MŚ w piłce ręcznej. Przykro się na to patrzyło. Katastrofalny mecz Polaków

Zamiast święta piłki ręcznej grobowa atmosfera. Polscy piłkarze ręczni zdeklasowani przez Słoweńców w kluczowym meczu mistrzostw świata 2023 (23:32). Rozgoryczeni kibice wychodzili przed końcem.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Michał Olejniczak zatrzymywany przez Słoweńców PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Michał Olejniczak zatrzymywany przez Słoweńców
Po porażce z Francją polscy piłkarze ręczni wiedzieli, że mecz ze Słowenią to rywalizacja o być albo nie być w turnieju. Wprawdzie w razie porażki nadal zachowaliby szanse na ćwierćfinał, ale byłyby zdecydowanie niższe niż w przypadku sukcesu i los nie znajdowałby się wyłącznie w ich rękach. Dla projektu Patryka Rombla był to mecz czterolecia, dla polskiej piłki ręcznej bodaj najważniejszy od igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku.

Wielu z kadrowiczów miało dobre skojarzenia ze Słowenią, to właśnie z tym rywalem zespół Rombla odniósł jak na razie najwartościowsze zwycięstwo za jego kadencji. W maju 2021 roku jedynie w wąskim gronie cieszyli się ze spektakularnej bramki Michała Daszka, bo w Opolu nie mogli pojawić się kibice. W Katowicach wsparcia nie brakowało, publiczność znowu dopisała, w Spodku wrzało.

Do podniosłej atmosfery nie dostosowała się jednak kadra. W takim spotkaniu ważyła każda akcja, a problemów co niemiara. Słoweńcom od pewnego momentu wychodziło wszystko, Polakom prawie nic. W pamięci odtwarzały się obrazy z najgorszego spotkania ostatnich lat, kiedy w trakcie Euro 2016 Biało-Czerwoni stracili szansę gry o medale po klęsce 23:37 z Chorwacją.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: treningi z nią dałyby popalić! Polska dziennikarka w formie

Kryzys rozpoczął się w 18. minucie. Wcześniej wszystko przebiegało według przewidywanego scenariusza. Słoweńcy przyspieszali grę, jak tylko mogli, Dean Bombac kręcił swoje piruety z piłką i oszukiwał obrońców, ale Biało-Czerwoni odpowiadali głównie dzięki kontrom i karnym Arkadiusza Moryty. Poza nim nie mieli niestety wiele do zaoferowania, skrzydłowy Industrii Kielce zapewnił 6 z 11 bramek przed przerwą.

Nie sprawdził się niespodziewany wariant z Tomaszem Gębalą w ataku, od miesięcy grającym głównie jako obrońca. Po 10 minutach zmienił go Szymon Sićko, ale Słoweńcy dobrze wiedzieli, czego się po nim spodziewać. Alternatyw praktycznie brak. Próby Michała Olejniczaka najczęściej kończyły się na obronie, która lepiej funkcjonowała po dużym kryzysie. Wydawało się, że dwa szybkie wykluczenia dla Blaża Blagotinseka pokrzyżują plany, stało się wręcz przeciwnie.

Biało-Czerwoni stanęli, przez 10 minut prezentowali się w ataku jakby sparaliżowała ich presja. Co innego Słoweńcy, którzy mieli dużo swobody przed bramką i błyskawicznie budowali przewagę. Jeśli akurat Bombac nie zgubił krycia, to obok czekał Aleks Vlah i nie dawał szans na interwencję. Zupełnie nie funkcjonowała bramka, Adam Morawski odbił pojedyncze rzuty. W ciągu kilkudziesięciu sekund czescy sędziowie wykluczyli Olejniczaka i Morytę, już nawet nie miał kto ratować wyniku.

Nic nie dały zmiany. Rombel sprawdził właściwie całą meczową szesnastkę. W tym czasie Słoweńcy powiększyli przewagę do sześciu bramek, 10-minutowy fragment pod znakiem polskiego bicia głową w mur wygrali.... 7:1.

Spodek stopniowo tracił nadzieję. Zresztą, jak tu wierzyć, gdy przez 10 minut nie udało się rzucić bramki, a po przerwie nie było ani trochę lepiej. Nie udało się znaleźć recepty ani na słoweńskich środkowych, ani na nieporadność w ataku. Słoweńcy czerpali pełnymi garściami z polskich błędów i pudeł, w 45. minucie prowadzili 25:15. Rozległy się pierwsze gwizdy, rozgoryczeni kibice wychodzili przed końcem.

Polacy kompletnie zawiedli w najważniejszym spotkaniu za kadencji Patryka Rombla. Nie tylko ani przez moment nie zagrozili Słoweńcom, byli po prostu o klasę gorsi.

Wiele wskazuje na to, że nim turniej na dobre się rozpoczął, to dla Polaków właściwie już się skończył. Szanse na upragniony ćwierćfinał nadal są, ale do końca MŚ 2023 trzeba wygrać wszystkie spotkania i liczyć na korzystne rozstrzygnięcia między Francją, Słowenią a Hiszpanią. Z taką grą nie ma czego szukać w elicie.

Z Katowic Marcin Górczyński, WP SportoweFakty

Polska - Słowenia 23:32 (11:17)

Polska: Morawski, Skrzyniarz - Daszek 2, Jędraszczyk, Olejniczak 3, Walczak 2, Bis, Sićko 2, Pietrasik 1, Czuwara 1, Moryto 6, Krajewski 1, M. Gębala 1, Działakiewicz 2, T. Gębala 1  Chrapkowski.
Karne: 4/4.
Kary: 10 min. (4 min. - Olejniczak, 2 min. - Walczak, Moryto, T. Gębala).

Słowenia: Lesjak, Baznik - Blagotinsek 3, Janc 5, Dolenec 7, Cehte, Kodrin 3, Źabić 1, Horzen, Mazej, Ovnicek 2, Makuc, Bombac 2, Mackovsek 2, Novak, Vlah 6.
Karne: 5/5.
Kary: 12 min. (4 min. - Blagotinsek, Zabić, 2 min. - Kodrin, Mazej).

Czy Polacy pokonają Arabię Saudyjską?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×