To było kuriozum - rozmowa z Piotrem Karwanem, obrońcą Górnika Łęczna

Łęczyńska drużyna przyzwyczaiła swoich kibiców, że dwukrotnie wychodzi na prowadzenie, a mecz i tak kończy się remisem. W środę Górnik przełamał tę regułę i pokonał MKS Kluczbork 2:1, dzięki czemu awansował na 14. miejsce w tabeli. Na łamach portalu SportoweFakty.pl 29-letni piłkarz drużyny z Lubelszczyzny analizuje grę swojego zespołu.

Paweł Patyra: W końcu Górnik wydostał się z strefy spadkowej...

Piotr Karwan: Na pewno gdy patrzyło się w tabelę, to nie wyglądało to dobrze, bo przed sezonem były zupełnie inne cele. Ale poszukajmy też plusów - kolejny mecz nieprzegrany, a wręcz zwycięstwo. Powoli się przebijamy, strzelamy bramki i widać już jakieś światełko w tunelu. Czujemy się zdecydowanie lepiej niż na początku rozgrywek, gdy nie wiedzieliśmy jak zacząć, jak to ugryźć. Teraz wszystko wygląda trochę lepiej.

Trudno się z tym nie zgodzić, ale przecież to już półmetek rundy jesiennej, a jesteście dopiero na 14. miejscu.

- Zgadza się. Najważniejsze jednak, żeby na koniec rozgrywek być tam, gdzie trzeba. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie tak miał wyglądać początek. Nie będziemy mówili, że było dobrze, bo było źle i nie jest łatwo wyjść z takiej sytuacji, kiedy zakłada się walkę o najwyższe pozycje, a przegrywa się trzy pierwsze mecze i zupełnie nie wiadomo dlaczego. Nie jest tak łatwo to później naprawić.

Zwycięstwo z MKS Kluczbork okupiliście sporymi męczarniami.

- Spodziewaliśmy się tego. Osobiście uważam, że są to dla nas najgorsze mecze. Drużyny z dołu tabeli, które tutaj przyjeżdżają, grają bez obciążeń, nie mają nic do stracenia. Cofają się i czekają na nasze błędy. MKS jeden wykorzystał, ale dzięki Bogu wygraliśmy mecz.

Ten błąd, który wam się przytrafił, był wręcz szkolny.

- Sporo było niedokładności i nerwowości. Nadal mamy mało punktów i trochę paraliżuje nas ta sytuacja. Nie mamy komfortu, dlatego trudno przychodzi nam zdobywanie punktów. Uważam, że jeżeli chcemy myśleć o czymś poważnym, to w naszej grze musi być zdecydowanie więcej konsekwencji.

Po raz czwarty w obecnym sezonie strzeliliście dwie bramki, ale w końcu udało się nie stracić też dwóch.

- To już było kuriozum z naszej strony. Trzy razy prowadziliśmy 1:0 i 2:1, traciliśmy bramki w końcówkach i było nerwowo. Z Kluczborkiem też niewiele brakowało, bo mogliśmy na koniec stracić gola. Myślę, że w końcu przełamaliśmy te wszystkie zmory i złe rzeczy, które ciągnęły się za nami przez parę meczów. Mam nadzieję, że już więcej to się nie powtórzy. Gdybyśmy strzelili jedną bramkę więcej, to gra wyglądałaby zupełnie inaczej. Ostatnio mieliśmy sporo sytuacji. Gdyby było 2:0 czy 3:0, to myślę, że nie byłoby takiej nerwowości i do tego też musimy dojrzeć, by w takich meczach wypracowywać sobie przewagę.

W poprzednim sezonie na początek Górnik odniósł trzy zwycięstwa, a później zdarzały się wpadki wszelakiego rodzaju.

- Dokładnie. Wystartowaliśmy bardzo dobrze i później trochę się zacięliśmy. Teraz jest zupełnie odwrotnie. Myślę, że trudno jest utrzymać przez cały sezon bardzo dobrą, równą formę i ważne jest, by w tych słabszych meczach też punktować, a kiedy przyjdzie dobra passa, trzeba ciągnąć ją jak najdłużej, nie oglądać się na nikogo i wygrywać mecze. Miejmy nadzieję, że najgorszą część tej rundy już mamy za sobą i do końca będziemy coraz mocniejsi i lepsi.

Skoro już rozmawiamy o ubiegłym sezonie, to przypomniał mi się mecz z Turem Turek z rundy jesiennej. Rywal porównywalnej klasy, co MKS Kluczbork, a jednak wtedy przegraliście i na koniec rozgrywek zabrakło tych punktów do sukcesu. W środę Górnik zwyciężył, więc może tym razem już się uda?

- Miejmy nadzieję. Przed tamtym meczem z Turem Turek było dopisywanie punktów już przed pierwszym gwizdkiem, co jest najgorszą rzeczą. Wszystkim dookoła wydaje się, że jeśli przyjeżdża tutaj taka drużyna, to będzie łatwo. Zwróćmy uwagę, że wszystkie takie mecze u nas wygrywamy po największych męczarniach. Może w III lidze zdarzały się wyższe wyniki, ale w I lidze trudno jest zupełnie zdominować przeciwnika, zdobyć przewagę i grać na spokojnie.

Komentarze (0)