Stała się wielka rzecz. Mistrzowie świata zatrzymani i to w jakim stylu!

PAP/EPA / FABIAN BIMMER / Na zdjęciu: Larsen Mensah i Borut Mackovsek
PAP/EPA / FABIAN BIMMER / Na zdjęciu: Larsen Mensah i Borut Mackovsek

Słowenia dokonała wielkiej rzeczy. W meczu o przedłużenie swojej obecności w mistrzostwach Europy ograła mistrza świata i zdecydowanego faworyta do złota na tym turnieju, Danię. Wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie.

Ostatnie spotkanie w grupie II nie miało dla Danii żadnego znaczenia poza prestiżem wygrania grupy bez straty punktowej. W przypadku reprezentacji Słowenii już tak nie było. Nasi pogromcy, dzięki ograniu Holendrów, wskoczyli na 3. miejsce, co pozwalało im powalczyć o zajęcie 5. lokaty na koniec niemieckich ME 2024.

I rzeczywiście już od początku tej rywalizacji było widać ogromną determinację ekipy dowodzonej przez Urosa Zormana. Inna sprawa, że bardzo efektownie między słupkami prezentował się Klemen Ferlin. Jego statystyki obron sięgały ponad 45 procent. Duńczycy nie zamierzali jednak ułatwiać rywalom zadania. Sprinty po stracie świadczyły o tym, że nikt tu Słoweńców nie lekceważył. W pierwszym kwadransie dwie bramki przewagi to było wszystko, na co Skandynawowie pozwolili przeciwnikowi (8:6).

W 22. minucie Niclas Kirkelokke sprawił, że Zorman jedynie schował głowę w dłoniach. Nie dowierzał, co się przed chwilą wydarzyło. Skrzydłowy Duńczyków dokonał niemal niemożliwego. Z zerowego kąta idealnie wkręcił piłkę, choć akcja wydawała się być już nie do uratowania. Wcześniej równie wysokie umiejętności pokazał Johan a Plogv Hansen. Słoweńcy grali nieco prostszy handball. Ale czy mniej skuteczny? Niezupełnie. Do przerwy prowadzili 17:14, choć mogli nawet wyżej, gdyby w końcówce nie stracili piłki i nie narazili się na zabójczą kontrę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjemne z pożytecznym, czyli obóz w ciepłych krajach sióstr Kaczmarek

Warto dodać, że samo spotkanie naprawdę mogło się podobać. Sędziowie ze Szwecji do przerwy na ławkę kar odesłali jedynie Madsa Mensaha Larsena i tylko raz wskazali na 7. metr. Po zmianie stron zespoły postanowiły dostarczyć dowodów, że poziom tego meczu zostanie utrzymany. Jako pierwszy zrobił to wprowadzony do duńskiej bramki Emil Nielsen. Wystarczyły raptem 2 interwencje tego znakomitego 26-latka, by tablica świetlna wskazała remis po 17.

Na niespełna kwadrans przed końcem Zorman poprosił o kolejną przerwę. Podrapał się po brodzie, potem po głowie i w końcu w mocnych słowach zwrócił się do drużyny, żeby brać się do roboty. Wziął to mocno do siebie Aleks Vlah. Nie dość, że zdobył urodziwą bramkę, to jeszcze wysłał na ławkę kar Henrika Jensena Mollgaarda.

Tymczasem Dania zaczęła być coraz bardziej nieskuteczna. Największy problem miał Michael Damgaard (tylko 3 celne rzuty na 12 prób - 25 proc.). W 57. minucie ruszył do kontry i mógł wyrównać stan meczu. Co prawda trafił, ale wcześniej sędziowie zagwizdali mu błąd podwójnego kozłowania. W końcówce Słoweńcy zmienili ustawienie. Zagrali na dwa koła. Z dalszej odległości uderzył Borut Mackovsek. Umieścił piłkę w siatce przy niemal 100 km/h (26:24), a zwycięstwo przypieczętował im Vlah. Ogromna niespodzianka stała się zatem fakt.

ME 2024 mężczyzn, 7. kolejka, grupa II:

Słowenia - Dania 28:25 (17:14)

Słowenia: Ferlin (10/28 - 36 proc.), Lesjak (5/12 - 42 proc.) - Marguc 1 (1/2), Dolenec 1, Cehte 3, Jovicić Slatinsek 1, Kodrin 1, Zarabec 2, Horzen 6, Bombac, Mackovsek 4, Sisko, Novak 3, Vlah 5 (0/1), Drobez, Suholeznik 1.
Karne: 1/3.
Kary: 6 min. (Kodrin, Mackovsek, Drobez - 2 min.).

Dania: N. Landin Jacobsen (4/20 - 20 proc.), Nielsen (5/16 - 31 proc.) - Kirkelokke 6, M. Landin Jacobsen 2, E. Jakobsen 2, Lauge Schmidt, Lindberg 1 (1/1), Mollgaard Jensen, Mensah Larsen 2, M. Hansen, Jorgensen 6, J. Hansen 1, Damgaard Nielsen 3, Mensing 1, Hald Jensen 1, Madsen.
Karne: 1/1.
Kary: 4 min. (Mollgaard Jensen, Mensah Larsen - 2 min.).

Sędziowie: Mirza Kurtagić i Mattias Wetterwik (obaj ze Szwecji).

Czytaj więcej:
--> Ważna deklaracja Sławomira Szmala. Tylko czy nie za późno?
--> Dzień rozstrzygnięć w mistrzostwach Starego Kontynentu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty