyjne do przyszłorocznego mundialu. Nawet, gdy Grosicki odbudował formę w Pogoni Szczecin.

Duże wątpliwości

Stąd piłkarz, mimo że nie chciał dopuścić do siebie tej myśli, powoli brał pod uwagę wariant, że jego dni w reprezentacji minęły. A były to długie dni - dokładnie sześć lat, w których Grosicki stanowił o sile kadry.

Od debiutu, czyli 2008 roku, rozegrał w reprezentacji 83 mecze. Wystąpił w trzech dużych turniejach: Euro 2012, 2016 i mistrzostwach świata 2018. Z drużyną Jerzego Brzęczka wywalczył też awans na Euro 2020. A rok później, o tym, że nie pojedzie na kolejną imprezę, Grosicki dowiedział się z Twittera.

Raczej mało przemawiało za jego powrotem. Sousa grał w ustawieniu z wahadłowymi, które Grosickiemu mniej odpowiada. Portugalczyk bardziej cenił też innych skrzydłowych: Kamila Jóźwiaka czy Przemysława Płachetę. Ale nastąpił nieoczekiwany zwrot.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"

Nie mógł oglądać meczów

Poprzedni rok był jednym z gorszych w karierze zawodnika. Szczególnie zabolało go, w jaki sposób odcięto go od drużyny narodowej. Grosicki podchodził zawsze bardzo emocjonalnie do występów w reprezentacji. Gdy tylko mógł, przyjeżdżał na zgrupowania wcześniej niż inni zawodnicy.

- Nie byłem w stanie nawet meczu obejrzeć na Euro. Nie potrafiłem opanować nerwów. Nie mogłem na to patrzeć z perspektywy kibica, wiedząc, że przecież przed chwilą biegałem z tymi ludźmi w tych samych barwach. Za dużo pięknych chwil spędziłem z kadrą, za bardzo jestem z nią związany emocjonalnie. To bolało - opowiadał nam.

Wrócił power

Od zeszłych wakacji skrzydłowy skrupulatnie wychodził z dołka. Po nieudanym sezonie w Anglii (grał bardzo mało) dość spokojnie rozkręcał się w nowym klubie. W Pogoni powinien czuć się jak u siebie, jest wychowankiem zespołu, ulubieńcem kibiców, ale początkowo w szatni mało się udzielał. Koledzy z zespołu zastanawiali się, czy to ten sam człowiek, radosny i pełen energii, którego widzieli w filmikach ze zgrupowań reprezentacji.

Ale wigor i "power" wróciły po pierwszych naprawdę udanych meczach Grosickiego w polskiej lidze. Listopad i grudzień 2021 r. to były jego miesiące. Trzy razy asystował w jednym meczu (z Lechią), dołożył dwa gole. W czasie zimowego okresu przygotowawczego Pogoni był już wodzirejem w szatni. Przerobił tekst znanej piosenki Bayer Full na: "Bo wszyscy Portowcy, to jedna rodzina" (Portowcy - przydomek Pogoni - red). To był sygnał, że stary "Grosik" wrócił też poza murawą.

I gdy Sousa przestał być selekcjonerem kadry, Grosicki od razu otrzymał telefon. Dzwonił, czasem i po kilka razy w krótkim odstępie czasu, Adam Nawałka. Szkoleniowiec był głównym faworytem do ponownej pracy z reprezentacją. Nawałka dopytywał o formę zawodnika i mówił wprost, że widzi go ponownie w swojej drużynie.

Nawałka nie został selekcjonerem, ale niewiele to zmieniło. Czesław Michniewicz też szybko wybrał numer doświadczonego skrzydłowego. Nowy trener kadry powtarzał nazwisko piłkarza w niemal każdym wywiadzie. - Napiszcie to, niech wie, że się nim interesuje - upominał się.

Lewandowskiemu było przykro 

W erze Nawałki, Grosicki miał najlepsze liczby w swojej karierze: 12 goli i 16 asyst w niespełna czterdziestu występach. Razem z Lewandowski tworzył najlepszy duet w drużynie - obaj zawodnicy wypracowali dla kadry ponad połowę bramek przez cztery lata wspólnej gry.

Dlatego Lewandowski dopytywał Czesława Michniewicza, czy nowy trener powoła Grosickiego na marcowe mecze kadry. Gwiazdor Bayernu Monachium zawsze dobrze rozumiał się z "Grosikiem". Zawodnicy lubili też rozmawiać po treningach o akcjach, które przeprowadzą w meczu.

Kapitan kadry już wcześniej dość wyraźnie przejął się brakiem kolegi w reprezentacji. Zareagował emocjonalnie widząc, że Grosicki nie pojedzie na ostatnie mistrzostwa Europy. - Zrobiło mi się przykro. Ta więź pomiędzy mną a Kamilem była od kilku lat na fajnym poziomie. Dogadywaliśmy się na boisku i poza boiskiem. Wierzę w to, że Kamil wróci do tej reprezentacji szybciej, niż niektórzy może myślą - powiedział.

Pokazał charakter

Michniewicz spotkał się z Grosickim pod koniec lutego. - Trener pytał Kamila, czy jest przygotowany do gry od pierwszej minuty, ale też sprawdzał, czy odpowiada mu rola wchodzącego z ławki - mówi nam Daniel Kaniewski, menadżer zawodnika.

- Ostatni rok na pewno dotknął Kamila, szczególnie to w jaki sposób został potraktowany. Bardzo mi jednak zaimponował, że się nie poddał. Pokazał charakter i wrócił tu, gdzie jego miejsce - kontynuuje Kaniewski.

- Podoba mi się podejście selekcjonera. Był z Kamilem w kontakcie od początku, przed ogłoszeniem powołań zadzwonił do niego i przekazał swoją decyzję. Dzięki temu Kamil nie musiał szukać o sobie informacji w internecie - komentuje nasz rozmówca.

Popularność wzrosła

Grosicki wrócił do reprezentacji, ale walczy też z Pogonią o mistrzostwo Polski. Klub ze Szczecina jest drugi w ekstraklasie i traci tylko punkt do pierwszego Rakowa. - Myślę, że z powrotu Kamila do Polski zadowoleni są wszyscy w Pogoni - kontynuuje Kaniewski.

- Drużyna walczy o najwyższe cele, a Kamil wrócił do formy. Mam wrażenie, że jego popularność nawet wzrosła. Jeżeli nie ma kaptura lub czapki, jego wyjście do sklepu po bułki trwa naprawdę długo. Inny przykład: na niedawny mecz Pogoni ze Stalą dziadek z dwoma wnukami przyjechali do Mielca specjalnie z Przemyśla po podpis Kamila na kartce papieru. To pokazuje, że kibice o nim nie zapomnieli. Jestem przekonany, że Kamil da reprezentacji jeszcze wiele dobrego - kończy Daniel Kaniewski.

Mieszkańcy Lubaczowa wyszli przed domy. Obudził ich wybuch

Grecy są w szoku po transferze Krychowiaka. "To niemożliwe"

Komentarze (2)
avatar
olaf3434
17.03.2022
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
Zostawić,,, Slawka on w tum czasie puknie Ankę 
avatar
Absolutny Ekspert i Znawca
16.03.2022
Zgłoś do moderacji
1
4
Odpowiedz
A o Peszkę nie zapytał!