Podopieczne Grzegorza Gościńskiego w ostatnim tygodniu miały niesamowite tempo. Ostatnie mecze ligowe, które rozegrały to niedzielny pojedynek z wicemistrzem Polski - Zagłębiem Lubin oraz w miniony czwartek praktycznie "w drodze" na Węgry przeprawa z olkuskim SPR-em. Mimo tego zmęczenia, lublinianki wyjechały mocno zmotywowane i bojowo nastawione do walki z przeciwnikiem, który jak same twierdziły - jest do pokonania.
W pierwszym spotkaniu III rundy Pucharu EHF na parkiecie zabrakło kontuzjowanych Małgorzaty Majerek oraz Agnieszki Tydy. Przez pierwsze minuty spotkania kilkoma trafieniami prowadziły węgierki, lecz po kwadransie SPR dorównał rywalkom i od tej pory wynik cały czas oscylował w okolicy remisu. Widać było zapartą walkę lubelskiego zespołu, gdyż po stracie bramki od razu starały się ją odrobić. Niestety od 50. Minuty meczu na parkiecie panował chaos, który pozbawił lublinianki aż trzech punktów, z tej racji w 54. Minucie było już 23:20 dla FCK Alcoa. Lubelskie zawodniczki od tej chwili zaczęły dosłownie "gonić", żeby doprowadzić przynajmniej do remisu lub jak najmniejszej różnicy bramkowej.
Tuż przed końcową syreną, kibice zgromadzeni w hali byli świadkami niesamowitego wydarzenia. Celnym rzutem do bramki z połowy boiska popisała się Izabela Puchacz ustanawiając ostatecznie wynik na 24:27.
Najwięcej bramek dla SPR-u: Włodek 6 (3 z karnych), Puchacz 5, Małek, Marzec i Rukaite po 3.