Czas działa na naszą korzyść - rozmowa z Łukaszem Romatowskim, bramkarzem ASPR-u Zawadzkie

Z bramkarzem ASPR-u Zawadzkie, Łukaszem Romatowskim rozmawialiśmy m.in. o ostatniej ligowej porażce oraz o różnicach w pracy z zespołem trenerów Wodarskiego i Kamielina.

Krzysztof Podliński: Zacznijmy od ostatniego meczu ligowego ASPR-u. Niespodziewana porażka z Olimpią Piekary Śląskie. Dla waszych kibiców było to na pewno nie miłe zaskoczenie. Co zaważyło na zwycięstwie zespołu z Piekar Śląskich?

Łukasz Romatowski: Był to bardzo ciężki mecz. Zespół z Piekar chciał zmazać plamę z poprzedniej kolejki, kiedy to przegrał z Rudą Śląską. Uważam, że przespaliśmy pierwszą połowę, w której dominowali goście. Graliśmy zbyt indywidualnie, a piłka ręczna jest grą zespołową. W drugiej połowie goniliśmy wynik i mimo znacznej poprawy gry nie udało się nam uzyskać satysfakcjonującego rezultatu. Mecz trwa 60 minut i moim zdaniem Olimpia zasłużenie wygrała. Gratuluję im zdobycia dwóch punktów.

W tym sezonie wasza dyspozycja jest nierówna. Potraficie wygrać z silnym Wolsztyniakiem i przegrać z zespołem BKS-u Bochnia, jak weryfikuje tabela znacznie słabszym od ASPR-u. Z czego to wynika?

- Uważam, że w tym sezonie liga jest bardzo wyrównana. Oprócz zespołu z Zabrza, który jest murowanym kandydatem do awansu, każdy z każdym może toczyć wyrównane boje. Jeśli chodzi o ASPR to mamy przemeblowany skład w blisko 50% w porównaniu do ubiegłego sezonu. Trenujemy i gramy ze sobą w takim zestawieniu od niedawna. Ciężko jest, więc w tak krótkim czasie na zgranie zespołu. Myślę, że czas działa na naszą korzyść i wierzę, że może być już tylko lepiej.

Jak przyjęliście wiadomość o zmianie trenera?

- Było to dla nas zaskoczenie, gdyż dowiedzieliśmy się o tym dzień przed meczem z Końskimi. Zupełnie nikt się tego nie spodziewał. Jednak życie pisze różne scenariusze. Trener Kamielin dostał propozycję pracy w Wągrowcu i skorzystał z niej. Wszyscy szanujemy jego decyzję i życzymy mu jak najlepiej.

Stawiający pierwsze kroki w karierze trenerskiej, Adam Wodarski zastępuje niezwykle doświadczonego szkoleniowca, Giennadiya Kamelina. Jakie różnice dostrzegasz w pracy z zespołem obu trenerów?

- Trener Wodarski przyszedł do nas z zespołu Rudy Śląskiej, z którą niedawno świętował awans do I ligi. Zajęcia prowadzone przez nowego trenera są dynamiczne i różnorodne. Mamy dużo treningów ogólnorozwojowych, siłowych i rzutowych. Trener Kamielin kładł większy nacisk na taktykę. Myślę, że dalsza praca z trenerem Wodarskim będzie owocowała sukcesami.

Teraz dłuższa, dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Jak będziecie chcieli ją spożytkować?

- Mam nadzieję, że ta przerwa pozwoli na podładowanie "akumulatorów". Mamy 3 dni wolnego, spotykamy się we wtorek i zaczynamy ostro przygotowywać się do pojedynku z Rudą Śląską.

Zawadzkie to taki zespół, który co roku walczy o czołowe miejsca na zapleczu Superligi. Jaki jest, więc cel waszego zespołu w obecnym sezonie?

- Tak jak mówiłem wcześniej. Mamy dość mocno zmieniony skład w porównaniu do ubiegłego sezonu. Chcemy zająć jak najlepsze miejsce na koniec rozgrywek. W każdym meczu będziemy starać się o jak najbardziej korzystny rezultat. Wszystko zweryfikuje parkiet.

Porozmawiajmy o najbliższym przeciwniku w lidze. Czeka was wyjazd do Rudy Śląskiej. Po ostatniej porażce Grunwaldu w Chrzanowie, jesteście zdecydowanym faworytem tego pojedynku…

- Trudno mi powiedzieć czy faworytem. Zespół "Halemby" jest beniaminkiem i radzi sobie bardzo dobrze jak do tej pory. Czeka nas ciężki mecz i dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe. My będziemy starać się grać najlepiej jak potrafimy.

Zanim trafiłeś do Zawadzkiego, kawał czasu broniłeś bramki Juranda Ciechanów. Śledzisz wyniki kolegów z Ciechanowa?

- Zgadza się. Przed przyjściem do Zawadzkiego grałem 3 sezony w Ciechanowie. Udało się nam wtedy awansować do I ligi i na dłużej w niej zagościć, dlatego nadal śledzę wyniki kolegów, z którymi wcześniej grałem. Zostawiłem tam dużo serca i wylanego potu, lecz na koniec sezonu moje starania nie zostały docenione, do czego nie chcę wracać.

Komentarze (0)