Jan Klimków walczy o swoje we Francji. Na koncie obiecujący występ

WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Jan Klimków
WP SportoweFakty / Krzysztof Betnerowicz / Na zdjęciu: Jan Klimków

Choć dwa ostatnie sezony były przeciętne w jego wykonaniu, Jan Klimków przekonał do siebie Francuzów z Dunkierki. Były obrotowy Gwardii Opole próbuje nakierować karierę na właściwe tory.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze 2-3 lata temu wydawało się, że Jan Klimków na stałe wejdzie do czołówki polskich obrotowych i będzie dobijać się nawet do reprezentacji seniorów. Warunki fenomenalne - 203 cm wzrostu, trochę ponad 100 kg wagi, silny jak tur. Obył się w Superlidze, z Gwardią sięgnął po sensacyjny brązowy medal, podchody pod Klimkowa robił nawet prezes mistrzów Polski z Kielc Bertus Servaas.

- Pojawiały się propozycje z Niemiec, byłem na testach w klubie Bundesligi, ale do podpisania umowy nie doszło. Słyszałem o jakimś zainteresowaniu ze strony Duńczyków, jednak zdaniem trenera Kuptela wtedy nie byłem gotowy do wyjazdu. Kiedy dostałem ofertę z Kielc, to podpytałem o opinię znajomych, którzy dobrze znali klub i postanowiłem podziękować akurat w tamtym momencie. To też był okres, w którym w Kielcach pamiętano mój faul z półfinału Superligi, po którym dostałem czerwoną kartkę. Po roku w kolejnym spotkaniu też była napięta atmosfera, tym razem sędziowie pokazali czerwoną kartkę za faul na mnie - przypomina Klimków.

Niedługo później dobrze zapowiadająca się kariera mocno wyhamowała. Z Opola - między słowami - płynął przekaz, że Klimków nie jest tytanem pracy i decyzję o rozstaniu podjęto na dobrych kilka miesięcy przed końcem sezonu 2021/22.

- Sam nie umiem powiedzieć, czemu ostatnie dwa sezony wyglądały tak przeciętnie. Czułem, że nie gram najlepiej, ale z drugiej strony nie prezentowałem się jakoś nadzwyczajnie słabo. Może czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby odbić się i ruszyć do przodu - wyjaśnia nam Klimków i od słów przeszedł do czynów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

23-latek związał się z Dunkerque HB. To nie byle jaki klub - w przeszłości mistrzowie Francji, od dawna rywalizujący na najwyższym szczeblu. W składzie byli i aktualnie reprezentanci Francji. W dużym uproszczeniu - gigantyczny przeskok pod każdym względem.

- Wiadomo, że na początku było mi ciężko. Pierwszy wyjazd, nowy język, w dodatku na początku uczyłem się francuskiego z tłumaczeniem na angielski, a dopiero potem musiałem przełożyć to sobie na polski. Teraz potrafię już sformułować jakieś zdania, ale na szczęście dużo kolegów rozmawia po angielsku. Ucieszyło mnie, że nie było widać podziałów, nie potraktowali mnie jak nowicjusza, tylko atmosfera jest naprawdę bardzo dobra. Koledzy z szatni mówią, że wszystko wygląda lepiej niż w poprzednim sezonie, kiedy na boisku prezentowali się słabo. Doszło do zmiany trenera i wszystko mamy przygotowane w najmniejszym calu. Co do celów, to przed sezonem zobaczyliśmy planszę z rozkładem meczów i dostaliśmy wskazówki - z tymi i tamtymi macie wygrać, itd. Myślę, że spokojnie możemy celować w miejsce gwarantujące udział w pucharach - mówi Klimków.

Polak miał efektowne wejście do zespołu. Szczególnie zabłysnął w potyczce z Chambery, rzucił cztery bramki przy 100 proc. skuteczności. Niedługo potem Klimków przestał pojawiać się na boisku.

- W sparingach grałem dużo, przez kilka tygodni byłem drugim obrotowym w zespole za niedawnym reprezentantem Francji Benjaminem Afgourem. Po części był to efekt kontuzji Gabriela Nyembo. Zaprezentowałem się z dobrej strony w sparingu z Veszprem, potem przez 60 minut grałem w ataku z Chambery i zdobyłem cztery bramki. Myślę, że dla osoby dopiero wchodzącej do ligi francuskiej to naprawdę udany występ. Potem wrócił Gabriel i niestety przestałem grać. Pozostaje mi cierpliwie czekać na swoją szansę - zapowiada wychowanek Olimpu Grodków.

Pomimo gorszego okresu, Klimków nie traci optymizmu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu znalazł się w kręgu zainteresowań selekcjonera kadry Patryka Rombla.
- Cieszę się, że trener Rombel wyraził zainteresowanie moją osobą. Znalazłem się na liście rezerwowej, rozmawiałem z trenerem, zapewnił mnie, że widział moje mecze, zapytał, jak mi się wiedzie. Zdecydowanie opłacało się wyjechać, już po pierwszym okresie usłyszałem od klubowego trenera, że zrobiłem postęp. Nawet sam trening z zespołem na tym poziomie daje mi dużo. Mam kontrakt na dwa lata z opcją przedłużenia o rok, będę walczyć o swoje - zapowiada były reprezentant kraju.

ZOBACZ:
Siódemka kolejki w PGNiG Superlidze
Polskie kluby z wyróżnieniem

Komentarze (0)