W tym artykule dowiesz się o:
"Marca": Real cierpi w sąsiedztwie
To nie był udany mecz dla Realu Madryt. Po 36 minutach Królewscy przegrywali na wyjeździe z Rayo Vallecano 0:2, ale wtedy rzucili się do odrabiania strat i na przerwę schodzili przy remisie 2:2. Po zmianie stron to oni zadali cios i wydawało się, że kontrolują przebieg spotkania. Nic bardziej mylnego. Gospodarze zdołali wyrównać i mecz zakończył się rezultatem 3:3.
"Real znów cierpi w sąsiedztwie. Jak to zwykle bywa w Vallecas, Rayo doprowadza drużynę Ancelottiego do granic możliwości. Real wszedł do meczu fatalnie, a Rayo ruszyło na pełnych obrotach. Po przerwie gra wyglądała zupełnie inaczej. Skuteczny i intensywny Real Madryt utrzymywał się przy piłce, pragnąc pełnego powrotu. Rayo jednak się nie poddało. To był świetny mecz" - czytamy w dzienniku "Marca".
"As": Real uderza i daje się uderzać
"Real wrócił do meczu po początkowym prowadzeniu 2:0 świetnego Rayo, ale ostatecznie stracił punkt, który nie pozwala im spać w roli liderów. Prawie niemożliwe jest ustalenie, kiedy Madryt jest martwy, a kiedy się bawi. Łatwo było wprowadzić zamieszanie w Vallecas, gdzie przeskakiwał z jednego stanu umysłu do drugiego, z jednego stanu nastawienia do drugiego, by osiągnąć remis" - dodaje dziennik "As".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wow! Fantastyczna przewrotka w Brazylii
"Mundo Deportivo": Stracona szansa Realu
"Podopiecznym Ancelottiego w szalonym meczu nie udało się jednak zdobyć trzech punktów. Rayo prowadził 2:0, Real Madryt podwyższył na 2:3, ale drużynie z Vallecas udało się zremisować i dodać punkt przeciwko Realowi Madryt, który zmarnował szansę na objęcie prowadzenia i mógł stracić drugie miejsce na rzecz Atletico" - informuje "Mundo Deportivo".
"Sport": Real stracił prowadzenie
"Real Madryt pojechał do Vallecas, aby walczyć o szczyt tabeli La Ligi. Wiedział, jak trudne jest to przedsięwzięcie. W dniu, w którym Bellingham odwiedził najbardziej angielskie boisko w lidze, Rayo zmarnował dwa gole, a obrona Realu Madryt przekreśliła heroiczny powrót, który nie przyniósł żadnego pożytku. Ponieważ Vallecas to Wietnam. Pole, w którym bomby spadają na obszary, w których okopy są o krok i nie da się wiele zrobić" - analizuje dziennik "Sport".