W 1994 roku zespół TuS Walle Brema pod wodzą polskiego szkoleniowca sięgnął po Puchar Zdobywców Pucharów. Teraz po czternastu latach Krowicki triumfował z VfL Oldenburg w Challenge Cup. Nasz rodak w wywiadzie dla niemieckiej prasy odmówił jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, który sukces jest dla niego bardziej cenny.
- Oczywiście nie da się porównać tych trofeów. Chodzi o dwa zupełnie inne zespoły, w dodatku w różnych momentach europejskiej piłki ręcznej kobiet. Dla mnie ważny jest także okres, kiedy pracowałem w klubie Buxtehuder SV. Z drużyną tą w 2002 roku również dotarłem do finału. Jednak osobiście mogę powiedzieć, iż sobotni rewanż w Oldenburgu był dla mnie najwspanialszym do tej pory meczem finałowym - stwierdził Krowicki.
- Ten sukces wiele dla mnie znaczy, gdyż nigdy się go nie spodziewałem. Nie zaczęliśmy rozgrywek w roli faworyta. Mogliśmy odpaść już w pierwszej rundzie, w której zmierzyliśmy się z Trier. Potem byliśmy świadkami zaskakujących zwycięstw w Rumunii z Brăila oraz we Francji przeciwko Mérignac. Było to już coś zupełnie wyjątkowego. Mogę tylko chylić czoła przed drużyną. Dziewczyny zagrały wspaniały sezon i pokazały, że są prawdziwym zespołem. W tym także tkwił klucz do sukcesu - wyraził swoje zdanie Polak.
Krowickiemu przypomniano, iż gdy obejmował VfL Oldenburg, wspominał o chęci gry w europejskich pucharach. Wywoływało to u wielu tylko uśmiech. Polak na pytanie, czy czuje się teraz spełniony, odpowedział: - To nie jest tak. Trzeba wyznaczać sobie cele, również te bardzo ambitne. Byłem już wcześniej pewny tego, iż mogę tę drużynę prowadzić w europejksich pucharach. Jednak to, że dojdziemy do finału i tym bardziej zdobędziemy Challenge Cup, nigdy nie przeszło mi do głowy.