W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Polski sezon w Serie A. Nasi grali pierwszoplanowe role[/b]
To był szalony sezon w Serie A, chociaż mistrza poznaliśmy wiele kolejek przed końcem. Juventus znów nie miał sobie równych a zapowiedzi wielkich rywali o możliwej walce z Bianconerimi okazały się nic nie warte.
Rywalizacja o awans do Ligi Mistrzów i o pozostanie w lidze trwały jednak do ostatnich sekund ostatniej serii gier.
Dla nas najważniejsze jest jednak, że pierwszoplanowe role odgrywali w tych rozgrywkach Polacy. Dowód?
Jeszcze nigdy żaden nasz rodak nie był w jednym sezonie najlepszym strzelcem swojej drużyny. Teraz zdarzyło się to aż czterokrotnie, a nasi bramkarze byli klasą samą dla siebie.
Oto prawdziwe gwiazdy Serie A.
Kosmos. Trudno inaczej nazwać to, co od sierpnia do maja wyrabiał na włoskich boiskach 23-latek z Dzierżoniowa. 30 bramek we wszystkich rozgrywkach, najlepszy strzelec Genoa CFC, najlepszy strzelec Milanu, król strzelców Pucharu Włoch i już najdroższy polski piłkarz w historii.
Włosi wręcz oszaleli na punkcie Krzysztofa Piątka i nic w tym dziwnego. Nasz napastnik wszedł z bramą do włoskiej ligi. Co teraz? Sky is the limit, chociaż dla Milanu limitem jest teraz gra w Lidze Europy.
Nie jest jednak wykluczone, że przygoda Polaka z Rossonerimi zakończy się na sześciu miesiącach. Problemy finansowe mogą zmusić klub do sprzedaży najlepszych piłkarzy, a nie ma wątpliwości, kto nim jest i na kim zarobiliby najwięcej pieniędzy.
Niepewność wśród wielu polskich kibiców, obawiających się o regularną grę Wojciecha Szczęsnego w Juventusie, wygląda dziś wręcz groteskowo. Nasz bramkarz bezapelacyjnie wygrał walkę z Mattią Perinem o miejsce w "11" Juventusu i był jednym z najlepszych piłkarzy Starej Damy w ostatnim sezonie.
Szczęsny spisywał się znakomicie, wielokrotnie ratując punkty drużynie z Piemontu. To, że mistrz kraju stracił najmniej bramek w całej lidze, to ogromna zasługa Polaka, mniej linii obrony Juve, która w wielu meczach wcale nie przypominała już monolitu.
Kibice drużyny nie wyobrażają sobie, by przez kilka kolejnych lat dostępu do bramki zespołu z Turynu bronił ktokolwiek inny.
Bohater niejednoznaczny. Arkadiusz Milik miał w tym sezonie momenty fantastyczne, w których strzelał gole których nie powstydziłby się Marco Van Basten. Miał też jednak kryzysy i pomyłki, po jakich wypadało tylko zakryć twarz w dłoniach.
Ostatecznie jednak polski napastnik ma za sobą naprawdę udany sezon, który zakończył w glorii najlepszego strzelca Napoli - tylko w Serie A strzelił 17 bramek (łącznie 20).
Jeśli weźmiemy pod uwagę dwie koszmarne kontuzje kolana i fakt, że Milik ma 25 lat, ocena może być tylko pozytywna.
To był przełomowy sezon dla naszego pomocnika. Choć uwielbiał go Maurizio Sarri, dopiero Carlo Ancelotti postawił zdecydowanie na Piotra Zielińskiego, który w Serie A rozegrał aż 36 meczów, z czego 33 rozpoczął w podstawowym składzie.
Choć niektórzy wciąż narzekają na jego liczby, 6 bramek w sezonie to jego najlepsze osiągnięcie w karierze. Jego wkład w grę Napoli to jednak coś więcej niż same statystyki. Gdyby zliczyć bramki, w których Polak miał duży udział, uzbierałaby się okrągła liczba.
Bardzo udany sezon reprezentanta Polski, który stał się filarem drugiej linii drużyny ze Stadio San Paolo.
Objawienie i być może najlepszy bramkarz Serie A rundy wiosennej. Na to, co wyprawiał w niektórych meczach między słupkami Empoli, słów brakowało nawet lubujących się w ich wymyślaniu włoskim dziennikarzom.
Popisowe były jego występy przeciwko Atalancie (17 obronionych strzałów, rekord!), Fiorentinie czy Interowi. Trudno uwierzyć, że ten drugi klub trzymał go tak długo na ławce rezerwowych.
To już Polakowi chyba długo nie grozi. Choć ostatecznie Empoli spadło do Serie B, a Drągowski wróci z wypożyczenia właśnie do Florencji, nie będzie miał problemów ze znalezieniem nowego klubu, nawet z samej czołówki ligowej tabeli.
Choć wszyscy piłkarze Sampdorii Genua byli w tym sezonie w cieniu niesamowitego Fabio Quagliarelli (26 goli, król strzelców Serie A), Bartosz Bereszyński i Karol Linetty nie muszą się wstydzić ostatnich miesięcy.
Obaj rozegrali odpowiednio po 27 i 32 spotkania w Serie A. Prawy obrońca reprezentacji Polski miał świetną rundę jesienną, wiosną przyszedł kryzys, choć tylko chwilowy. Linetty prezentował równą dyspozycję, w której utrzymaniu nie pomagały problemy ze zdrowiem.
I żałujemy tylko jednego. Gdyby 24-letni pomocnik pokazywał w barwach reprezentacji Polski to, co w Genui, problem z grą drugiej linii kadry w ogóle by nie istniał.
Gdy Chievo Werona spadło do Serie B, poza tym miastem trudno było dostrzec smutek, raczej ulgę. Drużyna Domenico di Carlo grała koszmarny futbol, ale jednym z jasnych punktów był właśnie Mariusz Stępiński.
Polski napastnik strzelił w ostatnim sezonie sześć goli, co jak na jakość piłkarską partnerów i styl gry zespołu, trzeba uznać za godny wynik. Stępiński nie musi się martwić o grę w Serie B, jego odejście z Werony i dalsza gra w najwyższej klasie rozgrywkowej wydają się przesądzone.
Dodajmy, że 15 meczów w barwach Chievo rozegrał w ostatnim sezonie Paweł Jaroszyński.
To nie koniec
To nie wszyscy polscy piłkarze, którzy zagrali w ostatnim sezonie w Serie A. Podstawowym obrońcą SPAL był przecież Thiago Cionek (31 meczów), w bramce Bologni bardzo udanie prezentował się Łukasz Skorupski (38 spotkań!) a niezłe momenty we Frosinone miał Bartosz Salamon.
Kto zawiódł? Bardzo przeciętnie wyglądała gra Łukasza Teodorczyka w Udinese Calcio (16 meczów, 1 gol). Z pewnością nie tak, jeśli chodzi o indywidualne występy, swoją przygodę z Atalantą Bergamo wyobrażał sobie też Arkadiusz Reca.
Bo choć drużyna odniosła historyczny sukces i zagra w Lidze Mistrzów, reprezentant Polski nie miał w tym żadnego udziału. W całym sezonie rozegrał zaledwie... 45 minut.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Sukcesy Roberta Lewandowskiego przechodzą bez echa. Czas na nowe wyzwania?