To nie jest gra dla grzecznych panienek - rozmowa z Januszem Szymczykiem, trenerem Ruchu Chorzów

Piłkarki ręczne Ruchu Chorzów plasują się obecnie na 7. pozycji. O postawie chorzowianek w tym sezonie oraz o tradycji wigilijnych spotkań w klubach specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl, opowiada Janusz Szymczyk, trener Ruchu Chorzów.

Tomasz Boryn: Połowa sezonu za nami. Pana praca chyba przyniosła efekty? Ruch chwycił wiatr w żagle. Wygrana z Piotrcovią w sparingu. Dobry występ w przegranym meczu z Zagłębiem. No i rozgromienie Zgody w ostatnią niedzielę.

Janusz Szymczyk: Na pewno tak. Dało się zauważyć, że stopniowo idziemy w górę. Już wcześniej zagraliśmy dobry mecz w Lublinie, który przeszedł bez echa, a przegraliśmy trzema bramkami. Może przy większej wierze, że ten mecz możemy wygrać, mogliśmy urwać punkt. SPR prowadził cały czas, ale końcówce nie wykorzystaliśmy karnego i sam na sam. Myślę, że sparing w Piotrcovią pokazał dziewczynom, że z silniejszymi przeciwnikami też możemy walczyć. Następny mecz z Zagłębiem to potwierdził, co prawda był to mecz przegrany, a za mecze przegrane punktów nie przyznają. No i zwycięstwo ze Zgodą, która musi się zmierzyć z przeciwnościami losu, czyli trudnościami finansowymi, ale wygraliśmy bezdyskusyjnie. Nie tylko ja to tak widziałem stojąc przy ławce. Spotkałem się z wieloma opiniami, że zagraliśmy po prostu dobry mecz. To powiedziałem dziewczynom, że złapaliśmy taki oddech i teraz trzeba te dobre rzeczy kontynuować i szlifować nasze umiejętności. Jednocześnie musimy pamiętać o tym, że wychodząc na boisko musimy się skupić i walczyć. Jeśli ktoś nie walczy to przegrywa zawsze, jeżeli ktoś walczy to przegrywa czasami.

Ostatnio zawodniczki i kibice Zgody mieli sporo pretensji, że piłkarki Ruchu grały bardzo ostro, faulowały na tzw. prostych rękach. Jednak przypominam sobie mecz sprzed tygodnia i to Zagłębie właśnie tak grało. Czy dziś piłka ręczna już tak wygląda?

- Oczywiście! Wszyscy wiemy, że piłka ręczna to twarda walka, to jest walka wręcz. Oczywiście, są jakieś normy, są przepisy których nie można przekraczać, jeśli się je przekracza to są od tego sędziowie. Natomiast to nie jest gra dla grzecznych panienek, nie raz się oberwie, nie raz zaboli i na tym rzecz polega, jeśli chce się walczyć o zwycięstwo. Jestem zdziwiony takimi opiniami, bo wszyscy wiedzą, o co w piłce ręcznej chodzi, a nie uważam, że z naszej strony była jakaś brutalność w grze, bo tego nie było.

Wszyscy skupiamy się na niepokojących wiadomościach dla śląskiego szczypiorniaka dotyczących Zgody. Jednak paradoksalnie to może być dla Ruchu szansa, bo jakieś zawodniczki mogą wzmocnić Ruch. Czy są już jakieś plany? Czy o tym się rozmawia w klubie?

- Ja o tym nie myślę. Byłbym bardzo zadowolony, gdyby Zgoda grała dalej w Superlidze. Jak pan zapewne wie, ja w Zgodzie pracowałem kilka ładnych lat. Oczywiście teraz jestem w Ruchu i całą swoją osobowością dążę do tego, żeby to Ruch odnosił zwycięstwa, także w spotkaniu ze Zgodą to było widać. Jednak nie jest mi los Zgody zupełnie obojętny. Wszyscy miłośnicy piłki ręcznej na Śląsku chcieliby, żeby ten nasz handball się tutaj rozwijał. Ja z racji tego, że byłem w ten klub zaangażowany, mam tam wielu znajomych i przyjaciół, którym dobrze życzę. Myślę, że mimo wszystko jakoś te kłopoty pokonają. Może będą mieć trochę skromniej, ale wierzę, że utrzymają się i znowu będą funkcjonować tak jak się powinno funkcjonować. Te problemy ekonomiczne dosięgają wiele klubów w piłce ręcznej czy w ogóle w sporcie. My też walczymy o każdy pieniądz. Mam jednak nadzieję, że pokonają te kłopoty i Zgoda będzie dalej istniej na mapie krajowego handballu.

Nadchodzi nowy rok. Jakie są cele Ruchu w 2011 roku? Na pewno takim celem jest wejście do fazy play-off, ale czy prócz tego są jakieś wyższe cele? Może medal albo przynajmniej najlepsza czwórka?

- Myślę, że o medalu to na razie trudno mówić. Ja po prostu tak jak pan wspomniał, przed sezonem zakładałem z naszymi działaczami, żeby wejść do ósemki. Jak już wejdziemy, to na możliwie najwyższym miejscu, bo wtedy są różne udogodnienia na przykład łatwiejszy przeciwnik. Nie zamierzam tego celu zmieniać po jednym czy drugim lepszym meczu. Spokojnie na to wszystko patrzę i chcę abyśmy utrzymywali jakiś poziom i poniżej niego nie schodzić. Nie można wymagać nie wiadomo czego, jak ktoś nie jest w stanie czegoś osiągnąć. Mierzmy to realnie. Nie ma się co zachłystywać pojedynczymi sukcesami po drodze, tylko trzeba robić swoje. Ja zacząłem pracować z dziewczynami dopiero od tego sezonu. Pewne rzeczy człowiek chce poukładać po swojemu, jeżeli chodzi o grę, personalnie czy taktycznie. Nie może istnieć trener i zespół. To musi się wszystko zazębiać. Zawsze mówię, że jak jest pięść zaciśnięta to jest dobrze, a jak są pojedyncze palce to można je łatwo wyłamać i nic z tego będzie.

Żeby to jeszcze bardziej zazębić macie dzisiaj spotkanie opłatkowe. To taka tradycja? W Piotrcovii też takie spotkania były?

- Tak, to taka tradycja. W Zgodzie z resztą też były takie spotkanie. Ja między innymi byłem inicjatorem takich spotkań razem z panem dyrektorem Szulcem. Jest to miłe i sympatyczne, bo taka jest nasza tradycja polska. My w klubie tworzymy taką rodzinę. Dzisiaj akurat mamy spotkanie opłatkowe po treningu. Dziewczyny się wyszykują i pójdziemy na wigilię.

Ostatnio bardzo dobry występ zaliczyła żeńska reprezentacja Polski. Drużyna zdobyła awans do kolejnej fazy eliminacji. Czy pan poleciłby selekcjonerowi reprezentacji jakaś swoją zawodniczkę, która w kadrze powinna się znaleźć?

- Wie pan tak realistycznie, może w przyszłości Natalia Szyszkiewicz, która gdzieś tam była w zainteresowaniu szkoleniowców reprezentacji. To dziewczyna leworęczna, a takie są w cenie. Musi być jednak trochę bardziej agresywna.

Agresywna, ale chyba zarazem trochę ostudzić emocje, bo sporo czerwonych kartek łapie?

- Tak oczywiście, niepotrzebnie nie raz dostaje te kartki. Chociaż muszę powiedzieć, \ że ostatnio jest postęp w tym kierunku. Tak mi się wydaję. Nie rezygnuje, gdy ktoś ją dotknie. Ona musi być agresywna nie tylko w obronie, ale też w ataku. Atakujący mus pokazać, że się nie boi obrońcy, że się od obrońcy nie odbije. To musi być taka pozytywna agresja. Nie chodzi o to, żeby komuś tam przywalić. I myślę, że jeśli będzie chciała popracować nad sobą to ma jeszcze spore rezerwy. Tym bardziej, że to zawodniczka leworęczna. Następną zawodniczką, którą bym polecił jest Karolina Radoszewska, choć tutaj może nie wszyscy się ze mną zgodzą. Ta zawodniczka robi postępy. Ona ocierała się o kadrę, być może wtedy było jeszcze dla niej na to za wcześnie. Musi jednak spełnić pewne warunki, o których ona doskonale wie. Ma jeszcze przed sobą kilka lat grania. Jeżeli będzie chciała i pracowała, to też ewentualnie może liczyć na powołanie.

Czego chciałby pan życzyć z okazji świąt kibicom nie tylko Ruchu, ale wszystkim kibicom piłki ręcznej w Polsce?

- Oczywiście chciałbym życzyć wszystkim kibicom wesołych, spokojnych, pogodnych świąt. I tego, żeby ten nasz handball się rozwijał. Życzę wszystkim dobrych wyników reprezentacji oraz żeby kluby odnosiły sukcesy w pucharach europejskich ku uciesze kibiców oraz żeby mogli przychodzić oglądać zacięte rywalizację. Wszystkiego najlepszego na święta i nadchodzący nowy rok.

Komentarze (0)