Los bywa przekorny. Kolejny horror z udziałem beniaminka
Arged KPR Ostrovia zmarnowała ogromną szansę. Miała przewagę jednego zawodnika i akcję na wygranie spotkania w Kaliszu. Przegrała po rzucie karnym wykonanym po końcowej syrenie. Horror padł łupem Energi MKS-u.
Beniaminek PGNiG Superligi Mężczyzn już teraz zaskakuje. W poprzedniej kolejce wygrał po rzucie w ostatniej sekundzie Krzysztofa Misiejuka z Sandra Spa Pogonią. Teraz już bez niego (opuścił parkiet po czerwonej kartce w 50. minucie meczu) przegrał w Kaliszu po rzucie z 7. metra, który skutecznie wykonał Mateusz Góralski. Skrzydłowemu nie zadrżała dłoń. A mogła. Chwilę wcześniej to właśnie on nie wykorzystał "siódemki", a mogła ona być rozstrzygająca.
Ostrowianie zaczęli z impetem. Od prowadzenia 5:2. Ze świetnym w ataku Kamilem Adamskim. Co ciekawe, to właśnie on odchodził z Kalisza i zasilił pierwszoligową wówczas Ostrovię (przed sezonem 2021/2022). Teraz dołożył aż 10 bramek, 4 z siódemek. Wszystko przy 100-procentowej skuteczności. Czego chcieć więcej. Do przerwy nic więcej nie dało się już zrobić. 15:13 mogło zadowalać trenera Macieja Nowakowskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!Po zmianie stron zacięta batalia trwała nadal. Do 41. minuty ze wskazaniem na przyjezdnych. Drużynę gospodarzy niejako za uszy ciągnął Góralski. To on najpierw dał remis, a po chwili Energa MKS drugi raz w tym spotkaniu wyszła na minimalne prowadzenie. Wydawało się, że kaliszanie w końcu zaczęli kontrolować przebieg zawodów. Kiedy na 27:24 trafił Miłosz Bekisz, trzy punkty były na wyciągnięcie ręki.
Późniejsze wydarzenia na parkiecie mogły wprawić w osłupienie. Co i rusz marnowane okazje. Jakby tego było mało "Góral" nie trafił z karnego. Tablica wskazała stan 27:27. Kiedy zaś płocka para odesłała na trybuny Bekisza, wydawało się, że ostrowianie zdołają zamknąć ten mecz. Mieli zresztą znakomite ku temu okazje.
Na 13 sekund przed końcem o czas poprosił Paweł Noch. Czuł, że to może być decydujący moment. Goście faulowali, co oznaczało kolejny rzut z siódmego metra. Do jego wykonania podszedł Góralski. Regulaminowy czas upłynął. Skrzydłowy utrzymał nerwy na wodzy i utonął w objęciach kolegów z zespołu. Blisko 3 tysiące kibiców na trybunach nie mogło żałować tego, co zobaczyli.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 2. kolejka:
Energa MKS Kalisz - Arged KPR Ostrovia Ostrów Wlkp. 28:27 (13:15)
Energa MKS: Szczecina, Hrdlicka - Krępa 2, Zieniewicz 2, Kus, Drej, Pedryc, Biernacki 3, Góralski 10 (5/6), Wróbel 1, K. Pilitowski 2, M. Pilitowski 4, Kużdeba, Bekisz 4, Adamczyk.
Karne: 5/6.
Kary: 8 min. (Wróbel, M. Pilitowski, Bekisz - 2 min., Pedryc - cz.k.).
Czerwona kartka: Kamil Pedryc w 13. minucie meczu za odepchnięcie rywala w wyskoku na prostych rękach.
Arged Ostrovia: Krekora, Zimny - Adamski 10 (4/4), Urbaniak 1, Klopsteg 1, Gierak 1, Wadowski 3, Marciniak 7 (1/2), Misiejuk, Tomczak, Wojciechowski, Szpera 4, Gajek.
Karne: 5/6.
Kary: 10 min. (Misiejuk - 6 min., Gierak, Wadowski - 2 min.).
Czerwona kartka: Krzysztof Misiejuk w 50. minucie z gradacji kar.
Widzów: 2880.
Sędziowie: Leszczyński, Piechota (obaj z Płocka).
Czytaj więcej:
--> Gwiazdy błyszczały w Szczecinie
--> Trwa walka z czasem. Ukrainka na razie nie dla Młynów