O zmarłym dobrze, albo wcale. Na szczęście Raiola wciąż żyje

Getty Images /  Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Mino Raiola
Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Mino Raiola

"Mino Raiola nie żyje" - informacja tej treści obiegła światowe media w czwartkowe popołudnie. Nie minęło jednak pół godziny, a superagent powrócił do świata żywych. "Aktualny stan zdrowia: wkurzony" - przekazał na Twitterze.

W tym artykule dowiesz się o:

O tym, że ze stanem zdrowia Mino Raioli nie jest najlepiej, wiadomo od dłuższego czasu. Superagent, który reprezentuje interesy m.in. Erlinga Haalanda, Paula Pogby czy Zlatana Ibrahimovicia, a w przeszłości odpowiadał mi.in. również za transfer Bartosza Salamona do Milanu, ma poważne problemy z płucami.

W czwartek przez pewien moment cały piłkarski świat był przekonany, że Raiola walkę z chorobą przegrał. "Włoski agent piłkarski Mino Raiola zmarł po chorobie" - napisał na Twitterze ceniony włoski dziennikarz, Tancredi Palmeri.

Gdy już wszyscy zdążyli zaznajomić się z tym faktem, a na nagłówkach największych portali sportowych zawisły czarno-białe zdjęcia Raioli, zaczęły pojawiać się informacje, że agent jednak żyje.

ZOBACZ WIDEO: Wideo niesie się po sieci. Gracz Barcelony zachował się jak Ronaldo

"Aktualny stan zdrowia dla tych, którzy się zastanawiają: jestem wkurzony. Drugi raz w ciągu czterech miesięcy mnie uśmiercają" - napisał ostatecznie na Twitterze sam Raiola, bądź osoba zajmująca się jego kontem.

"Guardiola powinien wylądować w psychiatryku"

Znane jest powiedzenie, że o zmarłym należy mówić dobrze, albo wcale. Po śmierci Raioli większość kibiców najprawdopodobniej zatem po prostu by zamilkła. Włoch wśród fanów wielu zespołów jest jedną z najbardziej znienawidzonych postaci. Zresztą nie tylko wśród nich.

- Jest dwóch agentów, których po prostu nie lubię. Mino Raiola jest jednym z nich. Nie ufałem mu od momentu, w którym go spotkałem - mówił o nim otwarcie sir Alex Ferguson. Relacje obu panów były tak złe, że gdy negocjowali kontrakt Paula Pogby, Szkot otwarcie nazwał Raiolę pi**ą, ten zaś odparował, że kontrakt zaproponowany jego klientowi nie nadawałby się nawet dla jego psa rasy chihuahua.

Zresztą trudno znaleźć szkoleniowca, który cieszyłby się na myśl, że czekają go rozmowy z kontrowersyjnym agentem. Gdy Zlatan Ibrahimovic grał w Barcelonie, panowie otwarcie ścierali się z Pepem Guardiolą i Johanem Cruyffem. Każdy zna cytat Szweda, który stwierdził, ze Guardiola kupił Ferrari, a jeździł nim jak Fiatem. Dłużny katalońskiemu szkoleniowcowi nie pozostawał też Raiola.

- Myślę, że Cruyff i Guardiola powinni razem udać się do szpitala psychiatrycznego, zamknąć się tam i grać w karty. Oddaliby wielką przysługę piłce nożnej i Barcelonie - grzmiał. Później natomiast twierdził, że Guardiola "nie ma jaj", by usiąść i z nim porozmawiać.

"Chodź i spróbuj"

To właśnie niewyparzona gęba i brak respektu do ważnych person sprawiły jednak, że Raiola w ogóle pojawił się w świecie piłki.

Urodzony we włoskim Salerno Raiola, jako dziecko wraz z rodzicami przeniósł się do holenderskiego miasta Haarlem, gdzie pomagał w rodzinnej restauracji. Od początku bardzo mocno postawił na samorozwój i naukę języków. Już jako nastolatek to on był odpowiedzialny w imieniu rodziny za kontakty z bankami czy różne biznesowe rozmowy, przede wszystkim dlatego, że lepiej opanował holenderski.

Na co dzień jednak przede wszystkim pracował jako kelner. Wygadany nastolatek nie krępował się jednak, by zagadywać gości, rozmawiać z nimi o ich życiu i problemach.

Jednym ze stałych klientów restauracji był prezes lokalnego klubu, FC Haarlem. - Przychodził do nas zjeść w każdy piątek. Zawsze mu powtarzałem, że nie zna się na piłce. Pewnego dnia wziął mnie na bok i wypalił, że skoro jestem taki mądry, to niech sam spróbuję - wspominał Raiola. W ten sposób został dyrektorem sportowym zespołu. Ostatecznie jednak odszedł z klubu po tym, jak pokłócił się ze znacznie bardziej konserwatywnymi członkami zarządu.

Wrócił po prowizję

Raiola nie ma bowiem w zwyczaju chodzenia na kompromisy. Ta cecha sprawiła, że stał się niesamowicie skuteczny w swoim działaniu. Nie ma osoby, przed którą czułby respekt. Widać to zresztą po jego wyglądzie. Na wszelkie biznesowe spotkania chadza w bluzie bądź koszulce. Według niego brak garnituru daje mu przewagę, bo przez to ludzie go nie doceniają.

Mino Raiola i Zlatan Ibrahimovic (VI Images)
Mino Raiola i Zlatan Ibrahimovic (VI Images)

Tak też wyglądał na pierwszym spotkaniu z nastoletnim Zlatanem Ibrahimoviciem. Szwed, ubrany w garnitur, spodziewał się podobnie wyglądającego agenta. "Do diabła, kto to? Facet w jeansach i t-shircie Nike i ten brzuch... wyglądał jak jeden z chłopaków z Rodziny Soprano" - wspominał w swojej książce "Ibra". Sam Raiola zresztą lubi mafijne klimaty. W 2016 roku, za 7 mln funtów, kupił w Miami willę, która w przeszłości należała do Ala Capone. Drogo? Raiola na pojedynczym transferze potrafi zarobić kilka razy tyle.

Nie ma się jednak czemu dziwić, jeżeli pod jego skrzydłami znajdują się absolutnie topowi zawodnicy na świecie, z rozchwytywanym w chwili obecnej Erlingiem Haalandem na czele.

Gdy informacja o śmierci Raioli została zdementowana, w social mediach pojawiły się żarty, że powrócił, bo przypomniał sobie, że nie skasował prowizji za transfer Norwega. Oto właśnie jak jest postrzegany przez kibiców i kluby. Dla niego liczy się jednak tylko interes jego klientów. No i jego samego oczywiście.

Bartłomiej Bukowski, 
WP SportoweFakty

Czytaj także: 
Wyjechał z Polski, by bronić Ukrainy. "Dotarła tragiczna informacja"
Max Verstappen lepszy niż Robert Lewandowski. Holender zapisał się w historii

Źródło artykułu: