Industria Kielce była murowanym faworytem do zwycięstwa z Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski. Mimo to przyjezdni w pierwszej połowie potrafili prowadzić nawet 13:11, a przez około dwadzieścia minut spotkanie było bardzo wyrównane. Dopiero później ekipa Tałanta Dujszebajewa zaczęła odskakiwać.
- Wiem, że to niezbyt dobrze brzmi, gdy jest się usatysfakcjonowanym po porażce. Natomiast biorąc pod uwagę przebieg poprzedniego spotkania z MKS Zagłębie Lublin, dla nas zdecydowanie ważniejszego, w którym byliśmy niezadowoleni z naszej postawy, to teraz wyglądało to dużo, dużo lepiej - mówił po tym meczu Kamil Adamski.
W poprzednim sezonie ostrowianie pokazali, że potrafią postraszyć największych. W ćwierćfinale fazy play-off do ostatniej minuty prowadzili z Orlen Wisłą Płock, aby przegrać minimalnie w samej końcówce.
- Oczywiście znamy swoje miejsce w szeregu w tej lidze i wiemy, że zarówno do drużyny z Kielc, jak i Płocka, przyjeżdżamy bardziej się uczyć niż wygrywać - wyjaśnił zawodnik Rebud KPR Ostrovia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
- Mimo tego trener stara się nam wpajać, że choć są to zespoły mocniejsze od nas, to przyjeżdżamy walczyć i przede wszystkim być odważni. To słowo "brave" (ang. odwaga) z ust trenera pada bardzo często - dodał.
Adamski podkreślił, że gra jego zespołu momentami wyglądała dobrze. To pozytywnie nastraja zespół przed bardzo istotnym spotkaniem z Zepter KPR Legionowo. Ten mecz odbędzie się 16 września o godz. 20:30.
Czytaj także:
- Festiwal rzutów w Kielcach. Industria przywitała się z Halą Legionów zwycięstwem
- Ogromna przepaść! Orlen Wisła zdeklasowała czwartą siłę rozgrywek