Karol Bielecki: Stałem się innym człowiekiem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- <I>Stałem się innym człowiekiem</i> - mówi Karol Bielecki po ponad roku od fatalnej kontuzji, w wyniku której stracił wzrok w jednym oku. W najbliższej przyszłości polskiego rozgrywającego czeka kolejny zabieg, w którym otrzyma szklane oko.

11 czerwca 2010 roku w towarzyskim spotkaniu z reprezentacją Chorwacji rozgrywanym w kieleckiej Hali Legionów, Karol Bielecki w starciu z Josipem Valcićem doznał kontuzji lewego oka. Pomimo dwóch operacji oka nie udało się uratować. Początkowo zawodnik ogłosił koniec kariery, jednak po pewnym czasie postanowił spróbować wrócić do czynnego uprawiania sportu.

Po dwóch miesiącach w specjalnych okularach powrócił na boisko. W niejednym spotkaniu udowodnił, że ograniczone pole widzenia nie przeszkadza mu w grze w takim samym wymiarze jak przed kontuzją. Szczypiornista wyznaje, iż przyzwyczaił się do życia z jednym okiem. - Początki były trudne ponieważ czułem się nieswojo w nowej sytuacji. Jednak po roku mogę powiedzieć, że żyję bez ograniczeń - twierdzi w wywiadzie na niemieckiej gazety Bild.

Popularny "Kola" dla wielu stał się autorytetem. Wykazał się niezwykłym hartem ducha i dokonał czegoś, co wtedy wydawało się to niemożliwe. Jednak jak sam mówi na parkiecie musiał wypracować sobie nowy sposób gry. - Każdą sytuację na boisku muszą przewidzieć i polegać na moim doświadczeniu, by móc bardzo dobrze współgrać z kolegami z drużyny - dodaje.

Reprezentant Polski zaznacza, iż feralny wypadek zmienił jego podejście do życia. - W życiu trzeba cieszyć się każdą chwilą. Mam w sobie o wiele więcej siły dla innych rzeczy. Nie przejmuje się żadnymi problemami. Stałem się innym człowiekiem - mówi.

W najbliższym czasie rozgrywający Rhein-Neckar Löwen przejdzie jeszcze jeden zabieg. Bielecki otrzyma szklane oko, dzięki któremu lewa gałka oczna będzie wyglądała tak samo jak przed wypadkiem. - To jest zaplanowane, ale nie ma pośpiechu. Rok żyłem bez oka i mogę tak funkcjonować nadal. Widzieć na nie przecież i tak już nie będę - kończy.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)