- Uważam, że gdyby Ivan Cupić zostawił piłkę, mogliśmy zagrać kontrę. On jednak złapał piłkę i opóźnił naszą grę. Za takie coś otrzymuje się ewidentnie dwie minuty - mówił w Wiedniu skrzydłowy reprezentacji Polski.
- Niestety, nie udało nam się rzucić takiej decydującej bramki, jak w niektórych z wcześniejszych meczach, które przegrywaliśmy, a udawało nam się remisować czy wygrywać. Szkoda, bo finał był w zasięgu. Czuję się źle potraktowany przez sędziów. Było sporo kontrowersyjnych gwizdków - dodał Tomasz Tłuczyński.
- Sam nie wiem, czego zabrakło. Czuję ogromny niedosyt po tym spotkaniu. Czuję się jakby ktoś nas oszukał. Chorwacja nie była wcale lepsza od nas. Mecz był spokojnie do wygrania. Dziwnie się po tym wszystkim czujemy - nie kryje.
W finale pocieszenia Polacy zmierzą się z Islandią. Biało-czerwoni wierzą w możliwość zrewanżowania się Wyspiarzom za porażkę w ćwierćfinale Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
- W niedzielę gramy z mocnym zespołem, który bardzo dobrze prezentuje się na tych mistrzostwach. Trzeba się zmobilizować i walczyć. Wierzę, że wywieziemy z Wiednia chociażby ten brązowy medal - kończy Tłuczyński.