Dla kielczanek sobotni mecz z AZS AWF Wrocław był doskonałą okazją do wywalczenia dwóch punktów i odskoczenia od strefy spadkowej. Mówiły o tym same zawodniczki, mówił i trener, a mimo to, gospodynie opuszczały kielecką halę ze spuszczonymi głowami.
Nieszczęścia kielczanek miały wiele twarzy. Pierwsza to ich słaba gra. KSS prowadził jedynie na początku. Po pięciu minutach było nawet 3:0 dla gospodyń, ale to jak się okazało były tylko miłe złego początki. W dalszej części meczu skuteczniejsze były akademiczki z Wrocławia. Kielczanki grały źle, notowały dużo strat, ale nie pomagała też im para sędziowska. Arbitrzy sobotniego spotkania na prawo i lewo rozdawali niezliczoną ilość dwuminutowych kar za co zebrali pokaźną porcję gwizdów i niewybrednych epitetów. W pewnym momencie nie wytrzymał też spokojny na co dzień trener KSS-u, Zdzisław Wąs, za co obejrzał z rąk arbitrów żółty kartonik.
Na domiar złego w 36. minucie plac gry musiała opuścić podstawowa bramkarka KSS, Małgorzata Kawka, która doznała groźnie wyglądającej kontuzji kolana. Jej koleżanka, Paulina Kozieł spisywała się dobrze, ale zawodziły zawodniczki z pola. Na wyróżnienie w kieleckim zespole zasługuje tylko skuteczna Katarzyna Grabarczyk.
Nic więc dziwnego, że niżej notowana ekipa z Wrocławia wciąż utrzymywała się na prowadzeniu. Kielczanki doszły rywalki na 10 minut przed końcową syreną, a chwilę potem wróciły nawet na prowadzenie, jednak ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem. A nie musiało, bo na 3 sekundy przed końcem wynik spotkania mogła zmienić Litwinka Lina Abramauskaite ,ale jej rzut trafił w poprzeczkę.
KSS Kielce - AZS AWF Wrocław 23:23 (13:16)
KSS: Kawka, Kozieł - Grabarczyk 7, Kabała 5, Rosińska 4, Kot 3, Abramauskaite 2, Gedroit 2, Pokrzywka, Lalewicz, Stradomska, Młynarczyk, Nowak.
Najwięcej dla AZS AWF: Pietras 7, Perek 4, Antoszewska 4.
Widzów: 200.