Pozostał niedosyt. Emocjonująca końcówka w wykonaniu mistrzów Polski

PAP / Piotr Polak / Trener Industrii Kielce Tałant Dujszebajew (L) podczas meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów
PAP / Piotr Polak / Trener Industrii Kielce Tałant Dujszebajew (L) podczas meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów

Podziałem punktów zakończyło się spotkanie Industrii Kielce z wicemistrzami Węgier. Kielcznie zremisowali z OTP Bank Pickiem Szeged 27:27.

Po czterech kolejkach żółto-biało-niebiescy mieli na swoim koncie cztery punkty - dwa zdobyte w Hali Legionów po fantastycznym starciu z Paris Saint-Germain i dwa wywiezione z Kolstad. Węgrzy natomiast w tegorocznej edycji rozgrywek wygrali tylko raz - z Aalborgiem, który zresztą na inaugurację okazał się lepszy od mistrzów Polski.

Szczypiorniści z Szeged szybko zwietrzyli szansę na wygranie pierwszego wyjazdowego spotkania w tym sezonie. Goście nie pozwolili kielczanom na narzucenie swojego rytmu i natychmiast poszli na wymianę ciosów. Dobry początek w szeregach żółto-biało-niebieskich zaliczył Miłosz Wałach, ale na jego obrony zareagował Roland Mikler sam kilkukrotnie zatrzymując gospodarzy.

Pierwszy kwadrans nieco lepiej zagrali miejscowi, sytuacja natomiast odwróciła się w drugiej części pierwszej partii - wtedy też Węgrzy zdołali odskoczyć na dwa trafienia. Kielczanie musieli mocno napracować się w ataku, zaczęły się ich problemy ze skutecznością. Mieli jednak sporo szczęścia, bo i goście się mylili. Rzut karny wykonany przez Arkadiusza Morytę sprawił, że do szatni gospodarze zeszli przegrywając tylko jednym trafieniem.

Przerwa się przydała - po powrocie na parkiet kielczanie mimo gry w osłabieniu szybko odrobili straty, a chwilę później to oni wyszli na prowadzenie. Trio Sićko-Nahi-Moryto sprawiło, że w 39. minucie mistrzowie Polski mieli już przewagę trzech trafień.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyskoczyła w samym kostiumie. "Odwołujemy jesień"

Wtedy też w bramce zespołu z Szeged pojawił się Emil Kheri Imsgaard - Norweg okazał się dobrym straszakiem, gospodarze zaczęli obijać słupki i poprzeczkę, a przyjezdni mogli wziąć głęboki oddech. Gdy Imsgaard dołożył skuteczne obrony, kielczanie znaleźli się w sporych tarapatach. Na domiar złego przez ostatni kwadrans musieli radzić sobie bez Szymona Sićki, który z urazem zszedł z boiska. Na dziewięć minut przed końcem Stepancić doprowadził do remisu po 23.

Kielczanie jednak błyskawicznie zareagowali, sprawy w swoje ręce wziął Karacić i zaliczył dwie dobre akcje - najpierw wykorzystał rzut karny, a następnie dobrą indywidualną akcją oszukał obrońców rywali. Znów jednak skutecznie odpowiedział Stepancić, a kolejny remis załatwił Węgrom Sebastian Frimmel.

Na nieco ponad minutę przed końcem o czas dla swojej ekipy poprosił trener Karpati. Na tablicy widniało 26:26. Goście wykorzystali szansę - Wałacha pokonał Bence Banhidi. Znakomicie odpowiedział Moryto, to jednak Wegrzy mieli piłkę i ponad dwadzieścia sekund na rozegranie ostatniej akcji. Nie wykorzystali jej.

Industria Kielce - OTP Bank Pick Szeged 27:27 (14:15)

Industria: Wałach - Olejniczak 2, Kounkoud, Sićko 5, Tournat 3, Karacić 3, Moryto 6, D. Dujshebaev, Thrastarson 1, Gębala, Karalek 3, Nahi 5

Pick: Imsgaard, Mikler - Rea, Stepancić 7, Bodo 2, Martins 3, Jelinić, Gaber, Sostarić 4, Frimmel 2, Banhidi 1, Kalarash 1, Molina, Garcianda 2, Bombac 2, Szilagyi

Czytaj też:
"Różowy październik" miesiącem świadomości raka piersi. Mistrzynie Polski zachęcają do badań

Źródło artykułu: WP SportoweFakty