Znad przepaści prawie na sam szczyt. Niebywała historia kielczan [OPINIA]

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Tomasz Gębala
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Tomasz Gębala

Opuszczeni przez sponsora, zagrożeni pożegnaniem z europejską czołówką, a kto wie, może z poważną piłką ręczną. Barlinek Industria Kielce nie tylko wyszła z kryzysu finansowego, ale także była o krok od wygrania Ligi Mistrzów.

Przed turniejem finałowym w Kolonii pisaliśmy o gotowym, wręcz hollywoodzkim scenariuszu filmowym. Oczywiście, po porażce z Magdeburgiem 29:30, jest ogromny niedosyt, zwłaszcza że na kilka sekund przed końcem kielczanie mogli wyprowadzić decydujący cios. Drużyna Talanta Dujszebajewa opuszczała podium z nosami na kwintę, ale jeszcze kilka miesięcy temu tylko szaleniec mógł wierzyć w taki rozwój wypadków.

Kiedy zimą i wczesną wiosną pytaliśmy w środowisku o przyszłość kieleckiego klubu, odpowiedź była podobna i dość przygnębiająca. - Nie jest dobrze - to tylko najłagodniejsze z określeń. Minęły dobre trzy miesiące odkąd browar Van Pur wstrzymał finansowanie, z nazwy klubu zniknął człon "Łomża", z budżetu wyparowało ok. 30 proc. całości. W Europie poszła fama, że kieleckie gwiazdy zwiną manatki. Może w Polsce udałoby się jeszcze utrzymać w czołówce, a w Europie? Nie ma mowy.

Telefony rozgrzewały się do czerwoności, szczególnie podczas styczniowych mistrzostw świata głównym pobocznym tematem była przyszłość kieleckiego klubu, mówiono chociażby o wyśmienitej ofercie Picku Szeged dla klanu Dujszebajewów i górze złota na transfery dla trenera Talanta Dujszebajewa. Węgrzy obwieścili nawet rychły rozbiór Industrii Kielce, z kolei hiszpańskie media widziały już Artsioma Karaleka w Barcelonie.

Kryzysy w Kielcach nie są niczym nadzwyczajnym, zresztą jak w całej europejskiej piłce ręcznej. Jakiś czasu temu jak muchy padały czołowe hiszpańskie kluby, na kilka lat z mapy zniknął HSV Hamburg. Prezes Bertus Servaas już dwa razy ratował kielecką piłkę ręczną. Najpierw musiał obciąć kontrakty, by przetrwać. Kilkanaście miesięcy później powiało grozą po wycofaniu Vive ze sponsoringu. Wybawicielem okazała się Łomża, pod nowym szyldem mistrzowie Polski w czerwcu 2022 roku byli o krok od tytułu najlepszego zespołu Europy, przegrali z Barceloną dopiero po karnych. Servaas dobierał zawodników wedle życzeń i zbudował zawrotnie szeroką kadrę, właściwie na kilka lat do przodu.

Eldorado skończyło się już w listopadzie 2022 roku. Na znalezienie nowego sponsora tytularnego pozostało 2,5 miesiąca, chociaż jak się potem okazało, prezes Bertus Servaas kupił jeszcze trochę czasu. Niby mówiło się o jakichś rozmowach, także z zagranicznymi inwestorami, ale konkretów brakowało. Czas minął błyskawicznie i trzeba było sprzedać którąś z gwiazd, by przetrwać sezon. Padło na Nedima Remiliego, Veszprem kupiło Francuza za kilkaset tysięcy euro (a ponoć nawet milion).

W Kielcach wyszli z założenia, że negocjacje lubią ciszę i przez kilka tygodni z klubu nie wypłynął żaden komunikat, co jeszcze podsyciło plotki. W międzyczasie drużyna zrobiła co do niej należało, zapewniła sobie ćwierćfinał Ligi Mistrzów.

W połowie kwietnia kibice odetchnęli. W zaciszu gabinetów doprowadzono do finiszu rozmowy z firmą Barlinek, należącą do najbogatszego Polaka i kielczanina Michała Sołowowa. Pod nową nazwą kielczanie dostali się do najlepszej czwórki Europy, a ironią losu jest to, że zabrakło w niej... Remiliego. Francuz dał mistrzom Polski nowe życie, a Barlinek Industria wyeliminowała jego Veszprem w ćwierćfinale.

Final4 to już odrębna historia i ponowna jazda bez trzymanki. Kapitalna pierwsza połowa w półfinale z PSG i uratowany triumf po wyraźnie słabszym okresie. Kilkadziesiąt świetnych minut w finale, przerwa po interwencji medycznej na trybunach, spowodowanej zasłabnięciem polskiego dziennikarza, zmarnowane szanse i odrodzenie Magdeburga. Tak czy inaczej, w Kielcach dokonali wielkich rzeczy. Nie tylko postawili klub na nogi, ale znowu sprawili, że polska piłka ręczna znalazła się na świeczniku.

ZOBACZ:
Eksperci po meczu kielczan są zgodni
Finał Ligi Mistrzów przerwany

ZOBACZ WIDEO: Wach stanął z rywalem oko w oko. Tak się zachował

Źródło artykułu: WP SportoweFakty