Dla żółto-biało-niebieskich pierwsze tygodnie sezonu to zawsze newralgiczny moment. Szczypiorniści Industrii Kielce w ostatnich latach średnio radzili sobie w meczach inaugurujących rozgrywki Ligi Mistrzów - szczyt formy zawsze przychodził później. Kielczanie przegrali nawet na otwarcie sezonu 2015/16, w którym przecież w imponującym stylu ostatecznie triumfowali.
W czwartkowy wieczór nikt w Kielcach nie dopuszczał jednak myśli o porażce - szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego stracili trzy ostatnie trofea na krajowym podwórku, ale na przegraną przed własną publicznością nie mogli sobie pozwolić. Tym bardziej, że w tym roku trafili do piekielnie trudnej grupy i w ostatecznym rozrachunku prawdopodobnie będzie liczył się każdy punkt, a każde zwycięstwo będzie pozwalało na wzięcie głębszego oddechu i spokój w przygotowaniach.
Żółto-biało-niebiescy zaczęli doskonale w obronie. Już w spotkaniu o Superpuchar Polski z Orlenem Wisłą Płock pokazali, że mają niezwykle mocną defensywę i w pojedynku z Chorwatami szybko chcieli to pokazać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 838 metrów pod ziemią! Niezwykła przygoda siatkarzy
Twarda obrona szybko przyniosła rezultat - gospodarze zaczęli od wyprowadzenia trzech błyskawicznych kontr i prowadzenia 3:0 - kolejno trafiali Michał Olejniczak, Benoit Kounkoud I Igor Karacić. Początek meczu zdecydowanie należał do kielczan, mieli pewną przewagę i doskonale radzili sobie z atakami rywali. Gdy w grę włączył się Matej Mandić przestało być jednak kolorowo.
Gospodarze zaczęli mieć problemy w ofensywie, a szczypiorniści z Zagrzebi dobrze to wykorzystali. Przyjezdni sukcesywnie odrabiali straty i w 20. minucie pojedynku już nic nie zostało z wcześniej wypracowanej przez kielczan zaliczki (9:9).
Na domiar złego w 24. minucie musieli sobie radzić w podwójnym osłabieniu - najpierw wykluczony został Tomasz Gębala, a po siedemnastu sekundach na ławce kar wylądował Dylan Nahi. Na szczęście dla gospodarzy, przetrwali oni trudny moment i ten fragment zakończyli remisem po 1. W końcówce mieli nawet dwie bramki przewagi, ale zagrzebianie mocno naciskali i ich próby przyniosły efekt - po trzydziestu minutach gry na tablicy wyników widniał remis po 13.
Drugą połowę goście zaczęli od wyjścia na pierwsze prowadzenie w meczu. Kielczanie błyskawicznie jednak odpowiedzieli i po chwili to oni zdołali odskoczyć na trzy bramki. Walka była jednak niezwykle zacięta i gospodarze ani przez moment nie mogli być spokojni o wynik.
W 51. minucie Filip Glavas zdobył dwudzieste drugie trafienie dla swojej ekipy (23:22). Od tego momentu żółto-biało-niebiescy grali jak z nut - zdobyli sześć bramek z rzędu, rzut karny obronił Bekir Cordalija, a trener Andrija Nikolić dwukrotnie w ciągu dwóch minut poprosił o czas dla swojej ekipy. To jednak nie wytrąciło gospodarzy z rytmu. Z nerwami za to nie radzili sobie gracze chorwackiego zespołu - do końca meczu nie zdołali rzucić bramki z gry. Udało się dopiero z rzutu karnego już po ostatnim gwizdku. Szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego zwyciężyli tym samym 30:23. Pierwszy mecz w żółto-biało-niebieskich barwach zaliczył Łukasz Rogulski. Obrotowy zdobył dwa trafienia.
Industria Kielce - HC Zagrzeb 30:23 (13:13)