Cezary Winkler: Przegraliśmy na własne życzenie

W sobotni wieczór szczypiorniści NMC Powenu Zabrze doznali sensacyjnej porażki w wyjazdowym spotkaniu ze Stalproduktem BKS Bochnia. - Porażka w Bochni, to tylko i wyłącznie nasza wina - stwierdził golkiper ekipy z Zabrza, Cezary Winkler.

Podopieczni Krzysztofa Przybylskiego przyjechali do Bochni na spotkanie z miejscowym Stalproduktem BKS w roli zdecydowanego faworyta. Dość powiedzieć, że przystępując do pojedynku mieli na koncie niesamowitą serię czternastu ligowych zwycięstw z rzędu, to w pierwszej potyczce rozgromili bochnian aż 32:19. Dlatego też końcowy wynik rewanżowego spotkania (29:28 dla Stalowców) musiał być dla zabrzańskich szczypiornistów i kibiców ogromnym szokiem.

- Przede wszystkim chciałem pogratulować zespołowi z Bochni, bo swoją postawą na prawdę zasłużyli na to zwycięstwo. Przegraliśmy to spotkanie i jak każdego sportowca walczącego o zwycięstwa, ta porażka będzie nas boleć - powiedział zaraz po meczu golkiper zabrzańskiego zespołu Cezary Winkler.

Doświadczony bramkarz spotkanie z bocheńskim zespołem rozpoczął na ławce rezerwowych, lecz po kilku nieskutecznych interwencjach Sebastiana Kickiego został szybko desygnowany do gry. Popularny "Walter" musiał jednak przedwcześnie opuścić parkiet, gdyż w 42. minucie podczas jednej z interwencji niefortunnie uderzył plecami w słupek. - Nie mogłem oddychać, zabrakło mi po prostu tchu, więc nie było sensu osłabiać drużyny i trzeba było szybko dokonać zmiany - wyznał Winkler.

Wychowanek chorzowskiego MKS Zrywu przyczyn porażki w pojedynku z podopiecznymi Ryszarda Tabora upatrywał w braku koncentracji i niskiej skuteczności w końcowych fragmentach spotkania.

- Przegraliśmy tak naprawdę na własne życzenie, bo mieliśmy dużą ilość czystych niewykorzystanych sytuacji w samej końcówce meczu. Był rzut karny, była kontra na 10 sekund przed zakończeniem spotkania, oba te rzuty nie trafiły nawet w bramkę, więc co tu dużo mówić... Do tego doszły jeszcze dwie sytuacje z obrony, gdy rywale dwukrotnie dogrywali piłkę na koło, w tym raz Misiewicz podał z zerowego kąta do leżącego już prawie na parkiecie Woynowskiego. Takie sytuacje nie powinny się nam przytrafiać, tym bardziej że miały miejsce w ostatnich sześciu czy siedmiu minutach meczu - powiedział 41-letni golkiper NMC Powenu, dodając: - Trzeba teraz uderzyć się w pierś, bo to że ponieśliśmy porażkę, to tylko i wyłącznie nasza wina.

Szansę na rehabilitację za niespodziewaną porażkę szczypiorniści z Zabrza będą mieli już w najbliższą sobotę, gdy w kolejnym wyjazdowym pojedynku podejmą znajdujący się w coraz wyższej formie KS Czuwaj POSiR Przemyśl.

Komentarze (0)