Nie jest tajemnicą, że wbrew przedsezonowym przewidywaniom wiślacy dysponują dosyć wąską ławką rezerwowych. Zmienników brakuje w szczególności dla Vegarda Samdahla, który zmuszony był niejednokrotnie rozgrywać całe mecze zarówno w obronie, jak i w ataku. W związku z tym pojawił się temat powrotu do Płocka Ivana Pronina. - Nic na razie o tym nie wiem. Mam ważny kontrakt do 2011 roku. Ale jeśli ktoś zadzwoni, to wszystko jest możliwe - mówi rosyjski rozgrywający, który w poprzednim sezonie był liderem Nafciarzy. Po rozstaniu z Wisłą zarzucano działaczom z Płocka, że zbyt łatwo pozwolono na zmianę barw Proninowi, który ostatecznie w St. Petersburgu trafił pod skrzydła znakomitego niegdyś rosyjskiego kołowego Dmitrija Torgovanova. Teraz Nafciarze musieliby zapłacić za byłego zawodnika Kaustika Wołgograd kwotę odstępnego, co czyni ten transfer jeszcze mniej prawdopodobnym.
Sam zainteresowany też nie rwie się do zmiany braw. - Czuję się tu bardzo dobrze. Jestem z siebie zadowolony, ale wiadomo, że zawsze może być lepiej. Awansowaliśmy do play-off. Mamy szansę na medal. Oczywiście nie liczę Czechowskich Niedźwiedzi, bo oni są poza zasięgiem. Ale co będzie po sezonie, tego nie wiem. Ponadto Rosjanin w samych superlatywach wypowiada się o swoim szkoleniowcu. - Torgovanov to jeden z młodych trenerów, który rozumie grę. Jest bardzo dobrym szkoleniowcem i praca z nim to sama przyjemność.
Przy okazji Rosjanin wspomniał kibiców Nafciarzy. - Bardzo lubię fanów z Płocka. Pozdrowienia dla wszystkich. Wierzę w chłopaków i w pierwsze miejsce na koniec sezonu - zakończył były wiślak.
Jeśli w kwestii powrotu Pronina do Wisły jest coś na rzeczy, to i tak oficjalnie dowiemy się o tym dopiero po podpisaniu umowy sponsorskiej. Zresztą podobnie jak w przypadku innych zawodników. Póki co wszelkie działania władz klubu objęte są ścisłą tajemnicą, co podobnie jak w zeszłym roku budzi kolejne wątpliwości. A tych akurat w Płocku nie brakuje.