Raków Częstochowa wygrał 3:1 z Lechem Poznań, obronił Puchar Polski i ma szansę na historyczną, podwójną koronę w tym sezonie. Na pomeczowej konferencji prasowej Marek Papszun został oblany szampanem przez piłkarzy, którzy w szale radości wbiegli na salę. Wideo ze zdarzenia dostępne TUTAJ.
- Duma z zespołu, duma z zawodników. Sięgnęliśmy po puchar drugi raz z rzędu, co nie jest łatwe. Tę drogę trzeba przejść, a była ona ciężka - stwierdził trener Czerwono-Niebieskich.
- W dużej mierze byliśmy przygotowani na to, co się działo na boisku. Wraz ze sztabem dobrze przygotowaliśmy drużynę, to jest jedno. Natomiast drugie, to realizacja. Kluczowe było, żeby emocje utrzymać na odpowiednim poziomie i grać tak, jak zawsze. Wszyscy musieli być skuteczni - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność
Raków imponował organizacją gry i zarządzaniem meczem. Jednak Papszun nie rozpatruje swojego sposobu pracy w kategorii cudów. - Nie jestem magikiem, to nie ta branża - skwitował krótko.
Sam finał odbywał się w kiepskiej atmosferze, ponieważ policja nie wpuściła kibiców Lecha Poznań, którzy posiadali zbyt duże oprawy, miały wymiary niezgodne z wymogiem władz Warszawy. Papszun uważa, że ta sytuacja miała wpływ na odbiór finału przez widzów.
- Do takiej sytuacji nie powinno dojść. To święto piłki, grały dwie drużyny na wysokim poziomie, w tym momencie najlepsze w Polsce. Żyjemy w XXI wieku i nie możemy spowodować, by kibice nie mogli obejrzeć meczu, który może się rzadko zdarzyć. Takiego meczu może już długo nie być - ocenił.
Na trzy kolejki przed końcem sezonu PKO Ekstraklasy Raków jest liderem. Ma tyle samo punktów co drugi Lech, ale lepszy bilans meczów bezpośrednich.
Czytaj też:
Raków ma przewagę psychologiczną
Policja nie wpuściła kibiców Lecha