Edward Strząbała: Runda prawie na dostateczny

Za nami pierwsza runda rozgrywek na zapleczu ekstraklasy. Szczypiorniści Politechniki Radomskiej zajęli dziesiąte miejsce na półmetku sezonu zasadniczego. - Ta lokata może być wyższa, o ile wzmocnimy skład - mówi Edward Strząbała, szkoleniowiec Akademików.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Problemy organizacyjno-finansowe przed startem rozgrywek

Na jedenaście rozegranych meczów radomianie zwyciężyli w trzech, ponieśli osiem porażek i z sześcioma zdobytymi punktami (tyle samo mają jeszcze ŚKPR Świdnica i MTS Chrzanów-przyp.red.) zajmują dziesiąte miejsce w stawce dwunastu drużyn. Trzeba jednak pamiętać o tym, iż przed startem rozgrywek klub borykał się z problemami organizacyjno-finansowymi. Jego szeregi mieli wzmocnić trzej zawodnicy - Litwini Jura Hiliuk i Mindaugas Tarcijonas oraz grający już kiedyś w Politechnice Maciej Sieczkowski.

Ostatecznie nie udało się zakontraktować tych szczypiornistów. Z występów w AZS-ie zrezygnował natomiast Artur Gryla. - Musieliśmy więc grać takim składem, jaki był w poprzednich rozgrywkach - mówi Edward Strząbała. Ponadto, radomianie późno rozpoczęli przygotowania do sezonu 2011/2012. - Na treningach zaczęliśmy się spotykać w sierpniu, podczas gdy inne ekipy udały się na obozy już w połowie lipca. Nas nie było stać na wyjazdy, ćwiczyliśmy na swoich obiektach - przypomina trener Akademików.

Zawirowania wokół funkcji szkoleniowca

Sam Edward Strząbała nie wiedział, czy na pewno obejmie stanowisko szkoleniowca. Przez pewien czas treningi prowadził Karol Drabik, a doświadczony trener długo składał podpis pod umową. Konsekwencją chaosu organizacyjnego był bardzo słaby początek rozgrywek. Radomianie zanotowali trzy porażki z rzędu. Przełamali się dopiero w czwartej kolejce, przeciwko Viretowi Zawiercie. Później doszło do dotkliwej przegranej 25:40 przed własną publicznością z aktualnym wiceliderem tabeli, KSSPR Końskie.

Nie należy zapominać o tym, że drużyny nie mógł przez pewien czas prowadzić trener Strząbała. Pod nieobecność chorującego na półpasiec szkoleniowca w protokole meczowym jako trenerzy widnieli Krzysztof Jaworski, kierownik zespołu, oraz Roman Trzmiel, teraz pomagający pierwszemu opiekunowi.

Powinno być już tylko lepiej

- W tych spotkaniach chłopcy trochę "szarpnęli", powalczyli. Nie było łatwo, ale w ostatnich meczach sytuacja już się unormowała i wszystko wychodzi "na prostą" - zaznacza szkoleniowiec. Nie chce oceniać jedenastu kolejek jako całej rundy, ale dwanaście, czyli włącznie z najbliższym meczem z Ostrovią. - Jeżeli wygramy, to będzie można ocenić moją dotychczasową pracę w Politechnice na dostateczny - mówi.

Jeżeli skład AZS-u zostanie wzmocniony jednym-dwoma zawodnikami, to, zdaniem Edwarda Strząbały, Akademicy mogą znaleźć się w środku tabeli na zakończenie rozgrywek. - Jeżeli mielibyśmy Litwinów, to obecnie znajdowalibyśmy się w pierwszej "trójce". Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, jest jak jest i trzeba robić wszystko, aby obecne miejsce poprawić - trener stawia sprawę jasno.

Już z Sieczką i Gładyszem

Do najbliższego spotkania, z Ostrovią, radomianie przystąpią już z Jarosławem Sieczką i Marcinem Gładyszem. - Pierwszy z nich przyszedł do nas z Politechniki Świętokrzyskiej. Poprzedni klub nie robił problemów, więc Jarek przeszedł do nas, aby pograć jeszcze na dobrym poziomie. Z kolei Gładysz będzie grał na zasadzie wypożyczenia, przynajmniej do końca tego sezonu - informuje Edward Strząbała.

Opiekun Politechniki planuje jeszcze jeden transfer. - Mam "na oku" młodego zawodnika, leworęcznego, na prawą połówkę rozegrania, ponad 190 cm wzrostu. Nie mamy takiego w składzie, a bardzo by nam się przydał - kontynuuje. Na koniec dodaje: - Druga runda jest o tyle lepsza, że gramy o jeden mecz więcej u siebie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×