Zdecydowała słaba pierwsza połowa - wypowiedzi po spotkaniu KSS Kielce - Piotrcovia Piotrków Tryb.

W spotkaniu 16. kolejki PGNiG Superligi Kobiet, KSS Kielce przegrał przed własną publicznością z Piotrcovią Piotrków Tryb. 37:42. Zdaniem trenera Zdzisława Wąsa o porażce jego podopiecznych zadecydowała słaba pierwsza połowa.

Łukasz Wojtczak
Łukasz Wojtczak

Początek sobotniego pojedynku wcale nie wskazywał, że już po kilku minutach piotrkowianki uzyskają na tyle wysoką przewagę, aby utrzymać ją do końca spotkania. Jednak kielczankom w pierwszej połowie przytrafiła się prawdziwa czarna seria. W ciągu niespełna 10 minut straciły aż 9 bramek, same nie rzucając przy tym ani jednej. - Tak się zdarza. Do piątej minuty było wszystko w porządku, a potem od 5 do 15 mieliśmy duże kłopoty zarówno w ataku, jak i w obronie. Był to kolejny mecz, gdzie pierwszą połowę gramy beznadziejnie, a w drugiej zaczynamy gonić. Chyba to wszystko tkwi gdzieś w głowach zawodniczek - ocenia trener kieleckiego zespołu Zdzisław Wąs.

Po zakończeniu spotkania szkoleniowiec kielczanek nie był do końca zadowolony z postawy obu swoich bramkarek. - Bramkarki absolutnie nam dzisiaj nie pomogły, zarówno Iwona, jak i Paula, odbiły zbyt mało piłek. Były takie piłki, które decydowały, czy zespół pójdzie dalej, czy nie i gdyby te piłki były odbite, to moglibyśmy zbliżyć się nawet na dwie bramki, a wtedy nie wiadomo, jakby się ten mecz dalej potoczył - ocenia Wąs.

Trener KSS-u przyznaje, że bardzo liczył na wywalczenie dwóch punktów w tym spotkaniu. W kolejnych meczach zadanie to może być bowiem jeszcze trudniejsze. - Szkoda, że tak się stało, bo liczyliśmy, że u siebie wygramy i zdobędziemy dwa punkty, które mogą decydować o play-offach. Łatwiej też zdobywać punkty na własnym parkiecie, niż np. teraz w Elblągu, który w tej chwili zaczyna wygrywać mecz za meczem, i który pokonał niedawno mistrza Polski - kończy Wąs.

Dla szkoleniowca piotrkowianek Roberta Nowakowskiego mecz w Kielcach miał szczególne znaczenie. "Kosa" przez wiele lat reprezentował barwy Iskry i Vive Kielce, z którymi zdobywał medale mistrzostw Polski. Hala przy ulicy Krakowskiej przywołuje na myśl wiele wspomnień. - Człowiek zawsze chciałby przyjechać i odwiedzić znajomych, spotkać się z kibicami, bo zawsze w hali przy ul. Krakowskiej był dreszczyk emocji i to jest nie do zapomnienia - przyznaje Nowakowski.

Zdaniem trenera Piotrcovii jego zawodniczki zbyt szybko uwierzyły, że spotkanie jest już rozstrzygnięte i stąd w drugich 30 minutach KSS-owi udało się odrobić większość strat z pierwszej połowy. - W szatni przestrzegałem dziewczyny, żeby nie zwalniały tempa gry, bo to się zemści. Wiadomo, że każdy zespół chce wygrywać, szczególnie w domu. Druga połowa zdecydowanie pokazała, że dziewczyny z Kielc zaczęły walczyć, grać ostrzej w obronie. My tymczasem zaczęliśmy grać trochę lekceważąco, na trzy czwarte w obronie i na stojąco w ataku - ocenia Nowakowski.

Najskuteczniejsza zawodniczka na parkiecie, zdobywczyni 14 bramek Agata Wypych, zwraca natomiast uwagę, że słabsza druga połowa w wykonaniu piotrkowianek mogła również wynikać ze zmęczenia. Kalendarz spotkań Piotrcovii jest ostatnio bardzo napięty. - W drugiej połowie miałyśmy trochę problemów z powrotem do obrony. Może to nie jest usprawiedliwienie, ale był to nasz trzeci mecz w ciągu tygodnia. Mamy też trochę okrojony skład. Ważne, że wygrałyśmy i to się liczy, bo ostatnio z naszym graniem było różnie i obawiałyśmy się tego meczu. Wiedziałyśmy, że zespół kielecki jest na swoim parkiecie naprawdę mocny - mówi rozgrywająca.

W 17. kolejce PGNiG Superligi Kobiet, KSS zmierzy się w Elblągu ze Startem, a Piotrcovia będzie podejmowała Politechnikę Koszalińska.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×