NMC Powen Zabrze rozpoczęło sezon od zwycięstwa, potem nadszedł czas na trzy porażki z rzędu. W tym dwie szczególnie bolesne, bo zaledwie jednobramkowe. Nic dziwnego, że przed meczem z Jurandem w Zabrzu panowała pełna mobilizacja, która zaowocowała bardzo ważną wygraną i dwoma punktami do ligowej tabeli. Pierwsza połowa pojedynku beniaminków nie nastrajała pozytywnie zgromadzonych na hali sympatyków zabrzańskiej ekipy, druga odsłona meczu jednak uspokoiła emocje na trybunach. - Najważniejsze, że dwa punkty zostały w Zabrzu! A jak mawia stare porzekadło, zwycięzców się nie ocenia. Niestety, nie ustrzegliśmy się w meczu błędów. Nawet w drugiej połowie, kiedy prowadziliśmy dwoma, trzema bramkami gościom udawało się doprowadzić do remisu po naszych głupich błędach. Momentami w drugiej połowie graliśmy nieumiejętnie w ataku pozycyjnym, ale nadrabialiśmy to kontrą. Z upływem czasu wszystko zaczęło wszystko lepiej funkcjonować. W pierwszej połowie może byliśmy trochę zbyt spięci i zeszliśmy przegrywając trzema bramkami - analizował Piotr Ner - Po trzech porażkach z rzędu już nam się trochę ręce gotowały. Z Jurandem zapowiadał się ciężki mecz, który trzeba było wygrać. W przerwie pojedynku w szatni wskazaliśmy sobie wzajemnie nasze błędy, trener ukierunkował nas jak mamy zagrać, wróciliśmy na parkiet i zwyciężyliśmy - wyjaśniał dalej.
Starcia dwóch beniaminków zawsze przynoszą wiele emocji. Przed meczem za silniejszego z beniaminków uznawane było NMC Powen, które też przez wielu znawców stawiane było w roli faworyta. - W tym sezonie liga jest tak wyrównana, że każdy może wygrać z każdym. Może poza zasięgiem są Orlen Wisła Płock i Vive Targi Kielce. Chociaż ostatnio Wisła zremisowała z Azotami Puławy… Ale skupmy się na sobie - zaczyna wypowiedź zawodnik. - Nie uważam, że byliśmy faworytem w meczu z Jurandem. Wiadomo, że beniaminek jest nieobliczalny. Podobnie jak w ubiegłym sezonie pokazała Stal Mielec. Ekipa z Ciechanowa chyba trochę wzoruje się na Stali. Starają się grać szybką kontrę. Za to brakuje im trochę rzutu z drugiej linii, mimo że mają w składzie doświadczonych Olega Semenova i Tomasza Malesę. Warto wspomnieć o zaciągu z Płocka w postaci braci Piórkowskich, jest kołowy Damian Malandy, który też ma ekstraklasowe doświadczenie. Jak widać na papierze Jurand Ciechanów to nie jest słaba drużyna. Wzbraniam się przed wskazywaniem przed meczem faworytów, bo to boisko wszystko weryfikuje - kontynuuje.
Zabrzański bramkarz swoich pierwszych minut gry w meczu z Jurandem nie zalicza do najlepszych w karierze. Mimo przeciętnego początku jego postawa w drugiej połowie sprawiła, że zdecydowanie zasłużył na tytuł bohatera spotkania. "Nerka" imponował skutecznymi interwencjami w najtrudniejszych momentach. Nic dziwnego, że po meczu nawet rywale nie szczędzili mu komplementów. - Dziękuję za słowa uznania kolegom. Zmieniłem Sebastiana Kickiego po około kwadransie gry. Gra mi się nie układała, co leciało do bramki to wpadało. Dostałem duży kredyt zaufania od trenera Zajączkowskiego, który wpuścił mnie na boisko od początku drugiej połowy, choć spodziewałem się zmiany. Na szczęście jakoś to zaskoczyło. Dobry występ cieszy mnie tym bardziej, że to mój debiut w barwach NMC Powen w rozgrywkach ligowych. Byłem przed tygodniem w Olsztynie, ale nie miałem okazji wejść na parkiet. Przed ponad trzy tygodnie nie uczestniczyłem w treningach, nie grałem w trzech pierwszych pojedynkach, więc szkoleniowiec wprowadzał mnie powoli - opowiada golkiper. - Przed rozpoczęciem sezonu czułem się dobrze w bramce, co udowodniłem podczas turnieju w Dzierżoniowie i przez ostatnie dwa tygodnie starałem się odszukać tę przedsezonową formę. Wydaje mi się, że sporą jej część odnalazłem, ale jest jeszcze sporo rzeczy do poprawienia. Ten występ, tak jak wszystkie pozostałe mecze, dedykuję mojej córce i tak będzie do końca - dodaje.