Prezes Orlen Wisły: Idziemy właściwą drogą

Orlen Wisła Płock w spotkaniu 22. kolejki PGNiG Superligi niespodziewanie pokonała w kieleckiej hali Legionów zespół Vive Targi. Nafciarze przerwali trwającą blisko dwa lata passę zwycięstw drużyny mistrza Polski na ligowych parkietach.

Po porażce jakiej szczypiorniści Orlen Wisły Płock doznali dwa tygodnie wcześniej grając przed własną publicznością, w meczu finałowym Pucharu Polski trudno było się spodziewać, że będą w stanie sprawić w Kielcach taką sensację i przerwać fantastyczną passę zwycięstw kielczan na ligowych parkietach. Jak mówi prezes płockiego zespołu Andrzej Miszczyński, nie należy z tego powodu popadać w hurraoptymizm. - Dziewiętnastego marca byliśmy w piekle, trzeciego kwietnia znaleźliśmy się w niebie. Tak można pokrótce zobrazować skrajności w jakie popadł zespół, klub, kibice i chyba całe miasto. Ze skrajnościami jednak jest tak, że nigdy nie pokazują prawdziwego obrazu. Ani nie jesteśmy tak słabi jak w finale Pucharu Polski, ani jeszcze na tak wysokim poziomie, żeby wygrywać każdy mecz z drużyną, która jest ciągle od nas lepsza - twierdzi.

Nafciarze w porównaniu do ostatniego pojedynku z kielecką "siódemką" poprawili grę w każdym elemencie, w niedzielę będąc drużyną lepszą i odnosząc zasłużone zwycięstwo. - Życzę nam wszystkim tego, by w każdym następnym meczu nasz zespół grał tak mądrze, a zarazem walczył tak zaciekle, jak w niedzielę w Kielcach. Jeżeli tego nam nie zabraknie, to nawet w przypadku porażki nikt nie będzie miał do zespołu pretensji. Pamiętajmy ciągle, że rywalizujemy z drużyną lepszą, która musi zdobyć mistrzostwo Polski - dodaje.

Szef płocczan zauważa progres poczynań drużyny prowadzonej przez Larsa Walthera w porównaniu z pierwszą częścią sezonu zasadniczego. - Poprawa poszczególnych parametrów gry, w porównaniu z pierwszą rundą sezonu zasadniczego, pozwala stwierdzić, że idziemy właściwą drogą. Wzrosła nasza skuteczność rzutowa, znacząco zmniejszyliśmy ilość błędów technicznych i poprawiliśmy grę w obronie. W rundzie rewanżowej nie przegraliśmy przecież żadnego spotkania - kończy Andrzej Miszczyński.

Źródło artykułu: