Przełamały kompleks - relacja z meczu Ruch Chorzów - Zgoda Ruda Śląska

Aż takich emocji nie spodziewali się chyba nawet sami fani Ruchu i Zgody. Ba, może tym bardziej właśnie oni, pomni ostatnich spotkań, oczekiwali łatwego zwycięstwa Zgody?



Maciej Madey
Maciej Madey

Przez ostatnie 9 lat obie ekipy mierzyły się dziewięciokrotnie i wygrywała tylko Zgoda! "Niebieskie" zdołały jedynie dwukrotnie zremisować, ale liczyły, że w końcu karta się odwróci. Mieli w tym pomóc kibice. I nie zawiedli - w sobotni wieczór hala Ruchu pękała w szwach, a donośny doping słychać było aż w Rudzie Śląskiej. Trudno było więc dziwić się przyjezdnym, że na parkiecie czuły się naprawdę nieswojo. Chorzowianki, rzecz jasna, wprost przeciwnie. - Jesteśmy kibicom bardzo wdzięczni, dzięki nim naprawdę grało się zdecydowanie łatwiej - dziękowała Natalia Szyszkiewicz.

- Wyszłyśmy na mecz nieskupione na tym, żeby walczyć na 110 procent. Bo to jest takim terenie 100 procent nie wystarcza - komentowała Barbara Jasińska. Rudzianka miała rację - wraz z koleżankami grała od początku spotkania osowiale i bez tempa, co natychmiast znalazło odzwierciedlenie w wyniku. Ruch szybko odskoczył na trzy trafienia (5:2 w 8 minucie), ale też nie zachwycał i popełniał sporo niewymuszonych błędów. Zgoda wykorzystała to i doprowadziła do wyrównania po niespełna kwadransie gry. Od tego momentu rozpoczęła się jednak koncertowa wręcz gra chorzowianek. Weronika Mieńko była bezradna zarówno przy rzutach z koła, jak i z drugiej linii, więc opiekun Zgody, Dariusz Olszewski poprosił o czas. Ale przerwa, paradoksalnie, bardziej pomogła „niebieskim”, które po chwili odpoczynku nie dały się wytrącić z rytmu i wciąż śrubowały rezultat. Do przerwy prowadziły aż siedmioma "oczkami" (18:11) i nic nie zapowiadało diametralnej zmiany boiskowych wydarzeń.

Zgoda bowiem po wznowieniu gry rzuciła się do odrabiania strat. Rudzianki rzuciły 5 goli z rzędu, a w 41 minucie przegrywały już tylko 19:21. Wtedy drugi oddech złapał Ruch i ponownie "odjechał" na dystans 3-4 bramek. Przewaga gospodyń utrzymywała się aż do 55 minuty (28:24). Wówczas przyjezdne rzuciły celnie trzykrotnie. I o mały włos spotkanie nie zakończyło się podziałem punktów. - Mieliśmy więcej pobiegać, nie dać rywalkom się przebić. Ale zdarzyła się głupia strata, na szczęście bez konsekwencji - opowiadał trener Księżyk. Owa "głupia strata" miała miejsce na 30 sekund przed końcową syreną - chorzowianki straciły piłkę pod bramką przeciwnika, Anna Świszcz popędziła w kierunku bramki i w ostatniej chwili, gdy już szykowała się do rzutu, doścignął ją blok defensywny "niebieskich". - Pokazaliśmy charakter i bardzo cieszymy się z zajmowanej pozycji - radował się prezes zwycięskiego klubu, Klaudiusz Sevković, tradycyjnie przybijający po meczu "piątki" z podopiecznymi Marcina Ksieżyka.

Ruch Chorzów - Zgoda Ruda Śląska 28:27 (18:11)

Ruch: Wasiuk, Wąż, Karwat - Brymerska, Radoszewska 3, Pawlik 9, Lanuszny 3, Szyszkiewicz 3, Sęktas 3, Lipko, Dybul 5, Rzeszutek 2.

Trener Marcin Księżyk.
Kary:16 minut

Zgoda: Mieńko, Muszioł - Gleń 9, Sikorska 1, Świszcz 4, Mrozek 6, Krzymińska 2, Kucińska 2, Obruśnik, Weselak 2, Latyshevska 1.

Trener Dariusz Olszewski.
Kary: 8 minut

Sędziowali: Grzegorz Wojtyczka (Chorzów), Marek Majka (Gliwice).
Widzów: 900.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×