Zmęczenie i kontuzje dają się we znaki
O pewnym kryzysie formy w Płocku można mówić od meczu z Warmią Olsztyn, która odbiła się głośnym echem w całej lidze. Przegrana ta była wręcz sensacyjna, ponieważ mistrz musiał uznać wyższość ostatniej ekipy w ligowej tabeli. - No tak. Zaliczyliśmy dwie porażki, dwa remisy. Wydaje mi się, że we znaki daje się to, że mamy co raz mniej osób do grania. To nie usprawiedliwia nas od jakiejś koncentracji w meczu, grania pewnych piłek i wykorzystywania sytuacji. Na pewno jednak przychodzi zmęczenie, które jest po grze w Lidze Mistrzów. Cały czas gramy środa-sobota, czasami więcej, czasami mniej. Liczba zawodników też tu ma znacznie. Na dzień dzisiejszy mamy jednego środkowego - starał się wyjaśnić przyczyny słabszych ostatnio spotkań Wisły Marcin Wichary.
- Jakbym potrafił odpowiedzieć na to pytanie, to bym był pewnie królem Płocka (śmiech). Ciężko tak naprawdę powiedzieć - odpowiada Michał Kubisztal pytany o przyczyny ostatnich niepowodzeń. Potem jednak potwierdza słowa kolegi z drużyny. - Myślę, że zmęczenie miało znaczenie. To jest dla większości zawodników Wisły Płock nowość taka gra co trzy dni. To się na nas trochę odbiło. Po chwili dodaje jeszcze. - Oczywiście nie jest to nasze wielkie osłabienie, bo po ostatnich niepowodzeniach musimy skończyć ten rok grania, wygrać jeszcze w Głogowie. Potem sobie usiąść i na spokojnie przeanalizować to wszystko i zabrać się do dużo lepszej gry, bo z taką grą ciężko nam będzie coś ugrać. A plany są dość duże. Trzeba ciężko przepracować styczeń i zacząć walczyć.
Mecz w Szczecinie pierwszym przełamaniem?
Goście podeszli do meczu z pierwszoligowcem z chęcią odniesienia zwycięstwa i tym samym potwierdzenia, że nie są drużyną, która ma problemy w spotkaniach na wyjazdach. Momentami jednak szczecinianie, mimo swoich problemów, byli wyrównanym przeciwnikiem. Drugą połowę przegrali minimalnie. - Wiedzieliśmy jakie mamy problemy wewnątrz, ale przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. To zwycięstwo jest. Mogliśmy jedynie nie dać rzucić Gaz-System takiej ilości bramek, ale ogólnie jesteśmy zadowoleni. Jest awans i zwycięstwo na wyjeździe, a wiadomo jak gramy na wyjazdach, także z tego się cieszymy - stwierdził zadowolony po meczu Wichary.
Kubisztal zapytany o to czy po ostatnim okresie miał jakieś obawy przed tym spotkaniem powiedział. - Ciężko powiedzieć czy się ich obawialiśmy. Na pewno wielu z nich znamy, bo spora grupa osób grała już ekstraklasie. Nie są to więc anonimowi zawodnicy, ale z drugiej strony mieliśmy zaliczkę 11 bramek. Wiedzieliśmy, że ciężko będzie stracić taką zaliczkę.
Jak się później okazało ten mecz był płocczan również okazją do pokazania się innych zawodników. Szkoleniowiec Lars Walther chciał ponadto wykorzystać to spotkanie, którego stawką był awans do Final Four PP, dla przećwiczenia innych wariantów gry w ostatnim ligowym spotkaniu. - Chcieliśmy też sobie przećwiczyć parę rzeczy przed meczem z Głogowem. Pojawiły się też pewne kontuzje. Przez to musieliśmy parę rzeczy pozmieniać - potwierdził doświadczony rozgrywający.
Publiczność pomagała
Głośny doping od pierwszej do ostatniej minuty pucharowego pojedynku był wsparciem nie tylko dla miejscowych. Z takiego obrotu sprawy cieszyli się także Nafciarze, którzy z tak liczną publicznością mają do czynienia na co dzień. - Ja się bardzo cieszę, że przyszli. Na początku trochę się obawialiśmy, że przy zwycięstwie u siebie 11 bramkami może być tu mało ludzi na tej hali. Na szczęście publiczność dopisała. Dopingowała bardzo dobrze swój zespół, więc powinni być zadowoleni z takiego meczu - zachwalał kibiców Kubisztal.
Ciekawy wątek poruszył za to golkiper gości. - Powiem szczerze, że przypomniały się stare czasy jak grało się tutaj na Chemiku. Tam była podobna hala, może troszeczkę więcej miejsc. Graliśmy już przy takiej publiczności, także uważam, że była bardzo fajna atmosfera. Chwała naszej garstce kibiców, że wierzą w nas dalej i przyjechali nas wspierać. Za to im serdeczne dzięki - dodał Wichary.
Do Głogowa po ostatnie punkty w tym roku
Spotkaniem w ramach 15. kolejki PGNiG Superligi Mężczyzn płocczanie zakończą swoje poczynania w lidze w tym sezonie. Nie chcąc stracić dystansu do swojego największego rywala w walce o najwyższe cele Vive Targów Kielce nie mogą sobie już więcej pozwolić na tracenie punktów. Obaj zawodnicy zapytani o najbliższego rywala, który ostatnio mocno zawodzi zgodnie odpowiadają. - Tak samo można powiedzieć, że my też nie jesteśmy w formie - potwierdza 31-letni bramkarz Wisły. - To samo mówi się o Wiśle - wtóruje koledze Kubisztal.
Ten drugi stanowczo jednak dodaje. - Nie ma tu żadnej dyskusji o jakimś innym wyniku niż nasza wygrana. Nie pozostaje jednak bez szacunku do przeciwnika, o którym mówi. - Na pewno jest to zespół, który bardzo dobrze zaczął ten sezon. Potem faktycznie trochę przygasł. Zdarzyły się 2-3 porażki. My sami wiemy, że jak się gdzieś trafia jedna, druga porażka to one te skrzydła podcinają. Głogów jest młodym zespołem. To jest ostatni mecz. Oni też widzą, że nasza gra coś się ostatnio nie klei. Podejrzewam, że wiedząc, że to jest ostatni mecz wyjdą w pełni zmobilizowani.
Na koniec dodaje. - Wciąż jesteśmy mistrzem Polski. Wierzymy w obronę tytułu i jedziemy tam po dwa punkty.