Bogdan Kowalczyk: Obciążenia są zbyt małe!

O sześć bramek gorsi od Stali Mielec byli w meczu sparingowym gracze Azotów Puławy. Czwarty zespół polskiej ekstraklasy tylko do przerwy prowadził z beniaminkiem wyrównaną rywalizację, w drugiej połowie do walki zabrakło sił.

- W trakcie tego okresu przygotowawczego regułą stało się, że mecze przegrywamy w samych końcówkach - tłumaczy w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Azotów, Bogdan Kowalczyk. Jego zespół na własnym parkiecie uległ niżej notowanym rywalom 28:34 mimo, iż do przerwy na tablicy świetlnej widniał zasłużony remis. - Liczne kontuzje sprawiły, że dysponuję bardzo okrojonym składem i podczas gdy inni trenerzy mają do dyspozycji osiemnastu graczy, ja muszę korzystać z dwunastki - tłumaczy doświadczony szkoleniowiec.

W meczu ze Stalą problemy kondycyjne dopadły puławian już w okolicach 35. minuty. W grze mnożyć zaczęły się indywidualne błędy, zawodnicy bardzo wolno wracali do obrony. Wszyscy w zespole opowiadają o zmęczeniu, wskazując jednak przede wszystkim na dużą ilość spotkań i wąską kadrę, a nie intensywne zajęcia z Kowalczykiem. - Proszę zapytać Grzegorza Gowina, jak musiał harować w Warszawiance - irytuje się szkoleniowiec Azotów, zapytany o kwestię obciążeń treningowych. - Moim zdaniem są one zdecydowanie za niskie - dodaje.

Zespół z Puław znów katastrofalnie zagrał w defensywie. - Nie istniała współpraca obrony z bramkarzem - przyznaje Kowalczyk. Trener zna jednak sposób, jak ten problem zaleczyć. - W obronie zagramy zdecydowanie lepiej, gdy przeciwnicy dysponować będą mocniejszymi warunkami fizycznymi - tłumaczy. - Dziś nasi gracze nie radzili sobie z niskimi i dynamicznymi szczypiornistami Stali. Gdy naprzeciwko naszych dwumetrowców staną zawodnicy wyżsi i wolniejsi od mielczan, wszystko wyglądać będzie zupełnie inaczej.

Komentarze (0)