Chociaż w tym sezonie obie drużyny prezentują inną dyspozycję - Energa MMTS Kwidzyn przed meczem zajmował 11. miejsce, a PGE Wybrzeże było piąte i miało pięć zwycięstw z rzędu było jasne, że derby Pomorza będą miały swój smaczek i będą wyrównane. Obie ekipy mają wiele wspólnych mianowników. Zespół z Gdańska przyjechał do Kwidzyna z Patrykiem Romblem na ławce i Michałem Peretem na kole, a w ekipie gospodarzy zagrali m.in. Jovan Milicević czy Mateusz Kosmala.
Od początku spotkanie było wyrównane, jednak na minimalne prowadzenie wyszli gdańszczanie, którzy po bramce Mikołaja Czaplińskiego prowadzili w 5 minucie 4:2. Z biegiem czasu jednak coraz lepiej zaczęli spisywać się gospodarze, którzy zdobyli trzy bramki z rzędu i gdy z siódmego metra trafił Patryk Grzenkowicz, było już 9:7 dla ekipy Bartłomieja Jaszki.
Zawodnicy Energa MMTS-u zaczęli jednak łapać kary i przez długi czas grali w osłabieniu, nawet dwuosobowym. Chociaż gospodarze grali dobrze, nie potrafili zbudować przez to swojej przewagi. Do tego po brutalnym faulu Ryszarda Landzwojczaka na Jakubie Będzikowskim, filar kwidzyńskiej obrony wyleciał z boiska na kilka minut przed końcem pierwszej połowy. PGE Wybrzeże przed przerwą znów wyszło na prowadzenie, które wynosiło nawet dwie bramki różnicy. W ciągu ostatnich sekund przed zejściem do szatni obie ekipy miały swoje szanse, ostatecznie pierwsza część meczu zakończyła się wynikiem 17:18.
Jankowski spudłował z koła W pierwszej fazie drugiej części meczu do głosu doszli gdańszczanie, u których brylował w ofensywie Jakub Będzikowski. Środkowy w 39 minucie zdobył już swoją piątą bramkę i na tablicy wyników widniał rezultat 21:25. Mogło się wydawać, że goście zaczynają kontrolować przebieg meczu, jednak Energa MMTS zaczął odrabiać straty i w końcu, gdy na 11 minut przed końcem trafił z karnego Mateusz Kosmala, był remis 28:28.
Na 10 minut przed końcem dwaj zawodnicy zespołu gospodarzy w ciągu dziesięciu sekund otrzymali dwuminutowe kary i goście znów stanęli przed okazją na powiększenie przewagi.
Mimo dwuosobowej straty, kwidzynianie nie grali na czas, jednak w końcu się to na nich zemściło i w 52 minucie Mateusz Góralski trafił na 29:31. W ważnym momencie znów ważne piłki bronił Kornel Poźniak i gdy szybkim atakiem popisał się Rafał Stępień, goście mieli już trzy bramki prowadzenia. Energa MMTS zaczął grać zbyt szybko i nerwowo, co zaczęło się mścić. Gdy na 4 minuty przed końcową syreną z karnego trafił Będzikowski, było 30:35 i tylko cud mógł uchronić Energa MMTS od porażki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
Zawodnicy z Kwidzyna się jednak nie poddawali i gdy na 130 sekund przed końcem trafił Igor Malczak, było już tylko 32:35. PGE Wybrzeże mocno spowolniło grę, choć potrzebowało tak naprawdę jednej bramki, by zamknąć mecz. Zdobył ją Ionut Stanescu i znów przewaga gości wynosiła cztery bramki różnicy. Gospodarze w samej końcówce nawet nie grali aktywną obroną i ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 34:36. Gdańszczanie wygrali szósty mecz z rzędu i awansowali na trzecie miejsce w ligowej tabeli.
Energa MMTS Kwidzyn - PGE Wybrzeże Gdańsk 34:36 (17:18)
Energa MMTS: Zakreta (1/16 - 6%), Matlęga (7/28 - 25%) - Grzenkowicz 5, Milicević 5, Bekisz 5, Kosmala 4, Malczak 4, Jankowski 4, Potoczny 3, Welcz 2, Landzwojczak 1, M.Plitowski 1 oraz K.Pilitowski, Czarnecki, Lewczyk, Chałupka.
Karne: 5/6.
Kary: 12 min.
PGE Wybrzeże: Zembrzycki (2/13 - 15%), Poźniak (12/35 - 34%) - Będzikowski 7, Góralski 5, Stanescu 4, Peret 4, Czapliński 4, Papina 3, Domagała 2, Papaj 2, Stępień 2, Tomczak 2, Niedzielenko 1 oraz Zmavc, Siekierka.
Karne: 6/8.
Kary: 6 min.