Lars Walther: Gratulacje dla Francji

Obie drużyny przez całe dwa tygodnie prezentowały najrówniejszy i najbardziej nowoczesny handball. Nic dziwnego, że Dania i Francja spotkały się w finale mistrzostw świata. Ale tutaj zwycięzca mógł być tylko jeden.

W tym artykule dowiesz się o:

-Mimo, że moi rodacy musieli uznać wyższość Francji, to bez cienia wątpliwości był to wspaniały mecz - mówi Lars Walther, trener Orlen Wisły Płock. W 25. minucie Skandynawowie przegrywali 10:14 i wydawało się, że Francuzi nie wypuszczą już zwycięstwa z rąk. Ale w drugiej części gry widzieliśmy już inną Danię -Moi rodacy na początku spotkania okazali Francji trochę za dużo respektu i być może z tego powodu nie mogli znaleźć płynności w grze. Gdy podopieczni Ulrika Wilbeka zaczęli przegrywać czterema bramkami, coś się w nich rozluźniło. Zawodnicy nagle uświadomili sobie, że są w stanie grać na poziomie Francuzów i zaczęli wierzyć w niemożliwe. Widać było, że po przerwie Skandynawowie jakby znaleźli już swój rytm gry. Wyprowadzali kontry, zaczęli trafiać skrzydłowi - Ale Francja tradycyjnie już grała fantastycznie w obronie, która sprawiała Danii wiele problemów. Musieliśmy się naprawdę napracować przy każdym zdobytym golu. Znakomicie prezentował się Mikkel Hansen, ale kiedy trener Claude Onesta zarządził indywidualne krycie, wtedy moi rodacy zaczynali grać bardzo statycznie i nie potrafili znaleźć swojej koncepcji gry. Duńczyków w grze utrzymywał Landin Jacobsen - kontynuuje duński szkoleniowiec Nafciarzy.

O porażce mistrzów Europy z 2008 roku zadecydowały szczegóły. Kto wie, jakby potoczyło się spotkanie, gdyby w jednej z ostatnich akcji dogrywki podanie Bo Spellerberga znalazło adresata.- Ciężko mi to przyznać, ale jednak wygrała drużyna lepsza. Francuzi grali bardzo cierpliwie, wykorzystali swoje wielkie doświadczenie i zasłużyli na zwycięstwo . Warto w tym momencie zauważyć, że Le Bleus w całym spotkaniu wyprowadzili tylko jedną kontrę, a podopieczni Ulrika Wilbeka aż dziesięć. Francuzi nie spieszyli się z rozgrywaniem piłki, ale za to robili to bardzo precyzyjnie i skutecznie.

Ten mecz był pojedynkiem strzeleckim między Nikolą Karabaticiem oraz Mikkelem Hansenem. Obaj zdobyli po dziesięć bramek i gdy kolegom nie szło, nie bali się wziąć odpowiedzialności rzutowej na siebie. Bez wątpienia rozgrywający Montpellier i MVP turnieju potwierdził swoją klasę, natomiast gwiazda Hansena w Szwecji dopiero rozbłysła na dobre. Podobnie zresztą jak bramkarza Nikla Landina Jacobsena (41 proc. skuteczności), który w finale przyćmił nawet legendarnego już Thierrego Omeyera (24. proc) -Faktycznie, Omeyer nic nie pokazał wielkiego na początku meczu, ale kiedy trzeba było to tylko potwierdził, że jest jednym z najlepszych na swojej pozycji - komplementuje najlepszego bramkarza turnieju Walther.

- Gratuluję Francji zwycięstwa, natomiast moim rodakom mogę tylko powiedzieć, że jestem z nich bardzo dumny - kończy szkoleniowiec trzeciej drużyny w Polsce.

Komentarze (0)