[tag=60879]
Tomas Petrasek[/tag] awansował z Rakowem Częstochowa z trzeciego poziomu rozgrywkowego do ekstraklasy. Teraz świętuje zdobycie drugiego Pucharu Polski po pokonaniu w finale na Stadionie Narodowym Lecha Poznań 3:1. A zaraz będzie walczyć o mistrzostwo kraju.
- Mieszkałem na osiedlu, na którym mieszka dużo kibiców Rakowa. Spotykałem ich i opowiadali mi o tym, jak w piątej lidze przegrywali mecze wynikami 0:6. I nadal jeździli za drużyną. Teraz są na salonach, a my wygrywamy - mówi z dumą.
Nie dość, że Petrasek w spektakularny sposób rywalizuje na najwyższym poziomie z Rakowem, to zapracował w tym czasie na powołania do reprezentacji Czech. Pokonał też kilka groźnych kontuzji, przez które rozważał zakończenie kariery.
- Pokonałem długą drogę. Teraz czuję się najlepiej w swoim życiu! - deklaruje.
W poniedziałek udało mu się spełnić marzenie. Przez uraz nie zagrał w ubiegłorocznym finale, w którym Raków pokonał Arkę Gdynia. Mecz rozegrano w Lublinie, ponieważ na Stadionie Narodowym w Warszawie funkcjonował wtedy tymczasowy szpital dla chorych na COVID-19.
- Wróciłem myślami do tamtego finału. Byłem na trybunie, ale wszystko bardzo dobrze pamiętam. Atmosfera w szatni teraz jest jeszcze lepsza niż rok temu. Najbardziej emocje udzieliły się Iviemu Lopezowi - zdradza kulisy z szatni.
Ogromne pustki na PGE Narodowym. Policja nie wpuszcza kibiców
"Nieodpowiedzialne decyzje". Tłumy nie weszły na finał Pucharu Polski. Minister grzmi!
ZOBACZ WIDEO: Piekielnie ważny miesiąc dla Milika. "Dwa cele są proste"