- Po przerwie wyszło z całego zespołu zmęczenie spowodowane krótką ławką. Gdy nie ma sił to trudno wtedy o mocne i precyzyjne rzuty, twardą obronę. Mnie też jakoś przestało iść między słupkami. Mimo porażki myślę, że nasza młodzież udowodniła, że warto na nią stawiać, bo potrafi grać w szczypiorniaka na wysokim poziomie - mówił Lech Kryński.
Po odejściu z klubu Artura Banisza, popularny "Lechu” w meczu z Zagłębiem był jedynym bramkarzem w zespole trenera Marka Motyczyńskiego. Zawodnik przyznaje, że nie jest to zbyt komfortowa sytuacja. - To, że jestem sam na pewno nie pomaga. Trudniej jest przeprowadzić trening. W trakcie meczu nie myślałem o tym, że nie mam zmiennika, tylko koncentrowałem się na grze. Nie zmienia to jednak faktu, że lepiej jak na ławce siedzi kolega w bluzie, który w każdej chwili może mnie zastąpić, albo chociaż coś podpowiedzieć. Wszystko wskazuje na to, że czekają mnie jeszcze dwa mecze w roli jedynaka. Później w przerwie w rozgrywkach na pewno do zespołu dołączy jakiś bramkarz - powiedział Kryński.