Chcemy zagrać na Igrzyskach Olimpijskich - rozmowa z Bartłomiejem Jaszką, reprezentantem Polski w piłce ręcznej

Bartłomiej Jaszka poczuł już atmosferę Igrzyskach Olimpijskich. W Pekinie wychowanek Ostrovii Ostrów, a obecnie gracz Fuchse Berlin był członkiem polskich drużyny, która zajęła piąte miejsce. Droga do Londynu jest daleka i wiedzie przede wszystkim przez dobry wynik na Mistrzostwach Europy. Bartłomiej Jaszka wierzy, że Polacy dobrze zaprezentują się na przyszłorocznym europejskim czempionacie.

Twoje Fuchse Berlin całkiem dobrze radzi sobie w tym sezonie w Bundeslidze. Zadowolony z obecnego trzeciego miejsca w tabeli?

- Jak najbardziej. Nie mamy na co narzekać. Najważniejsze, żeby nam zdrowie dopisywało. Jeżeli będą omijały nas kontuzje, to nasz zespół sobie poradzi i będzie w czubie tabeli. Obecnie zajmujemy trzecie miejsce, a naszym celem minimum jest pozycja w czołowej szóstce. Nie będzie to wcale takie łatwe do realizacji, bo wiadomo, ilu kandydatów do czołowych miejsc jest w Bundeslidze. Po ostatnim sezonie jesteśmy na pewno mocniejsi psychicznie. Uwierzyliśmy w siebie. Wychodzimy i gramy swoje, bez względu na klasę przeciwnika.

No i jesteście debiutantem w elitarnej Lidze Mistrzów...

- Tak. Mój niemiecki zespół debiutuje w tych rozgrywkach, ale dla mnie Liga Mistrzów nie jest nowością, bo grałem już w niej w barwach Zagłębia Lubin. Jakieś tam obycie w grze z najlepszymi mam, ale oczywiście Liga Mistrzów dla zespołu z Berlina to spore wyzwanie. Cieszymy się, że możemy grać z najlepszymi. Zawsze można się jeszcze czegoś nauczyć od lepszych od siebie. Fajnie, że akurat w zeszłym sezonie zajęliśmy trzecie miejsce, które dało nam przepustkę do Ligi Mistrzów.

Czy dla Ciebie jakoś szczególnie smakuje ta rywalizacja w jednej grupie z Vive Kielce?

- Na pewno. Ten pierwszy mecz z Vive był dla mnie jakiś dziwny. Niby było to spotkanie u nas w domu, ale czułem się jakoś nieswojo. Grałem przeciwko wielu kolegom, a trenerem rywala jest przecież selekcjoner reprezentacji Polski. Po meczu rozmawiałem ze swoim trenerem z Berlina, który przyznał, że nie grałem tak jak zwykle. Nie potrafię nawet opisać, na czym polegała różnica, ale faktycznie, nie było tak jak w każdym innym meczu.

Co jest celem Fuchse Berlin w Lidze Mistrzów?

- Na razie mamy 5 punktów. Przed nami jeszcze pięć meczów. Chcielibyśmy oczywiście wyjść z tej grupy do dalszych gier. Jak wyjdziemy z grupy, to może się okazać, że jeszcze powalczymy. Może akurat nie trafimy na jakiegoś rywala poza naszym zasięgiem i jeszcze trochę pogramy w Champions League.

Ostatnio w mediach pojawiły się informacje, że otrzymałeś ofertę przedłużenia kontraktu w Berlinie. Potwierdzasz to?

- Owszem. Otrzymałem ofertę przedłużenia kontraktu do 2017 roku. Jednak jeszcze nic nie podpisałem. Mam także oferty z innych klubów. Zobaczymy, jak to będzie. Być może do Świąt Bożego Narodzenia, a może jeszcze przed Mistrzostwami Europy sfinalizuję kontrakt w Berlinie, a być może gdzieś indziej. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji.

Kiedy kończy Ci się kontrakt w Fuchse Berlin?

- Mam jeszcze ważny kontrakt przez kolejny sezon. Przeważnie jest jednak tak, że kluby rozmawiają ze swoimi zawodnikami wcześniej. Jest to dobre rozwiązanie, bo zawodnik nie musi się martwić o swoją przyszłość. Wychodzi na boisko z czystą głową i skupia się tylko na grze.

Berlin to chyba jednak idealne miejsce dla Ciebie? Bliskość rodzinnego Ostrowa Wielkopolskiego ma pewnie także znacznie przy wyborze klubu?

- Lepiej niż do Berlina nie mogłem trafić. Pod każdym względem to idealny klub dla mnie. Na pewno wiele się tam nauczyłem. Rozwinąłem się jako zawodnik. Zauważam, że także pod okiem nowego trenera Dagura Sigurdssona poczyniłem spore postępy. Ludzie znający się na piłce ręcznej także potwierdzają tę opinię, z czego bardzo się cieszę. Czuję, że nabrałem doświadczenia, gram na większym luzie, a to przekłada się na moją postawę. W Berlinie czuję się bardzo dobrze. Gra mi się tam świetnie. Bliskość do rodzinnego miasta też ma znaczenie, bo jestem chłopakiem, który lubi spędzać dużo czasu z rodziną.

Porozmawiajmy na koniec jeszcze o reprezentacji Polski. Liga ligą, ale pewnie powoli pojawiają się myśli o zbliżających się Mistrzostwach Europy?

- Na pewno. Zgrupowanie prawdopodobnie rozpocznie się 2 stycznia i wówczas będziemy już przygotowywać się do Mistrzostw Europy. Każdy z nas ma cel zakwalifikowania się na Igrzyska Olimpijskie lub najpierw do turnieju kwalifikacyjnego. Pewnie, że cudownie byłoby zdobyć złoto w Serbii i automatycznie zakwalifikować się do Londynu. Nie zapominajmy jednak, że Mistrzostwa Europy to najtrudniejszy turniej ze wszystkich.

No i nigdy jeszcze nie udało z niego przywieźć medalu, choć dwa lata temu w Austrii byliście tak blisko...

- No właśnie. Na Mistrzostwa Europy pojedziemy na pewno pozytywnie nastawieni. Pokazaliśmy na ostatnim czempionacie, że potrafimy walczyć z najlepszymi. Tamto czwarte miejsce było najlepszym w historii na tej imprezie, ale wiadomo, jak duży niedosyt pozostał po turnieju w Austrii.

Jakie warunki muszą być spełnione, by powalczyć o czołowe lokaty? Wydaje się, że kluczem jest zdrowie i optymalna forma poszczególnych reprezentantów, bo z tym to różnie bywało w ostatnich mistrzowskich imprezach...

- Na pewno każdy zawodnik powinien być dobrze przygotowany zarówno pod względem fizycznym, ale także psychicznie i mentalnie. Gra, szczególnie w obronie musi się układać, musi się zazębiać. Jeden drugiemu musi pomagać. Defensywa to podstawa. Kiedy sięgaliśmy po medale, wszystko co dobre, zaczynało się w naszej grze od obrony.

Święta Bożego Narodzenia spędzisz w rodzinnym Ostrowie czy też może musisz zostać w Berlinie?

- Akurat terminarz Bundesligi tak się ułożył, że 26 grudnia, w drugie święto mam mecz. Może więc uda się wyskoczyć z Berlina do Ostrowa na wigilię, żeby spędzić ją z rodziną, a w pierwsze święto będę musiał wracać do klubu.

Komentarze (0)