Wypalił na lotnisku, że ma... bombę. Nie było zmiłuj

To miał być niewinny żart, ale zakończył się poważnymi konsekwencjami. Trener reprezentacji Szwecji do lat 18 powiedział na lotnisku, że ma bombę. Został aresztowany.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
terminal na lotnisku w Kopenhadze Getty Images / Ole Jensen / Na zdjęciu: terminal na lotnisku w Kopenhadze
Do zdarzenia doszło na lotnisku w Kopenhadze. Jak informuje "Aftonbladet", szwedzki trener piłki ręcznej chciał zażartować i wypalił, że ma bombę. Służby wzięły jednak wszystko na poważnie i słowa oceniły jako zagrożenie bombowe. Media nie ujawniają jego personaliów.

Szwedzki trener sprawdzał swój bagaż i wtedy zapytano go, co w nim jest. Kopenhaska policja informuje, że wtedy mężczyzna odpowiedział, że była w nim bomba i dlatego został zatrzymany. Torba została zbadana, terminal ogrodzony przez policjantów, a ludzie zostali ewakuowani.

- Mogę powiedzieć, że to był głupi, niezrozumiały żart, którego w ogóle nie należy robić na lotnisku - powiedział redakcji "BT" Espen Goiksen, szef dyżuru policji w Kopenhadze. Trener szybko zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Załamany siedział na schodach, twarz chował w dłoniach.

Konsekwencje wobec szkoleniowca wyciągnęła już szwedzka federacja. Został on zawieszony w pracy ze skutkiem natychmiastowym.

- Osoba ta jest zawieszona, a jej występkiem zajmuje się policja. Dla nas najważniejsze jest to, żeby zespół i trenerzy mogli się od tego odciąć. Będziemy próbować rozwiązać ten problem - powiedział rzecznik federacji dziennikowi "Aftonbladet".

Czytaj także:
Wielki powrót do Vardaru Skopje. Mocny konkurent Jana Czuwary
Pierwszy test odmienionych Azotów. Tarnowianie nie odstawali

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×