Duda występował w Legii w latach 2013-2017 i przeniósł się do Herthy Berlin, a później do FC Koeln. Z reprezentacją Słowacji pokonał naszą kadrę na ostatnim Euro 2020. Dziś ma na koncie ponad sto meczów w Bundeslidze, ale dalej śledzi poczynania Legii. Opowiada też, jak wspiera potrzebujących z Ukrainy.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Pana klub jest jedną z rewelacji Bundesligi, a przecież mieliście bronić się przed spadkiem.
Ondrej Duda, piłkarz 1.FC Koeln, były zawodnik Legii Warszawa: Cel był trochę inny. Przede wszystkim chcieliśmy utrzymać się w Bundeslidze, ale gramy o puchary, tracimy pięć punktów do miejsca dającego występy w Lidze Mistrzów. Jesteśmy blisko, choć patrząc obiektywnie - będzie o to trudno. W każdym razie fajnie mieć takie problemy. W poprzednim sezonie walczyliśmy o utrzymanie, obroniliśmy się dopiero w barażach. Teraz mamy nowego trenera, który odegrał dużą rolę w tym, gdzie się znaleźliśmy. Steffen Baumgart zebrał piłkarzy, którzy chcą walczyć, umierać za drużynę. No i trzyma nas w ryzach. Jest bardzo wymagający na treningach. On wie, że jesteśmy zespołem, któremu nie można odpuścić po kilku dobrych występach. Potrzebujemy bata nad naszymi głowami, a trener ten bat trzyma. Brakowało nam tego w poprzednim sezonie.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"
Baumgart jest tak emocjonalny jak w domu, gdy oglądał wasz mecz podczas kwarantanny?
Może nie aż tak, ale w klubie również towarzyszą mu podobne emocje. W domu był dodatkowo zdenerwowany, bo nie miał wpływu na zespół. Pośmialiśmy się z kolegami z tego filmu, a trener powiedział tylko, że taki po prostu jest. Na pewno jest bardzo szanowany w drużynie i uwielbiany przez kibiców. Z klubowego sklepu zostały wyprzedane wszystkie kaszkiety na wzór tych, które nosi trener. Często kibice przychodzą w takich czapkach na nasze treningi i mecze.
FC Köln manager Steffen Baumgart had to watch his team from home this weekend because of COVID-19.
— ESPN FC (@ESPNFC) February 7, 2022
This video sums it all up
(via @Bundesliga_EN) pic.twitter.com/B5GB937FqH
Gracie w tej kolejce z Borussią Dortmund, jesteście na fali, a na wasz stadion przyjdzie komplet kibiców.
To będzie drugie święto, po derbowym spotkaniu z Bayerem Leverkusen w ostatniej kolejce (wygrana Kolonii 1:0). Będzie Erling Haaland, na pewno nasi obrońcy będą mieli więcej pracy, ale my wierzymy, że możemy sprawić dużą niespodziankę.
Kogo trudniej zatrzymać: Haalanda czy Roberta Lewandowskiego?
"Lewego". Haaland to jeszcze nie ten poziom, co Robert. Lewandowski od 6-7 lat jest regularny, strzela masę goli, bije kolejne rekordy, zmienił całe rozgrywki Bundesligi. Dla mnie to najlepszy napastnik na świecie.
To czego brakuje Haalandowi?
Regularności. Już występuje w świetnym zespole, ale Haaland nie jest teraz zawodnikiem, który strzeli 40 goli w sezonie. Oczywiście - to ogromny talent i ma wszystko, by zostać najlepszym napastnikiem na świecie, ale teraz nie ma co porównywać jego i "Lewego". Poza tym, co ważne, Haaland często łapie kontuzje i nie pomaga mu to rozwinąć skrzydeł jeszcze bardziej. Nie ma się na to oczywiście stuprocentowego wpływu, ale fakt, że Robert praktycznie nie doznaje urazów, świadczy o tym, że jest po prostu maszyną. Niezniszczalność też jest traktowana jak dodatkowa umiejętność.
W Polsce wszyscy kojarzą pana z gry w Legii, dalej mówi pan świetnie w naszym języku i sporo kibiców pyta, czy jeszcze kiedyś zobaczy pana w Warszawie.
Często oglądam skróty Legii, utrzymuje stały kontakt z kolegami, z którymi grałem w zespole. Mam nadzieję, że sytuacja w klubie szybko się zmieni, bo Legia to najlepszy klub w Polsce, który powinien walczyć o mistrzostwo. Byłem nawet niedawno w Warszawie, konkretnie w grudniu, na trzy dni. Zawsze dobrze czuję się w tym mieście i chętnie do niego wracam. Pozdrawiam kibiców Legii, a czy kiedyś jeszcze zagram dla Legii? Wcale tego nie wykluczam za jakieś kilka lat, ale na razie gram w Kolonii, mamy super drużynę. A co będzie później, to zobaczymy. Na pewno chciałbym spróbować swoich sił w jednej z innych topowych lig, na przykład we włoskiej lub hiszpańskiej. To jednak plany na dalszą przyszłość.
Niestety rozmawiamy w czasie, gdy trwa wojna. Wiele klubów z Bundesligi solidaryzuje się z Ukrainą i pan też wspiera potrzebujących.
Urodziłem się w Sninie, chwilę od Ukrainy, jakieś 40 minut jazdy samochodem od granicy. Jestem w stałym kontakcie z mamą, która opowiada mi, jak to wygląda. Dotyka nas to bardzo i jest nam niezwykle żal, że Ukraińcy muszą uciekać ze swojego kraju, że w tych czasach walczą o swoje życie. Pytałem mamy, czego potrzeba. Wysłałem swoje ubrania, przeznaczyłem też pieniądze dla potrzebujących. Grałem w Ukrainie kilka razy, z Legią i Herthą w europejskich pucharach. Nie mogliśmy wystąpić między innymi w Ługańsku. Już wtedy było bardzo źle w Ukrainie, a teraz jest katastrofalnie. Dalej nie mogę uwierzyć, że jest wojna, dużo o tym myślę. Wszystkie inne rzeczy schodzą na dalszy plan, piłka też przestaje być priorytetem. Chciałbym głęboko wierzyć, że ta wojna szybko się skończy, ale mam obawy. W każdym razie - pomagam jak mogę.
Popiera pan też polską federację, która odmówiła gry z Rosją w barażach o mundial. Później FIFA ukarała Rosję walkowerem.
Bardzo podobało mi się stanowcze zdanie waszej federacji, przede wszystkim wrażenie robiło to, że nie chcieliście grać z Rosją kosztem odpadnięcia z baraży. To była jedyna słuszna decyzja. Takie podejście pokazało wszystkim, że sportu nie można oddzielać od polityki i udawać, że nic się nie dzieje, gdy giną ludzie.
Mieszkańcy Lubaczowa wyszli przed domy. Obudził ich wybuch
Grecy są w szoku po transferze Krychowiaka. "To niemożliwe"