Los bywa przekorny. Kolejny horror z udziałem beniaminka

WP SportoweFakty / Maciej Kmita / Na zdjęciu: zawodnicy Arged KPR-u Ostrovii
WP SportoweFakty / Maciej Kmita / Na zdjęciu: zawodnicy Arged KPR-u Ostrovii

Arged KPR Ostrovia zmarnowała ogromną szansę. Miała przewagę jednego zawodnika i akcję na wygranie spotkania w Kaliszu. Przegrała po rzucie karnym wykonanym po końcowej syrenie. Horror padł łupem Energi MKS-u.

Czerwone kartki, niewykorzystane rzuty karne, zmarnowane okazje i jeden bohater (mogło być ich nawet dwóch). W tym meczu było dosłownie wszystko. Z horrorem i wielkim szczęściem gospodarzy po końcowej syrenie włącznie.

Beniaminek PGNiG Superligi Mężczyzn już teraz zaskakuje. W poprzedniej kolejce wygrał po rzucie w ostatniej sekundzie Krzysztofa Misiejuka z Sandra Spa Pogonią. Teraz już bez niego (opuścił parkiet po czerwonej kartce w 50. minucie meczu) przegrał w Kaliszu po rzucie z 7. metra, który skutecznie wykonał Mateusz Góralski. Skrzydłowemu nie zadrżała dłoń. A mogła. Chwilę wcześniej to właśnie on nie wykorzystał "siódemki", a mogła ona być rozstrzygająca.

Ostrowianie zaczęli z impetem. Od prowadzenia 5:2. Ze świetnym w ataku Kamilem Adamskim. Co ciekawe, to właśnie on odchodził z Kalisza i zasilił pierwszoligową wówczas Ostrovię (przed sezonem 2021/2022). Teraz dołożył aż 10 bramek, 4 z siódemek. Wszystko przy 100-procentowej skuteczności. Czego chcieć więcej. Do przerwy nic więcej nie dało się już zrobić. 15:13 mogło zadowalać trenera Macieja Nowakowskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!

Po zmianie stron zacięta batalia trwała nadal. Do 41. minuty ze wskazaniem na przyjezdnych. Drużynę gospodarzy niejako za uszy ciągnął Góralski. To on najpierw dał remis, a po chwili Energa MKS drugi raz w tym spotkaniu wyszła na minimalne prowadzenie. Wydawało się, że kaliszanie w końcu zaczęli kontrolować przebieg zawodów. Kiedy na 27:24 trafił Miłosz Bekisz, trzy punkty były na wyciągnięcie ręki.

Późniejsze wydarzenia na parkiecie mogły wprawić w osłupienie. Co i rusz marnowane okazje. Jakby tego było mało "Góral" nie trafił z karnego. Tablica wskazała stan 27:27. Kiedy zaś płocka para odesłała na trybuny Bekisza, wydawało się, że ostrowianie zdołają zamknąć ten mecz. Mieli zresztą znakomite ku temu okazje.

Na 13 sekund przed końcem o czas poprosił Paweł Noch. Czuł, że to może być decydujący moment. Goście faulowali, co oznaczało kolejny rzut z siódmego metra. Do jego wykonania podszedł Góralski. Regulaminowy czas upłynął. Skrzydłowy utrzymał nerwy na wodzy i utonął w objęciach kolegów z zespołu. Blisko 3 tysiące kibiców na trybunach nie mogło żałować tego, co zobaczyli.

PGNiG Superliga Mężczyzn, 2. kolejka:

Energa MKS Kalisz - Arged KPR Ostrovia Ostrów Wlkp. 28:27 (13:15)

Energa MKS: Szczecina, Hrdlicka - Krępa 2, Zieniewicz 2, Kus, Drej, Pedryc, Biernacki 3, Góralski 10 (5/6), Wróbel 1, K. Pilitowski 2, M. Pilitowski 4, Kużdeba, Bekisz 4, Adamczyk.
Karne: 5/6.
Kary: 8 min. (Wróbel, M. Pilitowski, Bekisz - 2 min., Pedryc - cz.k.).
Czerwona kartka: Kamil Pedryc w 13. minucie meczu za odepchnięcie rywala w wyskoku na prostych rękach.

Arged Ostrovia: Krekora, Zimny - Adamski 10 (4/4), Urbaniak 1, Klopsteg 1, Gierak 1, Wadowski 3, Marciniak 7 (1/2), Misiejuk, Tomczak, Wojciechowski, Szpera 4, Gajek.
Karne: 5/6.
Kary: 10 min. (Misiejuk - 6 min., Gierak, Wadowski - 2 min.).
Czerwona kartka: Krzysztof Misiejuk w 50. minucie z gradacji kar.

Widzów: 2880.
Sędziowie: Leszczyński, Piechota (obaj z Płocka).

Czytaj więcej:
--> Gwiazdy błyszczały w Szczecinie
--> Trwa walka z czasem. Ukrainka na razie nie dla Młynów

Źródło artykułu: