W tym artykule dowiesz się o:
- Boruc? Ten pajac z Polski? Nie chcę o nim rozmawiać, nie chcę być dla was nieprzyjemny - mówił dwóm ówczesnym dziennikarzom "Przeglądu Sportowego" Michael Stewart, ponad 40-letni fan drużyny Glasgow Rangers. - Niech wraca do Polski, bo w Glasgow nie jest bezpieczny. Któregoś dnia ktoś mu coś zrobi. Ludzie mają już dość jego pajacowania i prowokacji - dodawał.
To był 2007 rok. Święta wojna katolickiego Celticu Glasgow z protestanckimi Rangersami trwała w najlepsze. A na jej froncie, w pierwszej linii walczył polski "święty bramkarz" Artur Boruc. Organizował wiele akcji zaczepnych. Zdjęcie powyżej idealnie oddaje stosunek Polaka do Rangersów. Pochodzi właśnie z derbowego meczu. Kosztowało to Polaka 500 funtów kary. Dostał za to ogromne wsparcie od kibiców Celticu.
Boruc ciągle żyje rywalizacją w Old Firm Derby. W kwietniu, gdy te dwa kluby spotkały się ponownie po kilku latach w Pucharze Szkocji, nie omieszkał tej fotografii przypomnieć na Twitterze. I znowu Rangersów niesamowicie wkurzył.
Denerwował ich i to często. I dobrze wiedział, że jak płachta na byka działają na "The Gers" [przydomek Rangersów] wszelkie katolickie gesty.
Kwiecień 2008 roku. Derby na stadionie Celticu. Gospodarze wygrali 3:2, a Boruc świętował zwycięstwo w koszulce z polskim papieżem Janem Pawłem II. "Boże błogosław papieża" - widniał napis na t-shircie.
- To nie był zły gość, oczywiście papież. Gdyby Boruc miał na koszulce "Boże błogosław Myrę Hindley", wtedy mielibyśmy problem - w taki sposób gest Polaka skomentował jego ówczesny trener Gordon Strachan. Obecny szkoleniowiec reprezentacji Szkocji słynie z dobrego humoru.
Myra Hindley w połowie lat 80 porwała i zamordowała czwórkę dzieci.
Za koszulkę oficjalnie nic Borucowi nie zrobiono. Za żegnanie się miał już kłopoty.
- Nie zamkną mnie w więzieniu za to, że wykonuję znak krzyża! - grzmiał Boruc, gdy kibice Rangersów donieśli na niego do prokuratury. To był 2006 rok, a Polak miał prowokować i celowo podburzać tłum. Do więzienia go nie zamknięto, ale ostrzeżenie i pouczenie od policji dostał.
Nie wszyscy wierzyli w szczerość tych katolickich gestów Polaka. W artykule "PS" sprzed lat Robert Grieve z dziennika "The Sun" pytał wymownie. - Manifestowanie przez Boruca swojego katolicyzmu to zwykłe zagrania pod publiczkę. Wszyscy zadajemy sobie podobne pytanie. Skoro jest taki wierzący i tak oddany sprawie, dlaczego nie wkłada koszulki z papieżem na mecze z Kilmarnock czy Motherwell?
Dzisiaj James Foster z magazynu "We Are The People" poświęconemu Rangersom mówi WP SportoweFakty tak: - Artur to prawdziwy charakter, idol dla kibiców Celticu. Często podburzał fanów Rangersów. Jestem nawet skłonny uwierzyć w to, że fankluby Rangersów w Polsce powstały właśnie jako rezultat jego grania i śpiewania dla Celticu, tej jego całej złej sławy.
Mało kto w historii rywalizacji Celticu z Rangersami był tak kontrowersyjny. Scysje miał też z piłkarzami.
Scysję z Polakiem w jednym z meczów miał na przykład Davie Weir, co widać na zdjęciu. Generalnie też Boruc starał się nie podawać piłkarzom z drugiej części Glasgow ręki. Tak to kiedyś tłumaczył w "Gazecie Wyborczej":
- A mam taki obowiązek? Nie. Nie muszę nikogo kochać. I nie kocham. Nie lubię tego klubu, tych zawodników. Koniec, kropka. Zawodnicy Rangers świrowali przez całe spotkanie, prowokowali, obrażali, dogadywali, polowali na kości, grali na nosie. A potem nagle zapałali do mnie miłością, przyszła im ochota na pojednawcze gesty? Niech nie będą śmieszni. Sezon w Szkocji trwa, jesteśmy wrogami, walczymy o mistrzostwo kraju i nie ma mowy o jakiejkolwiek sympatii. Gdybyśmy spotkali się prywatnie, gdzieś na mieście i normalnie pogadali, to na pożegnanie na pewno podałbym rękę. A tak? To nie jest mój obowiązek.
Trudno za to wytłumaczyć logicznie to, co Boruc zrobił w maju 2010 roku.
ZOBACZ WIDEO Marcin Żewłakow: Na Miliku ciąży zbyt duża presja (źródło TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
Wówczas to reprezentant Polski zaprezentował rywalom specyficzny malunek na brzuchu. Przedstawiał on małpkę wypinającą tylną część ciała. I na tej tylnej części Boruc umieścił napis "Rangers". Rzecznik stowarzyszenia kibiców Glasgow Rangers zmieszał go z błotem, nazwał bramkarza Celticu "fanatycznym błaznem". - Jego wartość spada z każdym tygodniem. Jeśli będzie grał dłużej w Celticu, będą musieli dopłacić, jeśli będą chcieli się go pozbyć - dodawał.
Artur Boruc grał w Celticu przez pięć lat (2005-2010). Dorobił się przydomku "Holy Goalie", czyli "Święty Bramkarz". Dzisiaj James Foster dodaje nam: - Zdaje się, że się uspokoił, gra w Anglii i jest z daleka od tej ostrej rywalizacji.
Mogą się w protestanckiej części Glasgow mocno zdziwić.
W sobotę o godzinie 13:00 Old Firm Derby po kilku latach przerwy wracają na ligowe boiska!