Skoro o portugalskich nastoletnich braciach Costa mówi cała Europa, to ich kadra z automatu stała się kandydatem do medalu imprezy. Polacy przyjechali z zupełnie innymi celami, dopiero wrócili do elity i przede wszystkim chcą pozostać w europejskiej śmietance towarzyskiej.
Inauguracja pokazała, że do faworytów sporo brakuje.
Jak szybko pojawiła się nadzieja na wyrównany mecz, tak równie szybko zgasła. Biało-Czerwoni przez kilka minut byli w stanie powstrzymać portugalskie szarże. Gospodarze pogubili się w ataku, w bramce wykazał się Jakub Ałaj i po kontrach Polacy zmniejszyli straty do zaledwie jednego gola (10:9). I to by było niestety na tyle w pierwszej części.
Wystarczyła przerwa na żądanie i kolejny kilkuminutowy fragment zakończył się wynikiem... 1:9. Dostęp do bramki całkowicie zamknął wprowadzony Diogo Marques, naszym szczypiornistom powoli zaczynało brakować pomysłu na finalizację i decydowali się na nieprzygotowane albo przekombinowane rzuty. Portugalczycy szli jak po swoje, w zupełnie innym tempie rozprowadzali piłkę, Martim Costa nie tylko wchodził w każdą lukę, ale miał też oczy dookoła głowy. Do przerwy rzucił osiem goli i pewnie dołożył drugie tyle kluczowych podań. Wyróżniających się postaci było zresztą więcej, nie grzeszący wzrostem Joao Silva obsługiwał kolegów nie gorzej niż Costa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
Po polskiej stronie - przynajmniej w pierwszym kwadransie - najwięcej zależało od Jakuba Będzikowskiego, którego EHF umieścił w gronie talentów wartych obserwowania. Nowy środkowy Wybrzeża zaczął spotkanie od kilku trafień, potem zluzował go kolejny z zawodników Wybrzeża. Jakub Powarzyński coraz odważniej poczynał sobie na lewej stronie, po przerwie wspierał go Paweł Krawczyk.
Szkoda tylko, że Polacy mocno falowali i nie byli w stanie na dłużej zagrozić rywalom. W drugiej połowie zmusili do kilku błędów i zmniejszyli straty do pięciu bramek, ale wkrótce "odpowiedzieli" tym samym i wynik zbliżył się do tego z pierwszej połowy (21:11). Biało-Czerwoni przegrywali pojedynki jeden na jeden, czasem po prostu rozstępowali się przed braćmi Costa, Silvą czy Andre Sousą, nie byli w stanie odciąć skrzydłowych i kołowych. Końcowy rezultat dobrze oddaje różnicę między zespołami, choć na plus remisowy wynik po przerwie.
W kolejnych spotkaniach fazy grupowej Polacy zmierzą się z Hiszpanami i Norwegami.
Portugalia - Polska 41:31 (21:11)
Portugalia: F. Oliveira (0/9), Marques (10/30 - 33 proc.) - Souza 5, Cavalcanti, Da Rocha 4, Quieros, Pegas 5, Machado, M. Oliveira, P. Oliveira 1, F. Costa 8, M. Costa 10, Gomes 1, Teixeira 4, Melo, Brandao 1
Polska: Ałaj (5/25 - 25 proc.), Poźniak (1/21 - 5 proc.) - Karpiński, Molski 2, Wiaderny 2, Głuszczenko, Michałowicz 2, Nowak 1, Kosznik 4, Powarzyński 6, Krawczyk 1, Graczyk 2, Tomczak 3, Antolak 1, Będzikowski 4, Domagała 3