Być albo nie być Azotów w Europie

Jednobramkowej zaliczki bronić będą szczypiorniści Azotów Puławy w meczu trzeciej rundy Challenge Cup z RK Bjelovar. Przed tygodniem na własnym parkiecie polski zespół zaprezentował się słabo, odpadnięcia z rozgrywek nikt sobie jednak nie wyobraża.

W tym artykule dowiesz się o:

Puławianie do Bjelovaru dotarli w piątek, po kilkunastogodzinnej podróży autokarem. Długa wyprawa upłynęła im w dobrej atmosferze, w drogę wybrali się bowiem nazajutrz po imponującym zwycięstwie z MMTS-em Kwidzyn. - Przed nami prawdziwy maraton, do końca roku czeka nas jeszcze pięć meczów, gramy co trzy dni. Start był bardzo udany - cieszył się po potyczce z trzecim zespołem ubiegłego sezonu PGNiG Superligi trener Azotów, Marcin Kurowski.

Jego podopieczni rozegrali jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy mecz tej jesieni. Kwidzynianie nie mieli recepty na świetną formację defensywną Azotów, każdy z bramkarzy - Maciej Stęczniewski, Piotr Wyszomirski i Kiril Kolev - odbił po jednym rzucie karnym, a ten pierwszy w ciągu pół godziny wypracował sobie blisko 50-procentową skuteczność. O ile jednak dobra obrona od pewnego czasu jest znakiem firmowym puławskiej siódemki, o tyle atak zaskoczył po raz pierwszy, z taką łatwością za kadencji Kurowskiego jeszcze nie trafiali.

- Chłopaki się troszeczkę dzięki temu podbudują i mam nadzieję uwierzą, że można zdobywać bramki po 100-procentowych sytuacjach. Nie mówię już o tym, że można trafiać także z drugiej linii - mówi szkoleniowiec Azotów. Jego zespół wygrał pierwszy ligowy mecz od miesiąca, po serii słabszych występów wreszcie przełamał się Michał Szyba, a świetne zawody rozegrali także Dmytro Zinczuk i Michał Bałwas.

W Bjelovarze Kurowski będzie mógł skorzystać z usług wszystkich swoich podopiecznych, po problemach zdrowotnych do gry gotowy będzie już najprawdopodobniej jedyny zawodnik z szerokiej kadry Azotów, którego zabrakło na parkiecie w środę, Dmitrij Afanasjev. Litwin da na prawym skrzydle chwile wytchnienia Sebastianowi Płaczkowskiemu, a sporo zależeć będzie od Krzysztofa Łyżwy, który przeciwko MMTS-owi zaprezentował się przeciętnie, choć kilka dni wcześniej był bohaterem pierwszego meczu z Bjelovarem.

- Musimy przede wszystkim zagrać bardzo skutecznie, tak jak z Kwidzynem. Gdybyśmy zaprezentowali się tak kilka dni wcześniej, wynik byłby zupełnie inny - nie ma wątpliwości Piotr Masłowski. - Na Chorwatów musimy przygotować specjalną taktykę, bo na pewno na ich parkiecie będzie się nam ciężko grać, jedziemy jednak po zwycięstwo - zapewnia rozgrywający Azotów. Dla byłego gracza Piotrkowianina dwumecz z Bjelovarem to debiut w europejskich pucharach, doświadczenia nie brakuje jednak jego kolegom. W ubiegłym sezonie puławianie na Bałkanach już wygrywali (z VV Tikvesh) i teraz zrobią wszystko, by tamten wynik powtórzyć.

Komentarze (0)