Przed tygodniem Nafciarze nie poradzili sobie na trudnym terenie w Porto, ale w drugim występie kibice mieli prawo oczekiwać kompletu punktów. Nawet pomimo że w Płocku pojawiło się solidne duńskie GOG, które aspiruje do europejskiej czołówki. Fanów wicemistrzów Polski spotkała jednak niemiła niespodzianka.
Wisła - pomimo przeciętnej postawy - prawie do końca pozostawała w grze o zwycięstwo. Mocno we znaki dał się jednak weteran Morten Olsen, na którego nie było sposobu przez kilka minut. To właśnie były mistrz olimpijski zapewnił prowadzenie 27:24 na trzy minuty przed końcem. Od tego momentu było właściwie jasne, że Nafciarzom nie uda się odnieść zwycięstwa, a sukces GOG przypieczętowali jeszcze Alexander Blonz i Emil Madsen.
Przed przerwą nie zanosiło się na taki scenariusz, dobre momenty w płockiej bramce miał Mirko Alilović. Kilka interwencji Chorwata niewiele jednak znaczyło wobec kiepskiej postawy Wisły w ataku. Swojego dnia nie miał Dmitrij Żytnikow (4/11), sytuację próbował ratować Gergo Fazekas, ale młody Węgier nie był dla Wisły tym, kim dla GOG Morten Olsen. Rutyniarz zagrał rewelacyjne zawody, nie tylko w ostatnich 10 minutach.
Orlen Wisła Płock - GOG 26:30 (13:13)