Przyświeca nam dewiza - dwie historie, jedna przyszłość - po konferencji prasowej klubu SPR Spójnia Wybrzeże

Po sobotnim meczu SPR-u Spójni Wybrzeże Gdańsk odbyła się konferencja prasowa, na której prezes gdańskiego klubu - Ryszard Gauden, wiceprezes - Zbigniew Trzoska oraz trener - Marek Mońko tłumaczyli powody zmiany nazwy i powiedzieli o przyszłości.

O aktualnej sytuacji gdańskiego klubu wypowiedział się prezes gdańskiego klubu, Ryszard Gauden. - Chcieliśmy poinformować, że pomimo różnych problemów udaje nam się prowadzić klub z wynikiem takim, jaki figuruje w tabeli - powiedział Gauden, który wypowiedział się też o nowej umowie sponsorskiej z Zakładem Utylizacyjnym. - Udało nam się uzyskać pewną stabilność finansową poprzez to, że Zakład Utylizacyjny w Gdańsku-Szadółkach został jednym z naszych sponsorów głównych. W dalszym ciągu wysiłkiem całego zarządu staramy się pozyskać kolejnych sponsorów i nam się to udaje. Obyśmy mogli w niedługim czasie nie tylko ubiegać się o I ligę, ale i w niej egzystować - dodał prezes.

Ryszard Gauden powiedział także o zmianie nazwy z SHC Wybrzeże, na SPR Spójnia Wybrzeże. - Sytuacją, która budzi zamieszanie wśród kibiców, jest kwestia zmiany nazwy, którą możemy wytłumaczyć w taki sposób, że naszym zadaniem była reaktywacja piłki ręcznej w Gdańsku, a nie reaktywacja któregoś z klubów, a nie chcieliśmy dołączyć do istniejących klubów - powiedział. - Chcemy reaktywować piłkę ręczną w Gdańsku nawiązując do tradycji Spójni i Wybrzeża, a w składzie zarządu jest dwóch byłych zawodników Spójni i dwóch zawodników Wybrzeża, natomiast ja jestem byłym zawodnikiem Spójni i AZS-u. Jeden z naszych założycieli obiecał finansowanie na wysokim poziomie finansowym pod warunkiem, że stowarzyszenie przyjmie nazwę Wybrzeże. Jak się okazuje deklaracje nie były w pełni zrealizowane, bo osoba chcąca nam pomóc nie mogła zrobić więcej, niż była w stanie. W takiej sytuacji podjęliśmy decyzję, że wrócimy do pierwotnej koncepcji i przejdziemy do nazwy Spójnia Wybrzeże Gdańsk - przyznał Gauden.

O sytuacji zmiany klubu wypowiedział się także wiceprezes Zbigniew Trzoska. - Nie jest to nowy podmiot, który ma podkreślić zaangażowanie całego środowiska piłki ręcznej w naszym mieście, a po prostu zmieniona nazwa z SHC Wybrzeże, ciągle są ci sami członkowie stowarzyszenia - przyznał. - Nam chodzi przede wszystkim o istnienie piłki ręcznej, aby młodzież miała gdzie realizować swoje zainteresowania i chcemy aby grupa seniorska grała na odpowiednim poziomie bez opuszczania swojego miasta. Nie będziemy się nigdzie spieszyć, zagramy na tyle, na ile będzie nam pozwalał budżet. Swoje liczne kontakty wykorzystuje Damian Wleklak, aby młodzież chcąca studiować w Gdańsku przychodziła do nas i łączyła naukę ze swoją pasją, hobby, czy też sposobem na życie, jakim jest piłka ręczna. Budujemy drużynę na solidnych fundamentach i nie jesteśmy panami w krawatach. Pracujemy społecznie i na tyle na ile mamy pieniędzy wspieramy klub - opowiedział Trzoska.

Według Ryszarda Gaudena największym plusem klubu są jego zawodnicy. - Największym naszym sukcesem jest Marek Mońko i jego chłopaki. W ciągu miesiąca zebrał taki zespół, że okazuje się, iż jedynym naszym konkurentem w lidze jest Pomezania. Inne mecze są trudne, bo nie wywołują specjalnej mobilizacji. Chciałbym oddać Markowi za to, że potrafił zebrać taką drużynę. 30 kwietnia rozstrzygnie się, który zespół awansuje do I ligi i w imię tej idei poświęcamy swój czas i pieniądze. Przyjemnie było chodzić na Wybrzeże, na Spójnię, pokażmy że w Gdańsku teraz tez można coś zbudować. Dla nas teraz liczy się przede wszystkim transparentność i nie będziemy przyjmować pieniędzy, których źródła nie znamy. Przyświeca nam dewiza - dwie historie, jedna przyszłość, a nie reaktywacja w istniejącym już klubie - opisał prezes SPR Spójnia Wybrzeże Gdańsk. - Musimy stworzyć coś nowego, bo nie chcemy odbierać tym klubom, które coś zdobyły wcześniej czegoś odbierać. Nie będziemy mówić, że zdobywaliśmy mistrzostwa jako Wybrzeże, czy Spójnia. Przeszłość odcinamy grubą kreską i będziemy teraz patrzeć w przyszłość, a nazwę zostawiamy jako oddanie czegoś ludziom, którzy to założyli. Chcemy scalić środowisko według tego projektu i nikomu nie przeszkadzało, aby tak się to nazywało - dodał Zbigniew Trzoska.

Jak się okazuje, działacze SPR Spójni Wybrzeża mają pełen szacunek dla kibiców, którzy zbojkotowali klub po zmianie nazwy i rozumieją ich decyzję. - W AZSie było mało ludzi z Gdańska, poza tym ludzie nie utożsamiają się z uczelnią, bo większością zawodników byli przyjeżdżający studenci. Tutaj tworzymy coś nowego. Mam pełen szacunek dla kibiców i rozumiem protest tych, którzy mają szacunek do barw klubowych. Proszę zrozumieć jednak, że my jesteśmy przywiązani do dyscypliny, a nie do barw. W Kielcach Iskra była tylko przez kilka lat, a przez kolejne różne nazwy sponsorów. Mimo to, kibice ciągle krzyczą Iskra Kielce. My nie zabraniamy nikomu uzewnętrzniać emocji i przywiązania do barwy klubowych, bo nie chodzi nam o to, aby ograniczać możliwość przychodzenia, czy kibicowania. Przede wszystkim interesuje nas jednak rozwój dyscypliny - przyznał szczerze Zbigniew Trzoska.

W Gdańsku swoje mecze rozgrywa Szkoła Mistrzostwa Sportowego, jednak ciężko będzie o współpracę z tą szkołą SPR-owi. - Są to inne zależności. Wiem, że zawodnicy grający w SMS-ie mają kontrakt z ZPRP i nawet jak ktoś by chciał zostać po SMS-ie w Gdańsku, to musielibyśmy zapłacić za niego minimum 15 tysięcy złotych, a jak grał w kadrze, to minimum 20 tysięcy złotych. Gdy zawodnik wraca do klubu, który nie ma seniorów, tylko juniorów, to nie może nigdzie grać. Tak wygląda taryfikator - opisał sytuację Trzoska, który jednak przedstawia inicjatywę, która może pomóc w szkoleniu młodych gdańszczan chcących uprawiać handball. - Mamy plan wyjścia do szkół, co koordynuje Damian Wleklak. Podobnie w Kielcach mają mini ligę piłki ręcznej i działa to w szkołach na zajęciach. Są to środki europejskie i ludzie z Kielc nam pomogą w tym projekcie, bo nikt nie stworzył tak silnego klubu w Polsce, a trzeba się uczyć od najlepszych - opowiedział wiceprezes gdańskiego klubu.

Gdańscy działacze myśleli nad tym, aby choćby w jednym meczu nowego klubu zagrał Damian Wleklak, jednak jest to cięższe niż sobie przypuszczali. - Myśleliśmy nad tym, żeby kiedyś przebrał się w strój i zagrał Damian Wleklak, choćby na ostatnim meczu z Pomezanią. Okazuje się jednak, że musielibyśmy zapłacić za to jak za transfer międzynarodowy, bo przynajmniej rok musi minąć od wygaśnięcia ostatniego kontraktu i zapłacilibyśmy około 20-30 złotych, aby zagrał w jednym meczu - powiedział Zbigniew Trzoska, który liczy też na pomoc zawodników obecnie grających w reprezentacji kraju, a mających sporo wspólnego z Gdańskiem. - Monitorujemy kiedy będą wracać do Polski Artur Siódmiak, Marcin Lijewski, których chcemy wykorzystać jak nie jako zawodników, to po prostu ich wizerunek, a już nam pomagają, jak choćby przez dostarczanie nam sprzętu. Są to ludzie, którzy mają mieszkania w Gdańsku i w końcu tam wrócą. Zbudujmy jedną drużynę w tym mieście - zakończył Trzoska.

Komentarze (0)