Guardiola niespodziewanie dostał napastnika

Getty Images /  Matthew Ashton - AMA / Na zdjęciu: Gabriel Jesus
Getty Images / Matthew Ashton - AMA / Na zdjęciu: Gabriel Jesus

Przybywając do Anglii, uchodził za ogromny talent. Nigdy jednak w pełni nie udowodnił potencjału. Gdy wydawało się, że powoli w City stawiają na nim krzyżyk, on zaczął grać jak z nut. - Nigdy nie wątpiłem w jego jakość - stwierdził Kevin de Bruyne.

22 kwietnia - media obiega informacja, że Gabriel Jesus nie znajduje się w planach Pepa Guardioli na przyszły sezon i ten jest skłonny oddać go choćby do ligowego rywala w postaci Arsenalu.

23 kwietnia Gabriel Jesus, po raz trzeci w tym roku, wybiega w  podstawowym składzie Manchesteru City na mecz ligowy i zdobywa 4 bramki z Watfordem. Od tamtej pory występuje też w dwóch kolejnych spotkaniach, w tym w półfinale Ligi Mistrzów z Realem i w każdym dopisuje na swoje konto kolejne trafienia. W sumie w ostatnich trzech meczach zebrał 6 bramek i 1 asystę.

- Nigdy nie wątpiłem w jego jakość. Jest jeszcze młody, mam nadzieję, że będę mógł z nim grać jeszcze wiele razy, bo dzięki niemu  jesteśmy lepsi - komentował świetną formę kolegi Kevin De Bruyne.

ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #6: Lewandowski jest z innej planety! Takich kozaków wcześniej nie mieliśmy

Talent nie do końca spełniony

Erling Haaland - to nazwisko spędza sen z oczu wielu piłkarskim prezesom i działaczom. Norwega w swoich szeregach widziałaby większość topowych europejskich klubów. Na ten moment najwięcej mówi się jednak o tym, że 21-latek ostatecznie trafi do Manchesteru City.

Jedną z niewątpliwych zalet takiego wyboru z perspektywy samego piłkarza wydawał się fakt, że angielski klub od momentu odejścia Sergio Aguero w zasadzie nie miał snajpera. Pep Guardiola najczęściej jako tego najbardziej wysuniętego piłkarza wystawiał któregoś z pomocników jak choćby Phil Foden czy Raheem Sterling. Można było mieć wrażenie, o istnieniu Gabriela Jesusa momentami nikt nie pamięta.

Nie tak bowiem miała się potoczyć jego kariera na Wyspach. Gdy na początku 2017 roku trafiał do Manchesteru wydawało się, że jest kwestią czasu, aż stanie się kolejną brazylijską supergwiazdą.

Tuż przed dołączeniem do zespołu "Obywateli" został bowiem uhonorowany nagrodą "Bola de Ouro" dla najlepszego piłkarza w Brazylii. Mimo zaledwie 19 lat miał wówczas olbrzymi wpływ na wywalczenie przez Palmeiras pierwszego od 22 lat mistrzostwa kraju. Wcześniej tę samą nagrodę otrzymywali też m.in. Kaka, Carlos Tevez, Ronaldinho czy Neymar.

- Guardiola mówił, że bardzo chciałby, abym przyszedł do Manchesteru, że mogę znacząco pomóc zespołowi. Byłem z tego powodu bardzo zadowolony i od tej chwili zdecydowałem, że przejdę właśnie do tego klubu - mówił po transferze Jesus.

Ostatecznie jednak, choć Jesus od tamtej pory zagrał w sumie w 232 meczach drużyny, to trudno go nazwać ważną jej częścią. Gdy bowiem policzymy minuty, to na boisku spędził niespełna 50 procent możliwego czasu gry.

Twarda szkoła

Jesus nie jest jednak typem zawodnika, który uskarżałby się na swój los. Gdy w mediach coraz głośniej jest o przyjściu Haalanda, on sam jeszcze mocniej zachęca swój klub, by ten zakupił mu konkurenta.

- Jest piłkarzem o olbrzymiej jakości, typowym egzekutorem, który strzela bramki. Jeżeli do nas przyjdzie, to będzie wielki sukces dla klubu. Kibicuję, by tak się stało - mówił niedawno Jesus.

- Bardzo podoba mi się podejście Jesusa. Jeśli nie gra, to dzień później bardzo ciężko trenuje tak, jakby był to jego ostatni trening. Będzie miał długą i piękną karierę. Jego pozytywne nastawienie i myśli ukierunkowane na pomoc zespołowi przyniosą mu wiele sukcesów - komentował z kolei niedawno Pep Guardiola.

Swój ułożony charakter zawodnik zawdzięcza przede wszystkim matce, którą zabrał ze sobą do Anglii w momencie swojego transferu. I choć wówczas kosztował 27 milionów euro, a sam co tydzień inkasował dziesiątki tysięcy, to jego budżet ograniczał się... do kieszonkowego wypłacanego przez mamę.

Pani Vera Lucia Diniz de Jesus, bo tak nazywa się matka naszego bohatera, od początku jego kariery dbała, by pensja syna wpływała na jej konto. Gabriel miał dostawać tylko tyle, ile było mu niezbędne. "By twardo stąpał po ziemi".

Twarda szkoła była konieczna, bowiem Vera Lucia musiała samotnie wychować czwórkę synów w biednej dzielnicy Sao Paulo. Jak przyznawał po latach Gabriel, jego mama jest "trudniejsza do okiwania niż jakikolwiek obrońca, z którym kiedykolwiek miał do czynienia".

Pani de Jesus pilnowała nie tylko pieniędzy syna. - Partnerki Gabriela muszą żyć zgodnie z moimi zasadami. Żadnych mocnych pocałunków. Spanie u siebie tylko raz na jakiś czas - mówiła otwarcie.

- Nigdy nie zaakceptuję, że mój syn mógłby nie szanować cudzej córki. Żaden mój syn nie zapłodni obcej kobiety. Wymagam szacunku, ponieważ wychowałam ich wszystkich sama jedynie z bożą pomocą - dodawała kobieta.

Dziś Gabriel Jesus jest w szczęśliwym związku z brazylijską influencerką Raiane Limą. Co ciekawe, na początku roku media spekulowały o tym, że Jesus zostawił na lodzie partnerkę, która spodziewa się dziecka. Bardzo szybko jednak z obu stron te rewelacje zostały zdemontowane.

Czas na radość 

Tak jak w życiu osobistym Jesus ma wszystko poukładane, tak w kwestiach sportowych wydaje się, że czekają go bardzo burzliwe tygodnie.

- Gabriel jest naszym zawodnikiem. Nie wiem, co będzie dalej i co się wydarzy, ale na razie jest zawodnikiem Manchesteru City - komentował przed kilkoma dniami Pep Guardiola.

Sam piłkarz jednak również nie śpieszy się z wyjaśnieniem swojej przyszłości. Zapytany wprost o to, czy zamierza zostać w Manchesterze City na kolejny sezon, odmówił jednoznacznej odpowiedzi. Na boisku w ostatnim czasie  robi jednak wiele, by nikt nie chciał się z nim rozstawać.

- To nie czas, by o tym myśleć. To banalna odpowiedź, ale to prawda. To najważniejszy moment sezonu. Chce się nim cieszyć i skupiać na mojej drużynie i kolegach z zespołu - powiedział zawodnik.

A powodów do radości Jesus ma ostatnio wyjątkowo dużo. Kolejne mogą dojść już wkrótce. Jego Manchester City,  po wygranej 4:3 na własnym boisku z Realem Madryt, jest bowiem bliski awansu do finału Ligi Mistrzów. Początek rewanżu w środę, 4 maja, o godzinie 21:00.

Bartłomiej Bukowski,
WP SportoweFakty

Czytaj także:
Skandaliczne słowa prezesa FIFA. Zbagatelizował cierpienie ludzi
Całe Chiny mówią o Polaku. Jego wyczyn przeszedł do historii

Źródło artykułu: