Ćwierćfinał to mecz o być albo nie być w turnieju. Tu nie ma półśrodków, zwycięzca bierze wszystko, przegranemu nie zostaje nic. W ćwierćfinałach nie gra się pięknie, gra się po to, by wygrać, po to, by po ostatnim gwizdku sędziego mieć na swoim koncie jedną bramkę więcej niż przeciwnicy.
Norwegowie i Słoweńcy na swoją walkę o awans do najlepszej czwórki igrzysk olimpijskich musieli czekać cały dzień, ich mecz został zaplanowany jako ostatni - wystartował dopiero o 21:30. Widzieli, jak miejsca w strefie medalowej zapewniają sobie najpierw Hiszpanie, potem Niemcy, a na końcu Duńczycy. Presja rosła z każdą godziną, nerwy się nasilały.
Kluczem w starciu Norwegów ze Słoweńcami było to, kto lepiej opanuje emocje. Obie ekipy chciały napisać historię dyscypliny w swoim kraju. Skandynawowie najwyżej w igrzyskach uplasowali się na siódmym miejscu (w Tokio w 2021 roku). Zresztą występ w Paryżu był ich dopiero trzecim na IO - zadebiutowali w 1972 roku w Monachium, a później przez 49 nie byli w stanie się na nie zakwalifikować. Słoweńcy przed przyjazdem do stolicy Francji mieli na swoim koncie trzy imprezy - Sydney (8), Ateny (11) i Rio de Janeiro (6). Półfinał to byłoby więc wielkie osiągnięcie.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"
Początek mecz, jak można się było spodziewać, był naprawdę wyrównany, zawodnicy poszli na wymianę ciosów. Wydawało się, że minimalną przewagę mają Norwegowie, ale od stanu 6:6 trzy bramki z rzędu zdobyli Słoweńcy. To nieco zaskoczyło Skandynawów, nie potrafili szybko zareagować na tę serię i przyszło im gonić wynik. Gracze Zormana grali jednak pewnie, świetnie spisywali się przede wszystkim w obronie i ze spokojem kontrolowali wynik.
Norwegowie próbowali wszystkiego, ale rywale bez większych problemów znajdowali odpowiedź na ich kąśliwe ataki. Po przerwie Vlah i spółka szybko powiększyli prowadzenie do pięciu trafień, ale wtedy otrząsnęli się Skandynawowie. Co prawda zdobyli trzy trafienia z rzędu, ale na więcej Słoweńcy im już nie pozwolili.
Trenerski kunszt pokazywał Zorman, ale na kwadrans przed końcem jego drużyna znalazła się w małych opałach - czerwoną kartkę za rzut w twarz Torbjorna Bergeruda otrzymał Dean Bombac. Słoweńcy jednak zareagowali ze spokojem, nie dali sobie wyrwać przewagi, a w końcówce już na totalnym luzie pewnie zmierzali w kierunku półfinału.
Ćwierćfinał, Paryż 2024: