Finałowa batalia w Wiedniu będzie rewanżem za zeszłoroczne mistrzostwa świata w Chorwacji, kiedy to gospodarze dopingowani przez komplet fanatycznych kibiców przegrali z reprezentacją Trójkolorowych. - Nie ma sensu wracać do tamtego meczu. To już historia. W niedzielę postaramy się napisać ją od nowa - zapowiada trener Chorwatów Lino Cervar, który na konferencji podkreślał, że w ciągu ostatnich 7 lat pracy z reprezentacją Chorwacji udało mu się zdobyć aż 6 medali najważniejszych imprez.
Do pełnej korony Cervarowi brakuje właśnie złota z Mistrzostw Europy. Bez względu na wynik końcowy EURO 2010, szkoleniowiec Chorwatów zapowiedział już wcześniej rezygnację z pracy z kadrą. Złoto europejskiego czempionatu byłoby dla tego wybitnego trenera pięknym ukoronowaniem pracy z narodową drużyną.
Francuzi jednak nie zamierzają ułatwiać zadania Chorwatom. Podczas EURO 2010 w Austrii może nie zachwycali tak jak wcześniej na Igrzyskach Olimpijskich i Mistrzostwach Świata, ale udowodnili, że są drużyną turniejową. Z meczu na mecz grają lepiej, a prawdziwym popisem była świetna druga połowa meczu półfinałowego z Islandią, w której to dominacja podopiecznych Claude'a Onesty była niepodważalna. - Mamy już tytuł mistrzów olimpijskim. Mamy też złoto na mistrzostwach świata. Co nam jeszcze pozostało do zdobycia? - pytał z uśmiechem na ustach szkoleniowiec Francuzów. - Odpowiedź jest prosta. Chcemy ustrzelić klasycznego hat-tricka. W 2008 roku mieliśmy złoto olimpijskie. Przed rokiem złoto mistrzostw świata. Teraz celujemy w złoto EURO - dodaje trener najlepszej drużyny świata.
Jednoznacznie trudno wskazać faworyta meczu finałowego. Więcej szans mimo wszystko daje się Francji. Chorwaci będą mieli za sobą kilka tysięcy fanatycznych kibiców, którzy w Wiedniu dominują na trybunach. Francję wspierać będzie zaledwie kilkuset fanów. Kibice - co pokazał zeszłoroczny finał mistrzostw świata w Zagrzebiu - meczów nie wygrywają. Liczy się walka na boisku, a ta o godzinie 17:30 w Wiener Stadthalle rozgorzeje na całego.