Sobotni mecz był wyjątkowy dla trenera gospodarzy Marcina Kurowskiego, który po raz pierwszy w swojej karierze miał okazję przepracować z drużyną okres przygotowawczy w roli pierwszego szkoleniowca. Były zawodnik Azotów na trenerskim stołku zadebiutował wiosną ubiegłego roku, zastępując doświadczonego Bogdana Kowalczyka. Drużyna pod jego wodzą zakończyła ligowe rozgrywki na piątej pozycji, dopiero jednak ten sezon zweryfikuje szkoleniowe zdolności Kurowskiego.
- Z przebiegu całego meczu wynik jest sprawiedliwy, obie drużyny mogły wygrać - nie ma wątpliwości szkoleniowiec Azotów, zwracając uwagę na sytuację z końcówki meczu. - Prowadziliśmy 22:20 i mieliśmy dwie stuprocentowe okazje - podkreśla Kurowski. Jego podopieczni swoje szanse jednak zmarnowali, trzy trafienia z rzędu zaliczyli goście i to puławianie w ostatnich sekundach musieli ratować wynik. Kurowski wpuścił na boisko Pawła Grzelaka, a ten rzutem z koła zapewnił Azotom cenny punkt.
- To był pierwszy mecz, nerwy, emocje i wynik cały czas na styku. Zawodnicy popełniali błędy, było dużo walki - mówi Kurowski. Spotkanie mogło zakończyć się jednak innym rezultatem, gdyby nie mnóstwo wizyt na ławce kar w wykonaniu gospodarzy. - Niektóre z nich były niepotrzebne, po zbyt agresywnych wejściach. W takim meczu tak właśnie trzeba grać, choć czasem warto przystopować. Generalnie trzeba być zadowolonym z tego punktu, rywalom życzymy powodzenia i czekamy na następne mecze.
W trakcie okresu przygotowawczego Kurowski przywiązywał szczególną uwagę do gry z kontrataku, która nigdy nie była mocnym punktem puławskiego zespołu. W meczu ze Stalą element ten także zawiódł, trener dostrzega jednak także inne, równie istotne mankamenty. - Musimy popracować nad atakiem pozycyjnym i myślę, że wtedy będzie dobrze - wyjaśnia Kurowski. Za tydzień jego zespół zmierzy się z MMTS-em, z którym zawsze puławskim szczypiornistom grało się niezwykle ciężko.