Finał Pucharu Polski skończył się skandalem. Kibice Lecha Poznań nie zostali wpuszczeni na stadion, przez flagi i w ramach protestu zrezygnowali z pojawienia się na trybunach. Zgromadzili się więc oni przed stadionem, a nad tłumem nie potrafiła zapanować policja.
Pojawiły się pogłoski o tym, że policjanci użyli gazu łzawiącego, a poszkodowane zostały nawet dzieci. Jak było naprawdę? Wiele mówią nam nagrania, które zostały umieszczone po meczu w serwisie YouTube.
Na jednym z nich widać, jak policja na koniach nie radzi sobie z zapanowaniem nad tłumem. Doszło do zamieszek i starć policji z kibicami, co można zobaczyć poniżej. Ostrzegamy jednak, że wideo zawiera wiele wulgaryzmów.
Z kolei na drugim z nich widać, jak doszło do starć z policją. Kibice rzucali w funkcjonariuszy, a ci wjechali w tłum na koniach i ich staranowali. Ponadto także bili kibiców Lecha.
Jak poinformował rzecznik prasowy KSP Sylwester Marczak, po finale Pucharu Polski zostało zatrzymanych około 20 osób, rannych zostało dwóch policjantów oraz koń, którym zajmie się weterynarz.
Powiedział on także, że do pierwszego incydentu doszło przed końcem pierwszej połowy, kiedy to kibice próbowali wedrzeć się na stadion przez parking od strony bram 10 i 11. Służby porządkowe użyły środków przymusu bezpośredniego w tym granatów hukowych oraz siły fizycznej.
Marczak zaprzeczył również pogłoskom o użyciu gazu łzawiącego, ale wyznał, że oddano salwę w powietrze z broni gładkolufowej, by uspokoić tłum.
Czytaj więcej:
Mocna odpowiedź na wpis Trzaskowskiego. Tego się nie spodziewał!
Tego zabrakło w finale. Piłkarze Lecha tłumaczą przyczyny porażki z Rakowem
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność