Zgoda nie dała szans Startowi - relacja z meczu Start Elbląg - Zgoda Ruda Śląska

Wydawać by się mogło, że każda passa kiedyś zostaje przerwana. Udowodniły to zawodniczki Piotrcovii, które urwały punkty SPR-owi Lublin po raz pierwszy od 46 spotkań. W sobotnie popołudnie elblążanki nie potrafiły jednak zakończyć trochę nietypowej, ale jakże wymownej serii. Ostatni raz Start prowadzony przez trenera Drużkowskiego wygrał na własnym parkiecie 14 tygodni temu (3 października r. ub.) z SPR Olkusz.

Marzenia o odniesieniu zwycięstwa elblążanie muszą odłożyć do następnej kolejki, gdyż Zgoda bezproblemowo rozprawiła się z zespołem gospodyń. Start Elbląg - Zgoda Ruda Śląska 25:29 (11:16).

Tylko niepoprawni optymiści wierzyli w końcowy sukces elbląskiej siódemki, która mimo atutu własnej hali nie była typowana w roli faworytów. Drużyna z Górnego Śląska jest teoretycznie dużo silniejsza, co potwierdza wysokie miejsce w tabeli. Nie przeszkadzało to jednak kibicom w Elblągu mieć cichych nadziei na niespodziankę. Szybko zostały one rozwiane.

Tylko pierwsze kilka minut należało do gospodyń, gdy Edyta Grudka po skutecznym uderzeniu z rzutu karnego zdobyła pierwsze i ostatnie prowadzenie w meczu dla Startu. Później do ataku z całym impetem ruszyły piłkarki z Rudy Śląskiej i przejęły inicjatywę, aż do ostatnich minut meczu. Jeszcze w 5. minucie mogliśmy odnotować wyniki 1:2 dla Zgody, który nie przesądzał o ostatecznym rezultacie. Jednak kolejne upływające sekundy utwierdziły wszystkich widzów w przekonaniu, że zdobycie chociażby punktu przez elblążanki będzie bardzo trudnym zadaniem. Po pierwszym kwadransie spotkania Zgoda zdobyła czterobramkową przewagę, a na tablicy świetlnej widniał wynik 4:8. Od tego momentu podopieczne trenera Drużkowskiego zaryzykowały i zaczęły grać bardzo odważnie i agresywnie w obronie. Linia defensywna była ustawiona wysoko, w okolicach 9 metra. Ta decyzja zaskoczyła ślązaczki, bo Start zdołał odrobić część strat i zmienić wynik na 7:9 w 20. minucie spotkania. To było jednak optimum możliwości dla szczypiornistek EKS-u w pierwszej połowie. Po bramce Justyny Weselak i atomowym uderzeniu Małgorzaty Kucińskiej z drugiej linii Zgoda powróciła do wcześniejszej przewagi. Piłkarki z Elbląga ogarnięte sportową złością i bezradnością zaczęły grać coraz ostrzej. Rozgrywająca Edyta Grudka po przestrzelonym rzucie karnym niepotrzebnie naraziła się po przewinieniu na żółtą kartkę. Kilka minut później na ławkę kar trafiła Monika Pełka-Fedak, która brzydko sfaulowała Małgorzatę Krzymińską. Grając w osłabieniu Start kompletnie się pogubił, co poskutkowało całkowitą dominacją Zgody na boisku. Wynik pierwszej połowy na kilkanaście sekund przed końcową syreną ustaliła skrzydłowa Anita Sikorska, a zespół gości mógł cieszyć się z prowadzenia 16:11.

Druga połowa minęła pod znakiem eksperymentów w składzie Startu Elbląg. Szkoleniowiec EKS-u w obliczu plagi kontuzji i krótkiej ławki rezerwowych zdecydował się na odważne rozwiązania. Na boisku mogliśmy zobaczyć skrzydłową Annę Frąckiewicz, obrotową Katarzynę Szklarczuk, czy wracającą po kontuzji Yevheniye Knoroz. Te zmiany nie przyniosły większych efektów, aczkolwiek widać było w grze elblążanek więcej świeżości. Świetna postawa bramkarki Marty Miecznikowskiej oraz dynamicznej rozgrywane akcje nie pozwoliły na zdobycie chociażby kontaktowej bramki. Na kwadrans przed końcem spotkania Edyta Grudka zdecydowała się na indywidualne krycie Kucińskiej. Być może wszystkie te zabiegi byłyby skuteczne, gdyby nie przerażająca ilość błędów popełnianych przez zawodniczki Startu. Problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej strefy obronnej, faule w ataku, niedokładne podania i w końcu bezsensowne straty w znaczącym stopniu przyczyniły się do utraty kolejnych bramek. Nawet w decydujących momentach, gdy była możliwość zminimalizowania Strat, a nawet cień szansy na doprowadzenie do remisu elblążanki nie ustrzegły się fatalnych pomyłek. Zawiodły przede wszystkim w 51. minucie, gdy karami dwóch minut wykluczenia "nagrodzone" zostały piłkarki Zgody - Małgorzata Kucińska oraz Małgorzata Krzymińska. Ślązaczki pozbawione czołowych zawodniczek przestały tak skutecznie wykończać akcje. Szczypiornistki Startu na własne życzenie nie wykorzystały okazji do dogonienia rywalek w ostatnich pięciu minutach. Gospodynie stać było tylko na ustalenie wyniku zawodów. Na 40 sekund przed ostatnim gwizdkiem arbitrów Hanna Sądej zdobyła gola na 25:29.

Mecz Startu Elbląg ze Zgodą Ruda Śląska ujawnił wszystkie wady elbląskiej drużyny. Morale zawodniczek są bardzo niskie, a liczba prostych błędów przekreśla ich szansę na odniesienie sukcesu w tegorocznych rozgrywkach. Kuleje także skuteczność, a także brakuje zimnej krwi, co potwierdzają cztery niewykorzystane rzuty karne w drugiej połowie. Śmiało można powiedzieć, że gdyby nie wysoka forma Marty Miecznikowskiej, która kolejny mecz z rzędu ratuje swoje koleżanki przed katastrofalnym wynikiem, to zwycięstwo gości byłoby dużo bardziej okazałe. Obecna sytuacja jest na tyle nieciekawa, że zniechęca kibiców do odwiedzin hali przy ulicy Grunwaldzkiej w Elblągu, a ci, którzy przybyli okazywali swoją wyraźną irytację. Chyba nikt już nie wierzy w odrodzenie Startu pod wodzą trenera Drużkowskiego.

Start Elbląg - Zgoda Ruda Śląska 25:29 (11:16)

Najwięcej bramek: dla Startu - Hanna Sądej 6, Monika Pełka-Fedak, Katarzyna Stradomska i Edyta Grudka po 4; dla Zgody - Małgorzata Kucińska 7, Anna Świszcz, Justyna Weselak i Agata Cebula po 5.

Widzów: 150.

Źródło artykułu: