Na kwadrans przed końcem rywalizacji Oskar Zawada trafił do siatki głową po rzucie rożnym. Wcześniej popchnął jednak Antonio Milicia, dlatego po wideoweryfiacji sędzia Daniel Stefański anulował bramkę.
- Było drobne popchnięcie, ale jestem przekonany, że gdyby taka sytuacja miała miejsce przeciwko nam, zostałoby to uznane. Nie mam tu na myśli tylko spotkania z Lechem. Wcześniej wielokrotnie się zdarzało, że podejmowano pochopne decyzje w naszych meczach i zawsze na naszą niekorzyść - powiedział Adam Majewski.
Opiekun Stali uważa, że ta sytuacja mogła jeszcze przywrócić jego podopiecznych do walki o remis. - Pchnięcia zdarzają się bardzo często. Niekoniecznie są do odgwizdania. Nie chcę zbyt szeroko komentować pracy sędziego, bo to się potem negatywnie na nas odbija. Tak się jednak składa, że bardzo często zapadają decyzje na niekorzyść mojego zespołu.
Majewski wytknął też błędy swoim zawodnikom. - Nikt na nas nie liczył. Wiedzieliśmy, że zadanie będzie bardzo trudne i rzeczywistość to potwierdziła. Nie mogliśmy pójść na wymianę ciosów, dlatego nastawiliśmy się na kontry. Mecz rozpoczął się dla nas wyśmienicie i wszystko zapowiadało, że będzie dobrze. Niestety powtórzyło się to, co robiliśmy już wiele razy. Sami sobie strzeliliśmy trzy gole. Przy wyrównaniu były błędy w komunikacji, przy drugiej bramce dla Lecha piłka wpadła do siatki pod rękami Rafała Strączka, a trzecia to samobój.
- Szkoda, że nie dojechaliśmy z korzystnym wynikiem chociaż do końca pierwszej połowy. Może wtedy byłaby większa szansa na lepsze zakończenie - stwierdził.
Czytaj także:
Grzegorz Lato zaskoczył po losowaniu. "Grupa z Katarem byłaby trudniejsza"
Polska poznała rywali na MŚ w Katarze! Mocna grupa i wielkie emocje
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal na boisku! Mecz został przerwany